niedziela, 2 czerwca 2013

Prezent

Poprzedni weekend z Mariką spędziłam bardzo udanie. Byliśmy w galerii, nakupowaliśmy dużo niepotrzebnych rzeczy, które najchętniej bym oddała do sklepu, ale cóż zawsze tak jest jak dwie dziewczyny razem wybiorą się na zakupy, dużo rozmawialiśmy i oglądaliśmy filmy ( komedie romantyczne ) siedząc na kanapie jedząc popcorn i tego typu świństwa. Minął on zbyt szybko. Tydzień w pracy nie minął tak szybko jak wcześniejszy weekend, ale o wiele szybciej niż w tamtym tygodniu. Mimo, że od kilkunastu dni byłam z Maćkiem wciąż nie potrafiłam się przełamać i powiedzieć o moim wcześniejszym życiu zanim go poznałam i zanim zostaliśmy parą. Ciągle zadręczały mnie myśli czy naprawdę chciałabym z nim być. Patrzyłam na siebie w lustrze i nie potrafiłam zadać sobie pytania czy wiedząc jaka jestem nie chce być ze mną tylko z litości. Kochałam go, ale to nie była taka miłość jaką obdarowywałam wcześniej mojego byłego męża. Trzymałam go na dystans. On tak bardzo się starał. Nie zawsze wychodziło mu to, ale próbował. Nawet niektóre wpadki nie zniechęcały go. Wręcz przeciwnie starał się jeszcze bardziej. Zbliżały się 2. urodziny Piotrka. Zanim się spostrzegłam, że to już za tydzień,  wszystko było już dawno załatwione. Maciek z moją mamą wszystko kupili, zaprosili najbliższych gości, nawet ojca Piotrka, co mnie nieco zdziwiło. Po raz kolejny uświadomiłam sobie jak dobrze ich mieć. Od razu się polubili. Z tatą było trochę gorzej. Krótko mówiąc nie wrzucili się sobie w ramiona. Ojciec trzymał go na dystans. Po ostatnim co mnie spotkało stał się ostrożny, patrzył ciągle na Maćka, nawet czasami wydawało mi się, że go obserwuje. Patrzy na każdy jego ruch. Na to co robi. Jak się do mnie odnosi. Tylko najgorsze mnie nurtowało. Wiedziałam, że w tym dniu, w dniu urodzin Piotrka, prawdopodobnie ojciec Piotrka spotka się z nim i modliłam się tylko tego żeby czegoś sobie nie zrobili. Bójka albo coś innego. Maciek jest zazwyczaj osobą spokojną, ale nie wiadomo co może mu powiedzieć i nie wiadomo co może się stać. Mogą puścić mu nerwy i jeszcze może dojść do rękoczynów, czego bym nie chciała. Nie chciałabym aby całe te zajście widział Piotrek. Już za dużo wycierpiał. Wiem, że nie przepadają za sobą, ale w ten dzień nie powinni myśleć o sobie tylko o Piotrku, bo to w końcu jest jego święto. Nie o sobie. Prezent?? To jest jedyna rzecz, która jeszcze nie została kupiona, albo zamówiona. Po raz pierwszy w życiu nie wiem co mam kupić. Co można kupić 2 – letniemu dziecku?? – myślałam. Klocki lego?? Nie on jest jeszcze na to za mały. Jeszcze połknie i lepiej nie mówić co może mu się stać. Piłka?? Nie ma nawet dwie to po co mu będzie trzecia. Samochody, koparki, wywrotki lub tego typu zabawki, odpadają bo dosyć, że ma tego pełno to jeszcze dziadki powiedzieli, że mu kupią. Już wiem, kupię mu rower taki z doczepianymi kółkami, trochę większy, żeby mógł sobie trochę więcej na nim pojeździć. Po kilku chwilach zadzwoniłam do Maćka. Facet raczej powinien bardziej znać się na rowerach. Umówiliśmy się dzisiaj na godzinę 13. Miał po mnie przyjść, po czym udamy się na zakupy. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie patrząc na zegarek wiedziałam, że to może być on bo innych osób się nie spodziewałam. Tym razem tez się nie myliłam. To był on we własnej osobie. Ubrany w ¾ rękawa koszulę w czerwono-białą kratę, rozpiętą przy szyi, którą w tym tygodniu kupiliśmy w galerii handlowej jak byliśmy na zakupach oraz jasno szare materiałowe spodnie do kolan, z dużymi kieszeniami po bokach i białymi, wielkimi słuchawkami na szyi. Uwielbiał słuchać dobrej muzyki. Chociaż jemu będę wiedziała co mam kupić na najbliższe urodziny. Płytę, z ulubioną przez niego muzyką. Najchętniej to by słuchał ją bez przerwy. Gdzie tylko się dało. Nawet kiedyś uznałam go za muzykocholika. Po czym tylko uśmiechnął się najszerszym uśmiechem do mnie jakim tylko potrafił, nie mówiąc kompletnie nic. Z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy na zakupy. Wchodząc do sklepu powiedziałam do niego.
-Tylko wiesz, nie od razu musimy kupić tego roweru jeszcze został nam tydzień do urodzin Piotrka więc jak w tym sklepie nie znajdziemy nic takiego co by nam się spodobało to pójdziemy do następnego i następnego, aż w końcu znajdziemy ten, który nam się podoba.
-Dobrze szefowo. – dodał.
-Szefowo?? No bez przesady. – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Weszliśmy do sklepu i już mniej więcej wiedziałam jak wyglądać powinien ten rower. Na pewno nie powinien być różowy, z kokardkami, frędzelkami czy nie wiadomo z czym jeszcze. Nie w tym sklepie nie było takiego jaki ja sobie wymarzyłam. Więc w poszukiwaniach wybraliśmy się do następnego sklepu. W nim też  nie znaleźliśmy takiego jakiego chciałam kupić. Może ja mam za duże wymagania. – rozmyślałam dość długo. Wchodząc do ostatniego sklepu jaki dzisiaj mieliśmy odwiedzić od razu zobaczyłam niebieski rower, z koszykiem z przodu i z tyłu, z dzwoneczkiem, który dość głośno i ładnie dzwonił. Wyobrażałam sobie jak niedługo będziemy wyruszać na wycieczki rowerowe. We trójkę. Ja, Piotrek i Maciek. Szturchając Maćka pokazałam mu ten rower. Po jego minie nie wiedziałam czy to dobry wybór czy nie. Jednak przez sprawdzenia przez Maćka roweru postanowiliśmy go kupić. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze po papier i dużą czerwoną wstążkę w którym zapakujemy mój prezent bo Maciek już dawno kupił nie chcąc się pochwalić co to jest. Wiedziałam tylko, że nie był to zwykły prezent. Maciek ma duże poczucie stylu, umie doradzić, chociaż akurat to w wybieraniu prezentu dla 2 latka nie było mu potrzebne. Tylko moja mama wiedziała co kupił, lecz za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć. Próbowałam różnymi sposobami ją przekupić, żeby mi powiedziała, ciągałam ją za język, ale nie dała za wygraną. Powiedziała tylko, że na pewno mi się spodoba. Wkraczając do mieszkania myślałam gdzie mogę schować rowerek. Jednak z opresji wybawił mnie Maciek proponując, że zniesie go na parking do samochodu i schowa go w bagażniku. Mój wybawca. – pomyślałam. W tym czasie ja już przygotowywałam kolację. Mimo, że wczoraj byłam na zakupach moja lodówka nie była zbyt dużo wyposażona. Było tylko trochę pomidorów, sałata, rzodkiewka, śmietana, trochę szynki w plastrach i wiele innych rzeczy. Postanowiłam, że zrobię makaron z sosem pomidorowym. Mam nadzieję, że Maćkowi zasmakuje bo naprawdę staram się żeby wszystko wyszło tak jak sobie zaplanowałam. Nie, że jestem jakimś amatorem w kuchni, ale jak coś się bardzo chce to przeważnie nic nie wychodzi. Nawet woda  na kawę może się przypalić. Maciek już przyszedł i pomógł mi położyć zastawę, kieliszki i sztućce na stół. Otworzył wino, które nawet nie pamiętam kiedy kupiłam. Pewnie na tych ostatnich zakupach z Mariką tylko musieliśmy nie zdążyliśmy je wypić oglądając filmy. Zapomniał tylko o serwetkach, które szybko położyłam na stole aby nie wystygło nam danie, które wcześniej przygotowałam. Po zjedzeniu kolacji usiedliśmy na kanapie z kieliszkami pełnego słodkiego czerwonego wina, jak stare dobre małżeństwo. Tak jak stare dobre małżeństwo. Oglądaliśmy w telewizji jakąś, nawet dobrą komedię romantyczną. Wiedziałam, że Maciek nie lubi takich filmów, bo to takie filmy dla dziewczyn, ale nie okazywał mi tego. Widziałam, że nawet pewnie nie wie co się dzieje w tym filmie, a ja nie miałam zamiaru go o to wypytywać. W pewnym momencie zamknęłam oczy i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.

*
 
Monika zasnęła na moich kolanach. Wyłączyłem telewizor i postanowiłem, że weznę ją na ręce i odniosę ją do sypialni. Wyglądała tak słodko jak spała. Niechciałem ją budzić. Widziałem, że jest strasznie zmęczona. Przecież dzisiaj tyle się nachodziliśmy. Udaje kobietę, która jest silna, a w środku była niepewną siebie dziewczyną strasznie skrzywdzoną przez los. Po położeniu na łóżko w sypialni wróciłem do salonu, wyłączyłem telewizor i poszedłem prosto do kuchni. Pozmywałem naczynia po kolacji. Poszedłem do łazienki, umyłem twarz i nie wiedziałem co mam dalej zrobić. Pojechać do domu, czy zostać w mieszkaniu Moniki. Siedząc oparty na krześle w kuchni, postanowiłem, że zostanę. Zdrzemnę się na kanapie w salonie, a jutro przygotuje jej śniadanie do łóżka i razem we trójkę spędzimy tą niedzielę. Ja, Piotrek i Monika.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz