Grudzień. Po długich
rozmowach postanowiliśmy, że Maciek wprowadzi się do nas. Na początku
zastanawiałam się jak to wyjdzie i jak będzie nam się mieszkało, bo tak życie
na dwa domy niema żadnego sensu. Mieszkamy razem od czterech miesięcy. Jest coraz
bliżej Świąt Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy spędzimy go z rodziną Maćka i
moją. Martwię się tylko jak się pomieścimy wszyscy przy jednym stole bo będzie
nas w miarę dużo. Jak dobrze naliczyliśmy około dwadzieścia osób. Ciotki, babcie
i kuzynki. Gdy było coraz bliżej świąt Maciek coraz dłużej zostawał w pracy, a
to wymyślał sobie na poczekaniu gadki dlaczego musiał spotkać się z Michałem,
albo z klientem. Troszeczkę przypominała mi się sytuacja z moim poprzednim mężem.
Od razu przyszły wspomnienia. Tak bardzo to bolało. Łzy napływały mi do oczu
nawet nie wiedziałam kiedy. Z trudem je powstrzymywałam. Nie pokazywałam jak
bardzo to przeżywam, jak bardzo się boję, że nas zostawi. Nie chcę tego przeżywać
jeszcze raz. Nie chcę aby Piotrek przeżywał to jeszcze raz. Za dużo wycierpiał.
***
Mijały dni, tygodnie, miesiące,
a ja coraz bardziej kochałem Monikę. Im dłużej jesteśmy razem tym bardziej się
do tego przekonuje. Wprowadziłem się do nich kilka miesięcy temu. Jest dobrze. Nawet
bardzo dobrze. Wszystko nam się układa tak jak powinno. Piotrek mnie polubił, a
ja traktuje i kocham go jak własnego syna. Zżyliśmy się. Od dwóch tygodni nie
myślę o niczym tylko o zbliżających się świętach, które zbliżają się wielkimi
krokami. O wigilii. Szykuje dla nich niespodziankę. Tylko Michał tak naprawdę
wie co kombinuje kryjąc mnie przed Monią,
bo widzę, że coś zaczyna podejrzewać. Widzę w jej oczach smutek. Nie
zachowuje się tak jak ta Monia jaką poznałem i pokochałem. To nie te oczy,
które tak błyszczały na mój widok. Widzę, że coś się dzieje. Ja nie chcę jej stracić.
Jest dla mnie zbyt ważna, ale nie mogę jej powiedzieć co naprawdę się dzieje.
***
Dzień jak co dzień. Praca
powrót do domu, ale tym razem tak nie było. Wychodząc z kancelarii przed nią
stał Grzesiek mój facet z wielkim bukietem kwiatów, które zaraz mi wręczył jak
tylko podeszłam do niego. Dzisiaj nie mieliśmy się spotkać, ale chciał mi
zrobić niespodziankę. Poszliśmy się przejść. Szliśmy uliczkami wpatrując się w
swoje oczy, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Czuliśmy się jak para
nastolatków obejmujących się w miejscach publicznych. Nie zwracaliśmy uwagi na
to, że większość ludzi spacerujących czy siedzących na ławkach. Nie patrzyliśmy
na ich gesty, nie słuchaliśmy ich słów, które do pięknych nie należały. Mieliśmy
wszystko po dziurki w nosie. Odprowadził mnie pod klatkę schodową mojego bloku
i teraz zaczęło się piekło. To co się później stało nigdy nie przypuszczałam,
że mi się takie coś stanie. Zamknęłam drzwi po czym udałam się do salonu, w którym stał
wazon. Wzięłam go i nalałam do niego wody po czym wstawiłam kwiaty, które
dostałam wcześniej od Grześka. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu podbiegłam
do nich. W wizjerze zobaczyłam stojącego Grześka czekającego, aż w końcu
otworze mu te drzwi. Nie zastanawiając się ani sekundę otworzyłam mu je. Do
dzisiejszego dnia żałuje swojej decyzji. Od samego progu zaczął mnie całować. Tak
namiętnie. Podobało mi się. Oddawałam mu każdy pocałunek. Całował mnie po
twarzy, obojczykach zy też ramionach. Było mi dobrze lecz nie chciałam z nim uprawiać
seksu. Nie byłam na to wszystko gotowa. Po chwili moje ubrania zaczęły lądować
na podłodze, a ja zaczęłam sprzeciwiać się mu. On jednak nie zrozumiał, że nie chcę
i nie mam zamiaru z nim uprawiać seks. Nie dzisiaj. Gdy próbowałam mu się wyrwać,
uderzył mnie w polik dając mi „liścia” tak mocno, że trafiłam głową o ścianę. Nie
miałam siły. On był silniejszy ode mnie. Uderzył mnie drugi raz potem kolejny i
kolejny, aż na chwilę straciłam przytomność. Śmiał się mi prosto w twarz, a ja
byłam taka bezbronna. Zacisnęłam zęby i prosiłam boga żeby mi odpuścił, żeby
mnie zostawił. Nie miał zamiaru przestać tego robić. Gwałcił mnie. Krzyczałam,
lecz nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam jeszcze raz mu się wywinąć jednak nie
udało mi się. Prosiłam go aby przestał, lecz on jeszcze bardziej to robił.
Nawet nie pamiętam jak długo to robił, ale dla mnie to nie były najlepsze chwile
mojego życia. Po tym wszystkim co mi zrobił uciekł krzyczą w drzwiach, że
lepiej abym nikomu nie powiedziała co tej nocy się tu wydarzyło i, że nie
jestem dobra w te klocki bo z innymi było mu o wiele lepiej. Groził mi, a ja z
łzami w oczach wzięłam telefon z torebki, która leżała na podłodze obok łóżka i
zadzwoniłam do Michała bo on jako pierwszy pojawił się na wyświetlaczu w wybieranych
połączeniach. Nie mogłam, ani jednego słowa wydusić tylko płakałam. Obiecał mi,
że będzie jak tylko najszybciej się da. Był po kilku minutach.
Z perspektywy Michała
Dźwięk mojego dzwonka
obudził mnie w środku nocy, nawet nie patrzyłem na wyświetlacz tylko od razu nacisnąłem
zieloną słuchawkę swojego telefonu. Usłyszałem tylko płacz. Szlochała tylko do
słuchawki. Powiedziałem, że będę jak najszybciej będzie to możliwe. Przez całą
drogę zastanawiałem się co się wydarzyło. Wiem tylko, że Marika była w
kompletnej rozsypce lecz nie przypuszczałem tego co zobaczyłem. Siedziała skulona
na podłodze, w kącie, płakała. Po tym co zobaczyłem od razu wiedziałem co się
stało lecz nie byłem pewny kto jej to zrobił. Siedzieliśmy razem na podłodze.
Po kilkunastu minutach zaczęła pojedynczymi słowami nie mających żadnej
spójności opowiadać co stało się tej nocy i o tym jak wcześniej ją traktował. Jak
ją wyzywał przy swoich znajomych. Jak ją bił gdy powiedziała coś co mu się nie spodobało,
ale tak żeby nikt nie widział. Zagotowało się we mnie. Jakby teraz stanął przede
mną nie wiem co bym zrobił. Przysięgłem jej, że już nigdy nie pozwolę, żeby
ktoś ją skrzywdził. Grzesiu niech nie myśli, że nie poniesie żadnych
konsekwencji za swoje czyny. Nie zbliży się do niej nawet na pół kilometra
zagwarantuje mu to. Postanowiliśmy, że o całej sytuacji nikt na razie się nie
dowie. Po południu pojechaliśmy złożyć zeznania. Mariką zajęła się policyjna
pani psycholog. Czekałem, aż wyjdzie z gabinetu. Po kilku minutach wyszła.
Zostałem zaproszony do gabinetu. Pani psycholog powiedziała jak teraz
powinniśmy zachowywać się przy niej. Dostaliśmy namiar na jedną z najlepszych
psychologów we Wrocławiu. Umówiłem ją na wizytę, załatwiłem wszystkie formalności
związane z zaświadczeniami lekarskimi, obdukcjami. Wiedziałem jak bardzo to
przeżywa. Wspierałem ją. Odwiedzałem ją codziennie. Bała się wychodzić z domu. Chodziłem
z nią na sesje terapeutyczne. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Zaczęła
normalnie jeść i ubierać się. Nie chodziła już po domu z wyciągniętym dresem. Po
kilku dniach opowiedziała o wszystkim Monice i Maćkowi. Byli w szoku tak samo
jak ja gdy ją zobaczyłem tej nocy. Monika próbowała zabierać ją na zakupy, albo
do kina lecz Marika nie chciała ruszać się z domu. Bała się, że ten psychol
znowu się na nią rzuci, że znowu jej coś zrobi. Maciek obiecał jej, że jak
tylko będzie się czegoś bała lub nawet jakby nic się nie działo, a chciała się
komuś wyżalić to ma dzwonić o każdej godzinie nawet w nocy. Po miesiącu od
feralnej nocy przyszło zawiadomienie z sądu o wyznaczonej dacie rozprawy
sądowej. Widziałem w jej oczach strach, że znowu będzie musiała go spotkać, że
znowu go zobaczy. Sprawa zakończyła się takim wyrokiem jakim oboje z
prokuratorem chcieliśmy. Dostał 25 lat więzienia za zgwałcenie ze szczególnym
okrucieństwem i dożywotni zakaz zbliżania się do Mariki w odległości trzech
kilometrów. Może to coś go nauczy i w więzieniu zmieni się. Marika po dwóch
miesiącach od rozprawy zaczęła wychodzić na miasto, czy też na drobne zakupy,
ale unikała chodzenia wieczorami i w nocy. Coraz częściej na jej twarzy było widać
uśmiech. Zaczęła przychodzić do pracy, może nie od razu siedziała po 8 godzin w
biurze, ale zawsze coś. Była w otoczeniu, które lubiła. Te wydarzenie jakoś nas
zbliżyło. Lubiliśmy ze sobą przebywać. Czuliśmy się jakbyśmy znali się do
malutkiego. Czasami nawet porozumiewaliśmy się bez słów. Mijały dni, tygodnie,
a ja coraz bardziej się w niej zakochiwałem. Myślałem, że to przejdzie, ale nie
stało się tak. Marika w październiku miała urodziny. Rozmawialiśmy długo. Powiedziałem
jej, że ją kocham, a ona powiedziała, że na razie nie potrafi mi zaufać nie po
tym co ją spotkało, lecz nie powiedziała, że między nami nic nie było i nic nie
będzie. Czekałem na jej odpowiedź. Pod koniec listopada zostaliśmy parą. Nigdy
nie skrzywdzę, ani nie pozwolę jej skrzywdzić nikomu.
Wigilia. Coraz więcej ludzi w salonie, a stół uginał się od potraw które przyrządziła Monia wraz z moją i swoją mamą. Z Piotrkiem oglądaliśmy niebo czekając na pierwszą gwiazdkę. Coraz bardziej się denerwowałem lecz próbowałem tego nie okazywać. Podzieliliśmy się opłatkiem, poskładaliśmy życzenia, pokolędowaliśmy i przyszedł czas na moją niespodziankę. Zszedłem na dół do samochodu pod pretekstem przyniesienia prezentów, które od samego rana schowane są w szafie naszej sypialni. Otworzyłem bagażnik wyciągając z niego piękny bukiet czerwonych róż takich samych jakie dostała w pierwszy dzień pracy i biorąc w rękę małe różowe pudełko w kształcie serca. Wchodząc na piętro naszego mieszkania strasznie bałem się jej reakcji. Wchodziłem do salonu w którym czekali już wszyscy zgromadzeni goście. Ukląkłem na kolano i powiedziałem chociaż tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć:
- Monia wiem, że jesteśmy już ze sobą ponad półtora roku może to nie jest zbyt długi okres czasu, ale mam pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?
Zobaczyłem miny zebranych gości. Jednych były zdziwione inni się uśmiechali czekając tylko na słowo tak wypowiedziane przez Monikę. Bałem się tylko, że dostanę przysłowiowego kosza.
- Głupolu tak. Tak zostanę twoją żoną. – usłyszałem.
Założyłem jej pierścionek na palec. Był z diamencikami skromny. Tylko usłyszałem szeptem wypowiedziane mi do ucha zdania. Myślałam, że ty nas chcesz zostawić. Mnie i Piotrka. To przez to wracałeś później z pracy, a ja myślałam, że mnie zdradzasz. Uśmiechaliśmy się do siebie cały czas nie wierząc, że to się naprawdę dzieję.
***
EDIT : Wiem, wiem, że was zaniedbuje. Przepraszam, ale jeśli mam dodawać jakieś niedorobione i nie nadające się wogóle do czytania rozdziały to wolę dodawać rozdział raz na jakiś czas, ale chociaż w miarę porządny i nadając się do przeczytania. Jeśli się ze mną zgadzacie to jest mi lżej na serduchu, a jeśli nie to trudno. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział i nawet nie mam zamiaru obiecywać, że może uda mi się jakoś w tym tygodniu dodać. Nawat nie mam napisanego ani jednego zdania, a co tam się stanie to nie mam zielonego pojęcia. EDIT 2 : Polska wreszcie wygrała. Jak ja się cieszę. Chyba jeszcze do końca tygodnia mi nie przejdzie. Zapomniałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy zdali maturę w tym roku :) Od piątku kocham Polski, Angielski i Matmę :) Nie ja ją uwielbiam :)