sobota, 29 czerwca 2013

Święta

Rok później ...

Grudzień. Po długich rozmowach postanowiliśmy, że Maciek wprowadzi się do nas. Na początku zastanawiałam się jak to wyjdzie i jak będzie nam się mieszkało, bo tak życie na dwa domy niema żadnego sensu. Mieszkamy razem od czterech miesięcy. Jest coraz bliżej Świąt Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy spędzimy go z rodziną Maćka i moją. Martwię się tylko jak się pomieścimy wszyscy przy jednym stole bo będzie nas w miarę dużo. Jak dobrze naliczyliśmy około dwadzieścia osób. Ciotki, babcie i kuzynki. Gdy było coraz bliżej świąt Maciek coraz dłużej zostawał w pracy, a to wymyślał sobie na poczekaniu gadki dlaczego musiał spotkać się z Michałem, albo z klientem. Troszeczkę przypominała mi się sytuacja z moim poprzednim mężem. Od razu przyszły wspomnienia. Tak bardzo to bolało. Łzy napływały mi do oczu nawet nie wiedziałam kiedy. Z trudem je powstrzymywałam. Nie pokazywałam jak bardzo to przeżywam, jak bardzo się boję, że nas zostawi. Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz. Nie chcę aby Piotrek przeżywał to jeszcze raz. Za dużo wycierpiał.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ja coraz bardziej kochałem Monikę. Im dłużej jesteśmy razem tym bardziej się do tego przekonuje. Wprowadziłem się do nich kilka miesięcy temu. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Wszystko nam się układa tak jak powinno. Piotrek mnie polubił, a ja traktuje i kocham go jak własnego syna. Zżyliśmy się. Od dwóch tygodni nie myślę o niczym tylko o zbliżających się świętach, które zbliżają się wielkimi krokami. O wigilii. Szykuje dla nich niespodziankę. Tylko Michał tak naprawdę wie co kombinuje kryjąc mnie przed Monią,  bo widzę, że coś zaczyna podejrzewać. Widzę w jej oczach smutek. Nie zachowuje się tak jak ta Monia jaką poznałem i pokochałem. To nie te oczy, które tak błyszczały na mój widok. Widzę, że coś się dzieje. Ja nie chcę jej stracić. Jest dla mnie zbyt ważna, ale nie mogę jej powiedzieć co naprawdę się dzieje.

***

 Przez ten rok działo się dużo rzeczy. Nie zawsze było pięknie i kolorowo. Michał w końcu znalazł dla siebie drugą połówkę i może niektórzy z was się zdziwią, ale jest z Mariką. Tak nie przesłyszeliście się z Mariką tą, która pracuje w kancelarii. Ta, która miała faceta. Jeśli w ogóle taką osobę można tak ładnie nazwać. Skończony cham i tyle.

 Z perspektywy Mariki

Dzień jak co dzień. Praca powrót do domu, ale tym razem tak nie było. Wychodząc z kancelarii przed nią stał Grzesiek mój facet z wielkim bukietem kwiatów, które zaraz mi wręczył jak tylko podeszłam do niego. Dzisiaj nie mieliśmy się spotkać, ale chciał mi zrobić niespodziankę. Poszliśmy się przejść. Szliśmy uliczkami wpatrując się w swoje oczy, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Czuliśmy się jak para nastolatków obejmujących się w miejscach publicznych. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że większość ludzi spacerujących czy siedzących na ławkach. Nie patrzyliśmy na ich gesty, nie słuchaliśmy ich słów, które do pięknych nie należały. Mieliśmy wszystko po dziurki w nosie. Odprowadził mnie pod klatkę schodową mojego bloku i teraz zaczęło się piekło. To co się później stało nigdy nie przypuszczałam, że mi się takie coś stanie. Zamknęłam drzwi po  czym udałam się do salonu, w którym stał wazon. Wzięłam go i nalałam do niego wody po czym wstawiłam kwiaty, które dostałam wcześniej od Grześka. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu podbiegłam do nich. W wizjerze zobaczyłam stojącego Grześka czekającego, aż w końcu otworze mu te drzwi. Nie zastanawiając się ani sekundę otworzyłam mu je. Do dzisiejszego dnia żałuje swojej decyzji. Od samego progu zaczął mnie całować. Tak namiętnie. Podobało mi się. Oddawałam mu każdy pocałunek. Całował mnie po twarzy, obojczykach zy też ramionach. Było mi dobrze lecz nie chciałam z nim uprawiać seksu. Nie byłam na to wszystko gotowa. Po chwili moje ubrania zaczęły lądować na podłodze, a ja zaczęłam sprzeciwiać się mu. On jednak nie zrozumiał, że nie chcę i nie mam zamiaru z nim uprawiać seks. Nie dzisiaj. Gdy próbowałam mu się wyrwać, uderzył mnie w polik dając mi „liścia” tak mocno, że trafiłam głową o ścianę. Nie miałam siły. On był silniejszy ode mnie. Uderzył mnie drugi raz potem kolejny i kolejny, aż na chwilę straciłam przytomność. Śmiał się mi prosto w twarz, a ja byłam taka bezbronna. Zacisnęłam zęby i prosiłam boga żeby mi odpuścił, żeby mnie zostawił. Nie miał zamiaru przestać tego robić. Gwałcił mnie. Krzyczałam, lecz nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam jeszcze raz mu się wywinąć jednak nie udało mi się. Prosiłam go aby przestał, lecz on jeszcze bardziej to robił. Nawet nie pamiętam jak długo to robił, ale dla mnie to nie były najlepsze chwile mojego życia. Po tym wszystkim co mi zrobił uciekł krzyczą w drzwiach, że lepiej abym nikomu nie powiedziała co tej nocy się tu wydarzyło i, że nie jestem dobra w te klocki bo z innymi było mu o wiele lepiej. Groził mi, a ja z łzami w oczach wzięłam telefon z torebki, która leżała na podłodze obok łóżka i zadzwoniłam do Michała bo on jako pierwszy pojawił się na wyświetlaczu w wybieranych połączeniach. Nie mogłam, ani jednego słowa wydusić tylko płakałam. Obiecał mi, że będzie jak tylko najszybciej się da. Był po kilku minutach.

Z perspektywy Michała

Dźwięk mojego dzwonka obudził mnie w środku nocy, nawet nie patrzyłem na wyświetlacz tylko od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę swojego telefonu. Usłyszałem tylko płacz. Szlochała tylko do słuchawki. Powiedziałem, że będę jak najszybciej będzie to możliwe. Przez całą drogę zastanawiałem się co się wydarzyło. Wiem tylko, że Marika była w kompletnej rozsypce lecz nie przypuszczałem tego co zobaczyłem. Siedziała skulona na podłodze, w kącie, płakała. Po tym co zobaczyłem od razu wiedziałem co się stało lecz nie byłem pewny kto jej to zrobił. Siedzieliśmy razem na podłodze. Po kilkunastu minutach zaczęła pojedynczymi słowami nie mających żadnej spójności opowiadać co stało się tej nocy i o tym jak wcześniej ją traktował. Jak ją wyzywał przy swoich znajomych. Jak ją bił gdy powiedziała coś co mu się nie spodobało, ale tak żeby nikt nie widział. Zagotowało się we mnie. Jakby teraz stanął przede mną nie wiem co bym zrobił. Przysięgłem jej, że już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził. Grzesiu niech nie myśli, że nie poniesie żadnych konsekwencji za swoje czyny. Nie zbliży się do niej nawet na pół kilometra zagwarantuje mu to. Postanowiliśmy, że o całej sytuacji nikt na razie się nie dowie. Po południu pojechaliśmy złożyć zeznania. Mariką zajęła się policyjna pani psycholog. Czekałem, aż wyjdzie z gabinetu. Po kilku minutach wyszła. Zostałem zaproszony do gabinetu. Pani psycholog powiedziała jak teraz powinniśmy zachowywać się przy niej. Dostaliśmy namiar na jedną z najlepszych psychologów we Wrocławiu. Umówiłem ją na wizytę, załatwiłem wszystkie formalności związane z zaświadczeniami lekarskimi, obdukcjami. Wiedziałem jak bardzo to przeżywa. Wspierałem ją. Odwiedzałem ją codziennie. Bała się wychodzić z domu. Chodziłem z nią na sesje terapeutyczne. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Zaczęła normalnie jeść i ubierać się. Nie chodziła już po domu z wyciągniętym dresem. Po kilku dniach opowiedziała o wszystkim Monice i Maćkowi. Byli w szoku tak samo jak ja gdy ją zobaczyłem tej nocy. Monika próbowała zabierać ją na zakupy, albo do kina lecz Marika nie chciała ruszać się z domu. Bała się, że ten psychol znowu się na nią rzuci, że znowu jej coś zrobi. Maciek obiecał jej, że jak tylko będzie się czegoś bała lub nawet jakby nic się nie działo, a chciała się komuś wyżalić to ma dzwonić o każdej godzinie nawet w nocy. Po miesiącu od feralnej nocy przyszło zawiadomienie z sądu o wyznaczonej dacie rozprawy sądowej. Widziałem w jej oczach strach, że znowu będzie musiała go spotkać, że znowu go zobaczy. Sprawa zakończyła się takim wyrokiem jakim oboje z prokuratorem chcieliśmy. Dostał 25 lat więzienia za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem i dożywotni zakaz zbliżania się do Mariki w odległości trzech kilometrów. Może to coś go nauczy i w więzieniu zmieni się. Marika po dwóch miesiącach od rozprawy zaczęła wychodzić na miasto, czy też na drobne zakupy, ale unikała chodzenia wieczorami i w nocy. Coraz częściej na jej twarzy było widać uśmiech. Zaczęła przychodzić do pracy, może nie od razu siedziała po 8 godzin w biurze, ale zawsze coś. Była w otoczeniu, które lubiła. Te wydarzenie jakoś nas zbliżyło. Lubiliśmy ze sobą przebywać. Czuliśmy się jakbyśmy znali się do malutkiego. Czasami nawet porozumiewaliśmy się bez słów. Mijały dni, tygodnie, a ja coraz bardziej się w niej zakochiwałem. Myślałem, że to przejdzie, ale nie stało się tak. Marika w październiku miała urodziny. Rozmawialiśmy długo. Powiedziałem jej, że ją kocham, a ona powiedziała, że na razie nie potrafi mi zaufać nie po tym co ją spotkało, lecz nie powiedziała, że między nami nic nie było i nic nie będzie. Czekałem na jej odpowiedź. Pod koniec listopada zostaliśmy parą. Nigdy nie skrzywdzę, ani nie pozwolę jej skrzywdzić nikomu.

 ***
 
Wigilia. Coraz więcej ludzi w salonie, a stół uginał się od potraw które przyrządziła Monia wraz z moją i swoją mamą. Z Piotrkiem oglądaliśmy niebo czekając na pierwszą gwiazdkę. Coraz bardziej się denerwowałem lecz próbowałem tego nie okazywać. Podzieliliśmy się opłatkiem, poskładaliśmy życzenia, pokolędowaliśmy i przyszedł czas na moją niespodziankę. Zszedłem na dół do samochodu pod pretekstem przyniesienia prezentów, które od samego rana schowane są w szafie naszej sypialni. Otworzyłem bagażnik wyciągając z niego piękny bukiet czerwonych róż takich samych jakie dostała w pierwszy dzień pracy i biorąc w rękę małe różowe pudełko w kształcie serca. Wchodząc na piętro naszego mieszkania strasznie bałem się jej reakcji. Wchodziłem do salonu w którym czekali już wszyscy zgromadzeni goście. Ukląkłem na kolano i powiedziałem chociaż tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć:
- Monia wiem, że jesteśmy już ze sobą ponad półtora roku może to nie jest zbyt długi okres czasu, ale mam pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?
Zobaczyłem miny zebranych gości. Jednych były zdziwione inni się uśmiechali czekając tylko na słowo tak wypowiedziane przez Monikę. Bałem się tylko, że dostanę przysłowiowego kosza.
- Głupolu tak. Tak zostanę twoją żoną. – usłyszałem.
Założyłem jej pierścionek na palec. Był z diamencikami skromny. Tylko usłyszałem szeptem wypowiedziane mi do ucha zdania. Myślałam, że ty nas chcesz zostawić. Mnie i Piotrka. To przez to wracałeś później z pracy, a ja myślałam, że mnie zdradzasz. Uśmiechaliśmy się do siebie cały czas nie wierząc, że to się naprawdę dzieję.

***
EDIT : Wiem, wiem, że was zaniedbuje. Przepraszam, ale jeśli mam dodawać jakieś niedorobione i nie nadające się wogóle do czytania rozdziały to wolę dodawać rozdział raz na jakiś czas, ale chociaż w miarę porządny i nadając się do przeczytania. Jeśli się ze mną zgadzacie to jest mi lżej na serduchu, a jeśli nie to trudno. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział i nawet nie mam zamiaru obiecywać, że może uda mi się jakoś w tym tygodniu dodać. Nawat nie mam napisanego ani jednego zdania, a co tam się stanie to nie mam zielonego pojęcia.
EDIT 2 : Polska wreszcie wygrała. Jak ja się cieszę. Chyba jeszcze do końca tygodnia mi nie przejdzie. Zapomniałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy zdali maturę w tym roku :) Od piątku kocham Polski, Angielski i Matmę :) Nie ja ją uwielbiam :)

Informacja

Wiem, że praktycznie nikt tego nie czyta. Po statystykach i komentarzy, które jak na razie to nie widać, nie oszukujmy się, ale już niedługo koniec tygodnia się zbliża, a ja nie dodałam jeszcze żadnego postu, posta czy jak tam się to odmienia. Dzisiaj jeśli wogóle będzie post (rozdział) to nawet nie mam pojęcia kiedy bo narazie mam brak weny i nic na to nie wskazuje żeby się zmieniło.  Na jutro też nie liczcie bo jak to się poprawnie mówi impreza rodzinna czyli zlot wszystkich ciotek, wujków i nie wiadomo nawet kogo jeszcze wiatr przygna, a ja będę się tam strasznie nudziła zamiast pisać na laptopie kolejne rozdziały. 
Pozdrawiam z pochmurnego Inowrocławia :)

niedziela, 23 czerwca 2013

Jesień

„ Oooo, cały świat, każdy dzień daje znak
Dziś już wiem, każdy świt, każdy sen
Dziś powie ci
Kocham cię ”

Kamila – Pasujesz

 Kilka tygodni później ...

Jest październik, jesień. Za oknem widać tylko kolorowe liście ze spadających drzew. Pierwsze wielkie kałuże na chodnikach. Plucha. Nie lubię jesieni. Dni są krótkie, szybko staje się ciemno. Jest zimno i pochmurno. Zawsze w tym czasie miałam doła, ale nie teraz. Teraz mam Maćka. Z Maćkiem jesteśmy parą od kilku miesięcy. Nie powiem, że jest idealnie, bo w każdym związku dochodzi do spięć, nie są to awantury, ale z ulgą w sercu mogę powiedzieć, że decyzję, którą podjęłam kilka miesięcy temu żeby być z nim i  do dzisiejszego dnia nie żałuje. Coraz bardziej się rozumiemy. Praktycznie dogadujemy się bez słów. Ostatnio nawet Marika z Michałem stwierdzili, że dogadujemy się jak stare dobre małżeństwo. Zawsze czymś mnie zaskoczy, a to telefonem w środku nocy, a to, że w środku nocy potrafi przyjechać do mnie z pizzą naszą ulubioną capriciosą z podwójnym sosem czosnkowym. Chociaż zawsze zastanawiam się skąd on w środku nocy ją kupił. Wątpię, żeby ją zrobił swoimi wielkimi rękami. Maciek coraz częściej zostaje u nas na noc, nie zawsze pomiędzy nami dochodzi do scen łóżkowych, ale siedząc przy mnie i tuląc mnie wreszcie czuję się bezpieczna. Chociaż nie udajmy, że jesteśmy jakimiś aniołkami. O nie !!! Czasami ja z Piotrkiem zostajemy u niego na noc. Jednak rzadko. Nie potrafię się wyspać na jego łóżku jest dla nas zbyt małe. Co chwilę myślę, że za chwilę spadnę jednak zawsze w ostatniej chwili Maciek ratuje mnie przed upadkiem, przyciągając do siebie tak mocno jak tylko można i nie mam zielonego pojęcia jak on to robi. Nigdy nie przypuszczałam, że po tym co mnie spotkało na nowo się przed kimś otworze, że go pokocham. Mój były mąż wreszcie przestał nas nachodzić i nękać. Mimo, że nie zabroniłam mu kontaktów z synem, to nie odwiedza go tak często jak wcześniej. Czasami zdarza się, że Piotrek widzi go raz na miesiąc, a nawet i więcej. Alimenty zawsze płaci nawet przed czasem. Chyba wreszcie zrozumiał swoje idiotyczne zachowanie i stara się nie popełniać tych samych błędów co wcześniej. Z tego co mi wiadomo to nie ma nowej kobiety, dziewczyny czy jak tam jej można mówić. Nie żebym się interesowałam jego życiem, ale niestety nasi wspólni przyjaciele czasami przy mnie wspominają co się u niego dzieje. Wiem, że nie robią tego specjalnie, ale czasami wymsknie im się kilka słów, których nie chcieliby powiedzieć. Zawsze przepraszają za swoje zachowanie, jakby mieli za co. Widać wszystkie musiały wreszcie zrozumieć jaki to jest cham i prostak, że nie potrafi utrzymać rąk przy sobie. Piotrek coraz rzadziej tęsknił za nim. Coraz mniej o nim mówi. Ostatnio nawet powiedział, że woli spędzać czas z Maćkiem niż z nim. Swoim tatą. Niby nie jest mi bliskim to strasznie zrobiło mi się głupio z tego powodu. Jednak wiem, że Maciek nie zastąpi mu ojca, ale chciałabym, aby kiedyś w przyszłości nim został. Widać po nim, że bardzo mu zależy na tym, aby Piotrek go zaakceptował. Coraz częściej wychodzą razem we dwoje zostawiając mnie samą abym w tym czasie mogła sobie odpocząć, albo żebym wyszła do fryzjera, kosmetyczki czy nawet na babskie zakupy. Mają swoje sekrety, o których nie chcą mi powiedzieć. Kiedyś z każdą błahostką przychodził do mnie, do swojej ukochanej mamy, a teraz biega do Maćka albo prosi mnie żebym po niego zadzwoniła. On jest na niego każde zawołanie. Potrafi nawet przyjechać do nas, aby uśpić małego kiedy tylko on sobie zażyczy. Jego oczkiem w jego głowie. Ja wciąż pracuje jako sprzątaczka w kancelarii, lecz ze względu na tą atmosferę jaka jest nie zmieniłabym tej pracy na żadną inną. Niby praca nie, o której myślałam po zakończeniu studiów, ale za to jaka jest fajna. Szara codzienna rzeczywistość. W Marice odnalazłam przyjaciółkę, która zawsze pomoże, doradzi. Lubimy razem plotkować szczególnie o swoich facetach, bo wreszcie Marika znalazła swoją drugą połówkę. Jest szatynem, wysokim szatynem o niebieskich oczach. Był tak jak Marika z Wrocławia, nawet wcześniej chodzili do tej samej ponadgimnazjalnej szkoły tylko, że do innych klas. Poznali się w Bełchatowie na szkoleniu dla sekretarek i asystentów w kancelariach. Wystartowali w jednym z kilku konkursów i wygrali bilety na charytatywny mecz PGE Skry Bełchatów – Reprezentacja Polski, który miał się odbyć u nas we Wrocławiu na Hali Stulecia. Pamiętam jak kilka dni przed spotkaniem siatkarskim Marika przeżywała w co miała się ubrać. Czy w barwy narodowe, czy jakoś inaczej, czy tak po prostu zwyczajnie. Oczywiście wszystko na drugi dzień mieliśmy opowiedziane, o zagrywkach, blokach czy atakach, ale nas interesowało czy są razem, czy osobno. Od razu było widać, że pomiędzy nimi coś iskrzy. Po razem spędzonym meczu i kilku spotkaniach w kawiarni spróbowali tak jak ja z Maćkiem dać sobie szanse. Kto nie ryzykuje ten nie żyje. Strasznie ucieszyłam się gdy usłyszałam tą nowinę. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak zostaną parą. Widać, że im się układa i oby tak dalej. Jedyną osobą w kancelarii, która niemiała swojej drugiej połówki to był Michał. Nie chcieliśmy go swatać, ale z drugiej strony chcieliśmy, aby miał wspaniałą dziewczynę, później żonę i ukochane dzieci. Dla niego najważniejsza byłą praca. Zamiast w weekendy mimo naszych próśb i błagań wyjść z nami do jednego z Wrocławskich klubów, pobawić się, to on wolał siedzieć na kanapie z pilotem w ręku przygryzając chipsy lub tego typu rzeczy oglądając swoje ulubione mecze siatkarskie. Zawsze od kiedy go pamiętam był nieśmiały, trzymający się z boku, z poczuciem humoru, zwykłym chłopakiem. Takiego go zawsze lubiłam. Cichy, skromny Michał. Zawsze pomocny. Nawet jeśli bym potrzebowała od niego pomocy w środku nocy przyjechałby jak szybko się by dało. Najważniejsi byli dla niego bliscy, nigdy nie pamiętał o sobie. Pamiętam gdy razem chodziliśmy razem do klasy w liceum dziewczyny biły się o niego, ubierały najlepsze ciuchy jakie miały, całymi godzinami patrzyły się w lustro zmieniając co chwilę fryzurę, na przerwach okupywały łazienki poprawiając swój wcześniej zrobiony nienaganny makijaż, jeśli go w ogóle tak można to nazwać, a on nie chciał być z żadną. Trochę nie dziwię się mu ja takiej tapeciary i stojącej pół dnia dziewczyny też bym nie chciała. Zresztą on zasługuje na kogoś lepszego. Próbowały na niego swoje różne sztuczki jednak nic im to nie dało. Olał je. On wolał samotność. Często razem z Maćkiem i Piotrkiem wpadaliśmy do niego zapraszając go albo na obiad albo na kolację, do kina czy obojętnie gdzie tylko żeby wyszedł z domu. Nie zawsze chciał przyjść. Nie chcieliśmy się wtrącać w jego życie. Jednak mieliśmy nadzieję, że wreszcie znajdzie sobie kogoś.
***
No przegrali no :( Jestem załamana :( Czasu brak, weny brak. Dobrze, że słońce świeci za oknem. Dni Ina uważam za udane :D

piątek, 14 czerwca 2013

Urodziny


Kilka dni później...

Dochodziła godzina 18. W domu zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Jednak na twarzy Piotrka widać było zdziwienie, że jeszcze niema ojca, jednak razem z Maćkiem pocieszaliśmy go, że za chwilę będzie. Mały rozpakowywał prezenty, które dostał i cieszył się, że dostał ich aż tak wiele. Wszystkich ucałował jak to miał w zwyczaju. Było już 5 minut po godzinie 18, a ojca Piotrka co nie było to nie było. Usłyszałam dzwonek do drzwi i zobaczyłam go na klatce schodowej bloku, w którym mieszkałam wraz z Piotrkiem, ale niestety nie zastałam go samego. Przyszedł z nowo poznaną przez niego dziewczyną, jeśli tak w ogóle mogę ją nazwać. Nie wyglądała na taką, która zachowuje się jak normalny człowiek. No i tym razem moja intuicja mnie nie zawiodła. Po spędzeniu kilku minut w jej towarzystwie czekałam tylko kiedy opuszczą nasze mieszkanie. Zachowywała się jak rozkapryszone dziecko, któremu rodzice nie kupili obiecanej zabawki. Pani co mówi bułkę przez bibułkę. Wydziwiała. Jezu niech wreszcie pójdą sobie – pomyślałam.  Do tego wyglądała jak Pani co czeka przy ulicy na klienta. Jeszcze krótszej spódniczki nie mogła założyć. Rozumiem, że nie wszyscy mają w co się ubrać, ale bez przesady. Chociaż by mogła w normalne, czyste ubrania, aż wstyd mi było przed zaproszonymi gośćmi za nią. Piotrek zdmuchnął świeczki, a ja pokroiłam tort. Z pomocą Macka szybko każdy z gości zaproszonych na tą uroczystość w ręku miał kawałek świeżo upieczonego tortu. Próbowałam jak tylko mogłam, aby mój były mąż nie spędził ani chwili sam na sam z Maćkiem. Wiedziałam, że on jest nie obliczalny i nie wiadomo co by mu w tej pustej głowie zrodziło. Udawałam szczęśliwą, a tak naprawdę bałam się o niego. Nie chciałam już więcej awantur. Szczególnie dzisiaj. To był dzień Piotrka i nie chciałam, aby ktoś go zniszczył. Modliłam się tylko o to, aby nic nie wymyślił. Byłam zła na niego, że w ogóle przyszedł na te urodziny. Wiem, że jestem egoistyczna, ale, że jest jego ojcem to nie znaczy, że musiał być jeżeli nasze stosunki niebyły normalne. Wiem, że przychodząc na te urodziny robił Piotrkowi radość i nie gniewam się na niego za to. Dla mnie najważniejsze było to, że Piotrek był szczęśliwy, a nie to czy my się lubimy czy nie. Co chwilę spoglądałam raz na niego raz na mojego ukochanego. Zaproszeni goście bawili się z Piotrkiem, a ja w tym czasie poszłam do łazienki, a to co zastałam po tym jak wyszłam przeszło moje całe mniemanie. Ojciec Piotrka dawał tej tlenionej, wytapetowanej, suchej blondi jakieś pieniądze, żeby ta przed nami udawała jego nową wybrankę. By się lepiej wstydził. Jednak nie zdziwiło mnie jego zachowanie. On jest do wszystkiego zdolny. Chciał się pokazać, że mu się też udaje i, że zmienia je jak rękawiczki. Jednak nie wyszły mu te kłamstwa. Kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety. Gdy zobaczył mnie patrzącą się na nim z uśmiechem na twarzy nie wiedział co ma zrobić. Udawał takiego jakiego nie jest i dobrze mu tak. Pożegnali się z Piotrkiem tłumacząc mu, że jutro musza pójść do pracy. W niedzielę?? Dziwne. Jednak wszyscy cieszyli się, gdy wreszcie on ze swoją napompowaną lalą opuścił mieszkanie. Wszyscy pomału zaczęli rozchodzić się do domów, a przede mną w zlewie czekała duża sterta nie umytych naczyń. Nie miałam siły już dzisiaj ich myć. Myślałam tylko o gorącej kąpieli z wielką pianą. Udałam się do łazienki. Przygotowałam sobie wodę do kąpieli, wlałam do niej aromatyczne olejki i płyny do kąpieli po czym zanurzyłam się  aż po czubek głowy. Po wyjściu z łazienki udając się do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że za drzwiami stał Maciek z dużym bukietem czerwonych róż prawie takich samych jakie dostałam od niego i od Michała w pierwszy dzień w pracy. Bez wahania otworzyłam mu drzwi. Ubrana w różowy szlafrok przyglądałam się bezcennej minie Maćka spoglądająca z uśmiechem na mnie. Wstawiłam w duży szklany wazon odebrane wcześniej od niego kwiaty. W tej sekundzie poczułam, że na moich biodrach są jego dłonie. Tak jego dłonie. Wiedziałam, że przyjdzie ten czas, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Zamaszystym ruchem przekręcił mnie szybko jak tylko mógł, a ja. Ja, wylądowałam w jego ramionach, podpierając się blatem kuchennym, namiętnie go całując, a on tez odwzajemniał moje pocałunki. Całował mnie po szyi, ramionach, twarzy. Po kilku sekundach na podłodze leżał już mój różowy szlafrok i jego ciemno-szara bluzka. Nie wiem dlaczego dałam się ponieś emocjom, jednak wiedziałam, że tego pragnę. Wiedziałam, że nie będę tego żałować. Chwyciłam nogami się jego bioder i udaliśmy się do mojej sypialni. Gdy tylko doszliśmy do niej poczułam jego zawahanie.
- Tego chcesz. – zapytał.
- Tak właśnie tego chce. – odparłam cicho ściągając jego spodnie.
Próbował odpiąć mi biustonosz jednak widziałam, że nie daje sobie z nim rady.
- Kochanie to jest dla ciebie za trudne. Niemożliwe. Postaraj się bardziej. To jest takie proste – powiedziałam zachęcająco do niego wiedząc, że się speszył.
Z moją małą pomocą po kilku sekundach pozbyłam się stanika, który wylądował na dywanie, a po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Jednak nie przeszkadzało nam to. Nie teraz. Byłam oparta o ścianę, a on zasypywał mnie pocałunkami. Całował mnie tak namiętnie. Czułam, że ściana jest zimna jednak wcale nie przeszkadzało mi to. Czułam, że to co za chwilę się stanie wynagrodzi mi to. Kiedy dotykał moje piersi, brzucha i innych części ciała jakie tylko były w jego zasięgu, usłyszeć było można moje ciche pojękiwania. Chociaż starałam się, abyśmy nie zakłócali ciszy nocnej, aby nie obudził się Piotrek i nie usłyszeli nas sąsiedzi, ale nie mogłam się powstrzymać. To było dla mnie zbyt trudne, zbyt silne dla mnie. Po kilku sekundach poczułam, że już dochodzimy do szczytu. Byliśmy w objęciu najbliżej jak tylko się dało. Nigdy nie czułam się tak bezpieczne. Nigdy !!!
- Kocham cię!!! – szepnęłam wprost do jego ucha, nie mając siły na głośniejsze powiedzenie tych dwóch słów, chociaż chciałam to wykrzyczeć tak, aby usłyszał cały świat. Poczułam tylko, że wbijam się paznokciami (szponami) w jego plecy. Musiało go boleć.
Przemogłam się i w końcu powiedziałam do niego te dwa proste słowa, te dziewięć liter, te trzy sylaby. Nie czekałam zbyt długo na jego odpowiedź.
- Ja ciebie też. Nie wiesz nawet jak bardzo. – dodał, coraz bardziej fundując mi rozkosz.
Kochaliśmy się całą noc. Nie liczę ile razy dochodziliśmy do szczytu. Nad ranem wykończeni padliśmy nawet nie wiedząc kiedy. Śpiąc w jego ramionach, wtulona do jego torsu, przykryta pod jedną kołdrą po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam szczęśliwa i czułam się bezpiecznie. Nie chcę porównywać go do innych moich partnerów seksualnych, ale naprawdę z nim poczułam co to jest sex. Był delikatny, a zarazem namiętny. Wiedział czego ja tak naprawdę potrzebuję. Pieścił moje ciało. Obdarowywał mnie pocałunkami. Dotykał je tak, abym co chwilę dochodziła do szczytu. Czułam się tej nocy z nim cudownie. Cudownie to nawet za mało powiedziane. Nie żałuje swojej decyzji. Mimo, że po porodzie zostało mi kilka rozstępów na brzuchu, a moje piersi przez to, że karmiłam Piotrka piersią nie były już tak jędrne jak wcześniej, ale przy nim czułam się atrakcyjna. Nie dawał mi znaków, że coś jest ze mną nie tak. Wręcz przeciwnie. Oboje dawaliśmy z siebie ile tak naprawdę mieliśmy siły. Jeśli tylko noc była by dłuższa na pewno wykorzystalibyśmy ją jeszcze bardziej.

sobota, 8 czerwca 2013

Śniadanie


Wstałem na zegarku wskazówki wskazywały godzinę 6:52. Szybko się ubrałem i spojrzałem tylko czy Monika już nie wstała. Po cichu poszedłem w kierunku jej sypialni. Spała. Tak samo słodko jak wczoraj. Z uśmiechem na twarzy. Ciekawe co tak przyjemnego jej się śniło. Jeszcze przez chwilę patrzyłem na nią po czym opuściłem pokój. Ruszyłem w stronę kuchni, w trakcie dojścia do niej zastanawiałem się co mam przyrządzić na to śniadanie. Nagle usłyszałem głos dziecka. Od razu poszedłem do pokoju Piotrka. Nie spał. Ubrałem go w pięknie pachnącą bluzkę na krótki rękaw z motywem spidermena, krótkie czarne spodenki, a na nóżki założyłem mu brązowe sandałki, które razem z Moniką kupiliśmy mu na zakupach kilka dni temu. Uczesałem jego bujne blond włosy. Pewnie nie poszło mi tak szybko jak Monice czy też babci, ale i tak byłem z siebie zadowolony. Mały nawet ani razu nie zapiszczał, nie zapłakał, pomagał mi i razem jakoś szybciej nam to poszło. Poszliśmy razem do kuchni. Postanowiliśmy nie budzić jeszcze Moniki. Raczej kuchnia to nie klimaty dla mnie, ale dla niej nie przeszkadzało mi to. Dla niej mogłem zrobić wszystko tylko żeby ze mną była szczęśliwa i czuła się bezpiecznie. Otworzyłem jej srebrną lodówkę. Po raz pierwszy nie zobaczyłem tam tylko światło, jak w mojej. Wyciągnąłem z niej potrzebne składniki do zrobienia śniadania. Ser, szynka i karton jej ulubionego soku pomarańczowego. Piotrek we wszystkim mi pomagał. Był bardzo dzielny jak na takiego dużego chłopca przystało. Nawet nie wiem kiedy już wstawiliśmy do opiekacza kanapki. Szybko wstawiłem wodę na kawę, a do dzbanka wlałem mleko. Tosty już były zrobione i ciepłe. Po chwili z Piotrkiem stałem już z dużą tacą w ręku w drzwiach jej sypialni. Niechciałem jej budzić, lecz zanim by się obudziła wszystko na pewno by wystygło. Miałem tylko nadzieję, że jej zasmakuje. Choć naprawdę się starałem nie do końca byłem pewny czy wszystko to co zrobiłem jest jadalne. Z uśmiechem na twarzy podszedłem bliżej jej łóżka i przytaknąłem tylko Piotrkowi, że wreszcie już może obudzić swoją mamę. Widziałem jak ona jest dla niego ważna. Nawet ważniejsza niż dla mnie. Obudziła się. Zobaczyłem w jej oczach zdziwienie. Chyba nie do końca wiedziała, że to wszystko co jest na tacy zrobiliśmy sami. Jednak gdy uświadomiła sobie, że to nie jest sen tylko rzeczywistość nie wiedziała co ma powiedzieć. Zamurowało ją.  Dosłownie. Po kilku minutach z tacy wypełnionej po brzegi kanapkami zostały tylko okruszki i trochę niedopitej przeze mnie kawy. Wstawiłem wszystkie naczynia do zmywarki, nastawiłem odpowiedni program i wróciłem do nich jak najszybciej się dało. Poczułem ciepło bijące od nich. Jeszcze przez ponad pół godziny leżeliśmy w trójkę na łóżku. Rozmawialiśmy.

*** 

Po ubraniu, pościeleniu łóżka i posprzątaniu w kuchni po śniadaniu postanowiliśmy, że dzisiaj wybierzemy się na długi spacer, a później pójdziemy do lodziarni. Wiedziałem, że ten dzień będzie inny niż te poprzednie i nie tylko, że spędzam go z osobami, które kocham, lecz dlatego, że spędzamy go we trójkę. Mimo, że Piotrek nie jest moim synem, kocham go z całego serca. Jeśli stała by mu się krzywda nie darował bym to sobie. Nigdy nie chce zastąpić mu ojca, ale jest dla mnie ważny tak samo jak Monika. Chciałem uchronić ich przed wszystkim, czym tylko się dało. Zamartwiało mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego ojciec Piotrka nie chce dać nam spokoju i odciąć się od nas. Nie interesował się, ani Piotrkiem, ani tym za co mają jeść dopóki nie zacząłem spotykać się z Moniką. Nie ukrywam strasznie jego zachowanie mnie irytuje. Jakby chciał nam pokazać, że nie uda nam się, że się rozstaniemy. Jego niedoczekanie. Specjalnie przyjeżdża niespodziewanie i jeszcze ma do nas wielkie pretensje, że czasami nie ma nas w domu. Jesteśmy młodzi więc po co mamy się dusić w domu jak możemy w dobrą pogodę wyjść na spacer czy nawet pójść do rodziców Moniki na obiad czy nawet tak tylko w odwiedziny. Docina mi za każdym razem kiedy tylko się da, lecz to co on mówi do mnie nie interesuje mnie. Nie dam się wyprowadzić z równowagi. Przysięgłem to sobie. Nie robię to dla siebie, lecz dla nich. Bo oni są dla mnie najważniejsi. Nie chce widzieć, żeby cierpieli przeze mnie. Już za dużo w swoim życiu się wycierpieli. Kłótnie, a później rozwód i znowu kłótnie. Jednak wiedziałem, że to nie koniec. Jeszcze za mało namotał w już teraz mogę to śmiało powiedzieć naszym życiu. Boje się, że on nie odpuści, że strasznie namota w naszym życiu. Po jego zachowaniu jestem pewny, że jest zdolny do wszystkiego. Boję się o nas, bo nie wiem czy on nie zrobi im krzywdy. Kiedyś chciałem mu wszystko powiedzieć co o nim myślę, lecz widok prawie zapłakanych oczu Moniki pohamował mnie do zrobienia tego czynu. Nie chciałem, żeby płakała przeze mnie. Chociaż jestem pewny, że należałoby mu się. Jednak ze względu na nich nie wiem jak to dalej by się potoczyło. Może nie tylko na pojedynku słownym by się skończyło, a tego bym nie chciał. Nie wiem do czego on jest zdolny. Kiedyś nawet po awanturze, którą jej zgotował zaproponowałem im, że zostanę u nich na noc, albo chociaż do momentu, w którym się uspokoją. Nie zgodziła się na to. Udawała silną, ale nie zawsze trzeba. Miała mnie. Chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa. Chciałem, żeby mogła mi zaufać. Zawsze była uparta i samodzielna, a ja nie potrafiłem tego zrozumieć. Wiedziała, że zawsze może na mnie liczyć, że może zawsze do mnie zadzwonić, a ja jak tylko najszybciej się da będę przy niej. Jednak obiecała mi, że jeśli jeszcze raz takie coś zrobi zadzwoni po policję. Kilkakrotnie w nocy pod wpływem alkoholu walił do ich drzwi i próbował wejść do mieszkania wywarzając je. Jednak nie udawało mu się. Wykrzykiwał na całej klatce schodowej jaka ona jest. Pomimo tego, że nie była to prawda, a sąsiedzi wiedzieli o tym bolały ją jego słowa. Nie docierało do niego fakt, że nie chce go widzieć w swoim życiu. Był nieugięty. Nawet nie reagował na to, że sąsiedzi mieli zamiar zadzwonić na policję. Po ostatnim jego wybryku zrobili to. Policja zabrała go i posiedział sobie w wytrzeźwialce 48 godzin i zapłacił karę pieniężną, jednak on nie zmądrzał. Myślałem, żeby zaproponować jej pozew o nie zbliżaniu się do niej i do dziecka, jednak nie zgodziłaby się na to. Wiedziała, że jest między młotem, a kowadłem. Z jednej strony nie chciała zabraniać mu kontaktów z synem bo wie jak bardzo Piotrek tęskni za nim, a z drugiej strony bała się tego co znowu wymyśli. Mimo, że jestem prawnikiem też nie wiem co mam zrobić. Nie naciskałbym na nią. To by była tylko i wyłącznie jej decyzja, chociaż widziałam jak się zamartwia. Nie były to dla niej łatwe czasy. Mimo, że byliśmy ze sobą dość długi czas ja do końca nie wiedziałem jak mogę jej pomóc. Nie otworzyła się tak jak myślałem, że się otworzy. Dawałem jej czas bo wiedziałem, że  nie jest jeszcze gotowa na to by mi zaufać, by się otworzyć, by powiedzieć o wszystkich problemach o tym co wcześniej wydarzyło się w jej życiu. Chciałem tylko aby dzisiaj on nie zepsuł nam tego dnia swoją niezapowiedzianą wizytą.

***
Komentarz odautorski nikły. Czasu brak :( Przepraszam za to, że rozdział jest krótki , że musieliście tak długo czekać na niego :) Jeszcze raz przepraszam. Liga Światowa :) Nie ma to jak usiąść przed telewizorem z paczką chipsów dopingując z całych sił naszych chłopaków :) A dzisiaj gardło ledwie co przemawia i wcale się nie dziwię dlaczego. Raz się żyje :) Niestety nasi przegrali, ale z Brazylią ciężko było nam z nią wygrywać. Jutro Łódź :) Niedziela będzie dla nas :)
Pozdrawiam z wreszcie doczekanego upalnego Inowrocławia :) Jak ja kocham słońce :)

niedziela, 2 czerwca 2013

Prezent

Poprzedni weekend z Mariką spędziłam bardzo udanie. Byliśmy w galerii, nakupowaliśmy dużo niepotrzebnych rzeczy, które najchętniej bym oddała do sklepu, ale cóż zawsze tak jest jak dwie dziewczyny razem wybiorą się na zakupy, dużo rozmawialiśmy i oglądaliśmy filmy ( komedie romantyczne ) siedząc na kanapie jedząc popcorn i tego typu świństwa. Minął on zbyt szybko. Tydzień w pracy nie minął tak szybko jak wcześniejszy weekend, ale o wiele szybciej niż w tamtym tygodniu. Mimo, że od kilkunastu dni byłam z Maćkiem wciąż nie potrafiłam się przełamać i powiedzieć o moim wcześniejszym życiu zanim go poznałam i zanim zostaliśmy parą. Ciągle zadręczały mnie myśli czy naprawdę chciałabym z nim być. Patrzyłam na siebie w lustrze i nie potrafiłam zadać sobie pytania czy wiedząc jaka jestem nie chce być ze mną tylko z litości. Kochałam go, ale to nie była taka miłość jaką obdarowywałam wcześniej mojego byłego męża. Trzymałam go na dystans. On tak bardzo się starał. Nie zawsze wychodziło mu to, ale próbował. Nawet niektóre wpadki nie zniechęcały go. Wręcz przeciwnie starał się jeszcze bardziej. Zbliżały się 2. urodziny Piotrka. Zanim się spostrzegłam, że to już za tydzień,  wszystko było już dawno załatwione. Maciek z moją mamą wszystko kupili, zaprosili najbliższych gości, nawet ojca Piotrka, co mnie nieco zdziwiło. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak dobrze ich mieć. Od razu się polubili. Z tatą było trochę gorzej. Krótko mówiąc nie wrzucili się sobie w ramiona. Ojciec trzymał go na dystans. Po ostatnim co mnie spotkało stał się ostrożny, patrzył ciągle na Maćka, nawet czasami wydawało mi się, że go obserwuje. Patrzy na każdy jego ruch. Na to co robi. Jak się do mnie odnosi. Tylko najgorsze mnie nurtowało. Wiedziałam, że w tym dniu, w dniu urodzin Piotrka, prawdopodobnie ojciec Piotrka spotka się z nim i modliłam się tylko tego żeby czegoś sobie nie zrobili. Bójka albo coś innego. Maciek jest zazwyczaj osobą spokojną, ale nie wiadomo co może mu powiedzieć i nie wiadomo co może się stać. Mogą puścić mu nerwy i jeszcze może dojść do rękoczynów, czego bym nie chciała. Nie chciałabym aby całe te zajście widział Piotrek. Już za dużo wycierpiał. Wiem, że nie przepadają za sobą, ale w ten dzień nie powinni myśleć o sobie tylko o Piotrku, bo to w końcu jest jego święto. Nie o sobie. Prezent?? To jest jedyna rzecz, która jeszcze nie została kupiona, albo zamówiona. Po raz pierwszy w życiu nie wiem co mam kupić. Co można kupić 2 – letniemu dziecku?? – myślałam. Klocki lego?? Nie on jest jeszcze na to za mały. Jeszcze połknie i lepiej nie mówić co może mu się stać. Piłka?? Nie ma nawet dwie to po co mu będzie trzecia. Samochody, koparki, wywrotki lub tego typu zabawki, odpadają bo dosyć, że ma tego pełno to jeszcze dziadki powiedzieli, że mu kupią. Już wiem, kupię mu rower taki z doczepianymi kółkami, trochę większy, żeby mógł sobie trochę więcej na nim pojeździć. Po kilku chwilach zadzwoniłam do Maćka. Facet raczej powinien bardziej znać się na rowerach. Umówiliśmy się dzisiaj na godzinę 13. Miał po mnie przyjść, po czym udamy się na zakupy. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie patrząc na zegarek wiedziałam, że to może być on bo innych osób się nie spodziewałam. Tym razem tez się nie myliłam. To był on we własnej osobie. Ubrany w ¾ rękawa koszulę w czerwono-białą kratę, rozpiętą przy szyi, którą w tym tygodniu kupiliśmy w galerii handlowej jak byliśmy na zakupach oraz jasno szare materiałowe spodnie do kolan, z dużymi kieszeniami po bokach i białymi, wielkimi słuchawkami na szyi. Uwielbiał słuchać dobrej muzyki. Chociaż jemu będę wiedziała co mam kupić na najbliższe urodziny. Płytę, z ulubioną przez niego muzyką. Najchętniej to by słuchał ją bez przerwy. Gdzie tylko się dało. Nawet kiedyś uznałam go za muzykocholika. Po czym tylko uśmiechnął się najszerszym uśmiechem do mnie jakim tylko potrafił, nie mówiąc kompletnie nic. Z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy na zakupy. Wchodząc do sklepu powiedziałam do niego.
-Tylko wiesz, nie od razu musimy kupić tego roweru jeszcze został nam tydzień do urodzin Piotrka więc jak w tym sklepie nie znajdziemy nic takiego co by nam się spodobało to pójdziemy do następnego i następnego, aż w końcu znajdziemy ten, który nam się podoba.
-Dobrze szefowo. – dodał.
-Szefowo?? No bez przesady. – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Weszliśmy do sklepu i już mniej więcej wiedziałam jak wyglądać powinien ten rower. Na pewno nie powinien być różowy, z kokardkami, frędzelkami czy nie wiadomo z czym jeszcze. Nie w tym sklepie nie było takiego jaki ja sobie wymarzyłam. Więc w poszukiwaniach wybraliśmy się do następnego sklepu. W nim też  nie znaleźliśmy takiego jakiego chciałam kupić. Może ja mam za duże wymagania. – rozmyślałam dość długo. Wchodząc do ostatniego sklepu jaki dzisiaj mieliśmy odwiedzić od razu zobaczyłam niebieski rower, z koszykiem z przodu i z tyłu, z dzwoneczkiem, który dość głośno i ładnie dzwonił. Wyobrażałam sobie jak niedługo będziemy wyruszać na wycieczki rowerowe. We trójkę. Ja, Piotrek i Maciek. Szturchając Maćka pokazałam mu ten rower. Po jego minie nie wiedziałam czy to dobry wybór czy nie. Jednak przez sprawdzenia przez Maćka roweru postanowiliśmy go kupić. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze po papier i dużą czerwoną wstążkę w którym zapakujemy mój prezent bo Maciek już dawno kupił nie chcąc się pochwalić co to jest. Wiedziałam tylko, że nie był to zwykły prezent. Maciek ma duże poczucie stylu, umie doradzić, chociaż akurat to w wybieraniu prezentu dla 2 latka nie było mu potrzebne. Tylko moja mama wiedziała co kupił, lecz za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć. Próbowałam różnymi sposobami ją przekupić, żeby mi powiedziała, ciągałam ją za język, ale nie dała za wygraną. Powiedziała tylko, że na pewno mi się spodoba. Wkraczając do mieszkania myślałam gdzie mogę schować rowerek. Jednak z opresji wybawił mnie Maciek proponując, że zniesie go na parking do samochodu i schowa go w bagażniku. Mój wybawca. – pomyślałam. W tym czasie ja już przygotowywałam kolację. Mimo, że wczoraj byłam na zakupach moja lodówka nie była zbyt dużo wyposażona. Było tylko trochę pomidorów, sałata, rzodkiewka, śmietana, trochę szynki w plastrach i wiele innych rzeczy. Postanowiłam, że zrobię makaron z sosem pomidorowym. Mam nadzieję, że Maćkowi zasmakuje bo naprawdę staram się żeby wszystko wyszło tak jak sobie zaplanowałam. Nie, że jestem jakimś amatorem w kuchni, ale jak coś się bardzo chce to przeważnie nic nie wychodzi. Nawet woda  na kawę może się przypalić. Maciek już przyszedł i pomógł mi położyć zastawę, kieliszki i sztućce na stół. Otworzył wino, które nawet nie pamiętam kiedy kupiłam. Pewnie na tych ostatnich zakupach z Mariką tylko musieliśmy nie zdążyliśmy je wypić oglądając filmy. Zapomniał tylko o serwetkach, które szybko położyłam na stole aby nie wystygło nam danie, które wcześniej przygotowałam. Po zjedzeniu kolacji usiedliśmy na kanapie z kieliszkami pełnego słodkiego czerwonego wina, jak stare dobre małżeństwo. Tak jak stare dobre małżeństwo. Oglądaliśmy w telewizji jakąś, nawet dobrą komedię romantyczną. Wiedziałam, że Maciek nie lubi takich filmów, bo to takie filmy dla dziewczyn, ale nie okazywał mi tego. Widziałam, że nawet pewnie nie wie co się dzieje w tym filmie, a ja nie miałam zamiaru go o to wypytywać. W pewnym momencie zamknęłam oczy i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

*
 
Monika zasnęła na moich kolanach. Wyłączyłem telewizor i postanowiłem, że weznę ją na ręce i odniosę ją do sypialni. Wyglądała tak słodko jak spała. Niechciałem ją budzić. Widziałem, że jest strasznie zmęczona. Przecież dzisiaj tyle się nachodziliśmy. Udaje kobietę, która jest silna, a w środku była niepewną siebie dziewczyną strasznie skrzywdzoną przez los. Po położeniu na łóżko w sypialni wróciłem do salonu, wyłączyłem telewizor i poszedłem prosto do kuchni. Pozmywałem naczynia po kolacji. Poszedłem do łazienki, umyłem twarz i nie wiedziałem co mam dalej zrobić. Pojechać do domu, czy zostać w mieszkaniu Moniki. Siedząc oparty na krześle w kuchni, postanowiłem, że zostanę. Zdrzemnę się na kanapie w salonie, a jutro przygotuje jej śniadanie do łóżka i razem we trójkę spędzimy tą niedzielę. Ja, Piotrek i Monika.