niedziela, 12 maja 2013

Praca

Budzik dzwonił jak oszalały i nie miał zamiaru ani na chwilę przestać. Po raz pierwszy w życiu miałam ochotę wyrzucić go przez okno. Niestety z żalem w głosie nie mogłam tego zrobić. Po kilku chwilach otworzyłam oczy i pierwsze co zobaczyłam to był uśmiech Piotrka. Niestety długo nie mogłam się napatrzyć bo zbliżała się 7:00, a ja nie byłam jeszcze przygotowana do pracy. Gdy tylko moja mama zjawiła się w progu naszego przytulnego mieszkania stwierdziłam, że tak naprawdę cieszę się, że w końcu przestałam myśleć o moim byłym mężu, a praca, którą za kilka minut zacznę dawała mi stabilizację materialną, której w tym momencie potrzebowałam. Idąc uliczkami Wrocławia mijały mnie pary całujące się i obejmujące w podobnym wieku co ja, lecz tym razem nie zastanawiam się co by było gdyby. Cieszyłam się tym co mam. W końcu po kilku minutach dotarłam do pracy i byłam nawet kilka minut przed czasem, więc postanowiłam, że obejrzę sobie wnętrze, które codziennie będę sprzątać. Wychodząc z gabinetu Maćka bo tak miał na imię drugi współwłaściciel kancelarii, w której zaczynałam pracę niechcąco zrzuciłam wazon z pięknym dużym bukietem czerwonych róż. Na szczęście wazon się nie zbił, a róże się nie połamały bo były bardzo piękne, lecz podłoga była cała zalana wodą. Szybko poleciałam po wiadro i szmatę, aby nikt się czasem nie poślizgnął na mokrej posadce. Mijając sekretariat z wiadrem w ręce pomyślałam sobie, żeby tylko czasem się nie odezwała, że jaka ja jestem nieudolna i tym podobnym tekstem. Marika jednak nic do mnie nie powiedziała lecz moje przeczucie mówiło mi, że bardzo chciała. Po kilku chwilach podłoga była sucha, a ja mogłam wypić łyk ciepłej kawy. Jednak nie na długo cieszyłam się spokojem i ciszą. Do pomieszczenia służbowego w którym wcześniej przebywałam przyszła Marika z prośbą czy bym pomogła jej posegregować i po kserować dokumenty, bo ona nie wiedziała za co się zabrać, a miała tylko dwie ręce. Zawsze tak jest jak się zbliża weekend wszystkim przypomina się na ostatnią minutę, a to to trzeba zrobić albo zawieźć dokumenty do klienta – dodała. Wzięliśmy się więc szybko do roboty. Po 30 minutach już wszystko było po kserowane, poukładane i zaniesione do gabinetów. Można sobie było zrobić wreszcie przerwę na odpoczynek. Po wypiciu kawy z Mariką porozmawiałyśmy sobie jeszcze przez chwilę. Nie okazała się taką samą sekretarką jak ta, która uwiodła i rozkochała w sobie mojego byłego męża, który później mnie zostawił dla niej. Była inna. Normalna. Nie zadzierała nosa. Dawała mi znaki, że mimo naszego stanowiska pracy nie jestem gorsza od niej. Trochę dzieliło nas, ale też i łączyło. Było miło, ale się skończyło - dodała. Po chwili musieliśmy wziąć się do roboty, żeby jak najszybciej skończyć swoją pracę i wrócić do domu. Mycie podłóg, stolików i szaf nie było wymagającym i poświęcający dużo czasu zajęciem, ale czas szybko mijał a pracy nie ubywało. Jednak nie było nam dane szybkie pójście do domu.

 

*

 

Szefowie zwołali krótką naradę, w której obydwie musieliśmy uczestniczyć czy tego chciałyśmy czy nie. Myśleliśmy tylko o jednym, o czym będzie to zebranie i po chwili dowiedzieliśmy się o co chodziło naszym przełożonym. W związku z tym, że Marika nie zawsze może wyrobić się z zadaniami przez nich zadanych szczególnie gdy zbliża się weekend, poprosili mnie o pomoc, a tymczasem po pierwszym dniu pracy dostałam awans, chociaż i tak będę pracować jako sprzątaczka, ale też premię, która nie powiem, że była mi potrzebna. Już myślałam na co wydam te pieniądze. Wiedziałam tylko, że na pewno kupię coś Piotrkowi. Może spodnie, albo koszulkę o on tak szybko z wszystkiego wyrasta. Po chwili spojrzałam na wazon, który rano wychodząc z gabinetu strąciłam zobaczyłam, jeszcze rano leżały piękne czerwone róże , a teraz ich nie ma. W pierwszej chwili pomyślałam, że może wręczyli je jakiejś klientce gdy razem z Mariką piliśmy kawę w pomieszczeniu służbowym i rozmawiając o błahostkach, ale jednak tak nie było. Po chwili wychodząc z gabinetu odwróciłam się aby złapać za klamkę i zamknąć za sobą drzwi  ujrzałam stojącego Michała i Maćka trzymających w rękach bukiet pięknych czerwonych  róż te same, które strąciłam rano i olbrzymią bombonierkę. Tylko spytałam się bo na tyle było mnie stać. Czy te róże są dla mnie?? Pokiwali twierdząco głowo z wielkim uśmiechem wypisanym na twarzy. Byłam zdziwiona i nawet nie wiedziałam co mam im powiedzieć. Zamurowało mnie. Stałam jak słup soli, a oni czekali na moją reakcje. Jednak się nie doczekali. Patrzyłam na nich z niedowierzaniem. Myślałam, że to sen i za chwilę się obudzę, ale tak nie było. Po raz pierwszy od kilku miesięcy poczułam się doceniona, a moje starania nie poszły na marne. Czy ta dwójka młodych ludzi może tak bardzo uszczęśliwić człowieka?? Tak i to bardzo. Mimo, że dzień ten był pełen pracy, też był dniem rewelacji. Premia, kwiaty. Co lepszego można sobie wymarzyć. Nawet nie marzyłam o tym. Wychodząc z biura z mega uśmiechem na twarzy szłam wąskimi ulicami Wrocławia myśląc tylko co w moim życiu jeszcze miłego może się zdarzyć. Mijający mnie ludzie tylko patrzyli się na mnie z niedowierzaniem i myśleli, że chyba mi odbiło uśmiechając się sama do siebie. Nie interesowało mnie to. Nic w tej chwili mnie nie interesowało. Róże, które trzymałam w rękach były miłym zakończeniem dnia. Karol nie zadzwonił do mnie z pytaniem - Jak tam Piotrek?? Może to i dobrze. Znowu przyszły by wspomnienia, które kłębiły by się w mojej głowie przez kilka dobrych dni. Nie chcę, żeby Piotrek nie miał kontaktów z tatą, lecz ja nie chcę z nim rozmawiać bo nawet nie mam o czym. Wszystko zostało wyjaśnione wczoraj w sądzie. Swojego zdania nie zmienię. Kładąc się do łóżka cieszyłam się, że w końcu mogę powiedzieć Piotrkowi dobranoc, a sama położyć swobodnie głowę na poduszkę i usnąć. Nigdy nie wymyśliłabym sobie taki koniec dnia. 
*

EDIT : No to oddaje wam 2 rozdział. Mam nadzieję, że wam się spodoał.
Transfery, transfery i transfery :)
Pozdrawiam siatkówkomaniaków :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz