sobota, 29 czerwca 2013

Święta

Rok później ...

Grudzień. Po długich rozmowach postanowiliśmy, że Maciek wprowadzi się do nas. Na początku zastanawiałam się jak to wyjdzie i jak będzie nam się mieszkało, bo tak życie na dwa domy niema żadnego sensu. Mieszkamy razem od czterech miesięcy. Jest coraz bliżej Świąt Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy spędzimy go z rodziną Maćka i moją. Martwię się tylko jak się pomieścimy wszyscy przy jednym stole bo będzie nas w miarę dużo. Jak dobrze naliczyliśmy około dwadzieścia osób. Ciotki, babcie i kuzynki. Gdy było coraz bliżej świąt Maciek coraz dłużej zostawał w pracy, a to wymyślał sobie na poczekaniu gadki dlaczego musiał spotkać się z Michałem, albo z klientem. Troszeczkę przypominała mi się sytuacja z moim poprzednim mężem. Od razu przyszły wspomnienia. Tak bardzo to bolało. Łzy napływały mi do oczu nawet nie wiedziałam kiedy. Z trudem je powstrzymywałam. Nie pokazywałam jak bardzo to przeżywam, jak bardzo się boję, że nas zostawi. Nie chcę tego przeżywać jeszcze raz. Nie chcę aby Piotrek przeżywał to jeszcze raz. Za dużo wycierpiał.

***

Mijały dni, tygodnie, miesiące, a ja coraz bardziej kochałem Monikę. Im dłużej jesteśmy razem tym bardziej się do tego przekonuje. Wprowadziłem się do nich kilka miesięcy temu. Jest dobrze. Nawet bardzo dobrze. Wszystko nam się układa tak jak powinno. Piotrek mnie polubił, a ja traktuje i kocham go jak własnego syna. Zżyliśmy się. Od dwóch tygodni nie myślę o niczym tylko o zbliżających się świętach, które zbliżają się wielkimi krokami. O wigilii. Szykuje dla nich niespodziankę. Tylko Michał tak naprawdę wie co kombinuje kryjąc mnie przed Monią,  bo widzę, że coś zaczyna podejrzewać. Widzę w jej oczach smutek. Nie zachowuje się tak jak ta Monia jaką poznałem i pokochałem. To nie te oczy, które tak błyszczały na mój widok. Widzę, że coś się dzieje. Ja nie chcę jej stracić. Jest dla mnie zbyt ważna, ale nie mogę jej powiedzieć co naprawdę się dzieje.

***

 Przez ten rok działo się dużo rzeczy. Nie zawsze było pięknie i kolorowo. Michał w końcu znalazł dla siebie drugą połówkę i może niektórzy z was się zdziwią, ale jest z Mariką. Tak nie przesłyszeliście się z Mariką tą, która pracuje w kancelarii. Ta, która miała faceta. Jeśli w ogóle taką osobę można tak ładnie nazwać. Skończony cham i tyle.

 Z perspektywy Mariki

Dzień jak co dzień. Praca powrót do domu, ale tym razem tak nie było. Wychodząc z kancelarii przed nią stał Grzesiek mój facet z wielkim bukietem kwiatów, które zaraz mi wręczył jak tylko podeszłam do niego. Dzisiaj nie mieliśmy się spotkać, ale chciał mi zrobić niespodziankę. Poszliśmy się przejść. Szliśmy uliczkami wpatrując się w swoje oczy, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Czuliśmy się jak para nastolatków obejmujących się w miejscach publicznych. Nie zwracaliśmy uwagi na to, że większość ludzi spacerujących czy siedzących na ławkach. Nie patrzyliśmy na ich gesty, nie słuchaliśmy ich słów, które do pięknych nie należały. Mieliśmy wszystko po dziurki w nosie. Odprowadził mnie pod klatkę schodową mojego bloku i teraz zaczęło się piekło. To co się później stało nigdy nie przypuszczałam, że mi się takie coś stanie. Zamknęłam drzwi po  czym udałam się do salonu, w którym stał wazon. Wzięłam go i nalałam do niego wody po czym wstawiłam kwiaty, które dostałam wcześniej od Grześka. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu podbiegłam do nich. W wizjerze zobaczyłam stojącego Grześka czekającego, aż w końcu otworze mu te drzwi. Nie zastanawiając się ani sekundę otworzyłam mu je. Do dzisiejszego dnia żałuje swojej decyzji. Od samego progu zaczął mnie całować. Tak namiętnie. Podobało mi się. Oddawałam mu każdy pocałunek. Całował mnie po twarzy, obojczykach zy też ramionach. Było mi dobrze lecz nie chciałam z nim uprawiać seksu. Nie byłam na to wszystko gotowa. Po chwili moje ubrania zaczęły lądować na podłodze, a ja zaczęłam sprzeciwiać się mu. On jednak nie zrozumiał, że nie chcę i nie mam zamiaru z nim uprawiać seks. Nie dzisiaj. Gdy próbowałam mu się wyrwać, uderzył mnie w polik dając mi „liścia” tak mocno, że trafiłam głową o ścianę. Nie miałam siły. On był silniejszy ode mnie. Uderzył mnie drugi raz potem kolejny i kolejny, aż na chwilę straciłam przytomność. Śmiał się mi prosto w twarz, a ja byłam taka bezbronna. Zacisnęłam zęby i prosiłam boga żeby mi odpuścił, żeby mnie zostawił. Nie miał zamiaru przestać tego robić. Gwałcił mnie. Krzyczałam, lecz nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam jeszcze raz mu się wywinąć jednak nie udało mi się. Prosiłam go aby przestał, lecz on jeszcze bardziej to robił. Nawet nie pamiętam jak długo to robił, ale dla mnie to nie były najlepsze chwile mojego życia. Po tym wszystkim co mi zrobił uciekł krzyczą w drzwiach, że lepiej abym nikomu nie powiedziała co tej nocy się tu wydarzyło i, że nie jestem dobra w te klocki bo z innymi było mu o wiele lepiej. Groził mi, a ja z łzami w oczach wzięłam telefon z torebki, która leżała na podłodze obok łóżka i zadzwoniłam do Michała bo on jako pierwszy pojawił się na wyświetlaczu w wybieranych połączeniach. Nie mogłam, ani jednego słowa wydusić tylko płakałam. Obiecał mi, że będzie jak tylko najszybciej się da. Był po kilku minutach.

Z perspektywy Michała

Dźwięk mojego dzwonka obudził mnie w środku nocy, nawet nie patrzyłem na wyświetlacz tylko od razu nacisnąłem zieloną słuchawkę swojego telefonu. Usłyszałem tylko płacz. Szlochała tylko do słuchawki. Powiedziałem, że będę jak najszybciej będzie to możliwe. Przez całą drogę zastanawiałem się co się wydarzyło. Wiem tylko, że Marika była w kompletnej rozsypce lecz nie przypuszczałem tego co zobaczyłem. Siedziała skulona na podłodze, w kącie, płakała. Po tym co zobaczyłem od razu wiedziałem co się stało lecz nie byłem pewny kto jej to zrobił. Siedzieliśmy razem na podłodze. Po kilkunastu minutach zaczęła pojedynczymi słowami nie mających żadnej spójności opowiadać co stało się tej nocy i o tym jak wcześniej ją traktował. Jak ją wyzywał przy swoich znajomych. Jak ją bił gdy powiedziała coś co mu się nie spodobało, ale tak żeby nikt nie widział. Zagotowało się we mnie. Jakby teraz stanął przede mną nie wiem co bym zrobił. Przysięgłem jej, że już nigdy nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził. Grzesiu niech nie myśli, że nie poniesie żadnych konsekwencji za swoje czyny. Nie zbliży się do niej nawet na pół kilometra zagwarantuje mu to. Postanowiliśmy, że o całej sytuacji nikt na razie się nie dowie. Po południu pojechaliśmy złożyć zeznania. Mariką zajęła się policyjna pani psycholog. Czekałem, aż wyjdzie z gabinetu. Po kilku minutach wyszła. Zostałem zaproszony do gabinetu. Pani psycholog powiedziała jak teraz powinniśmy zachowywać się przy niej. Dostaliśmy namiar na jedną z najlepszych psychologów we Wrocławiu. Umówiłem ją na wizytę, załatwiłem wszystkie formalności związane z zaświadczeniami lekarskimi, obdukcjami. Wiedziałem jak bardzo to przeżywa. Wspierałem ją. Odwiedzałem ją codziennie. Bała się wychodzić z domu. Chodziłem z nią na sesje terapeutyczne. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Zaczęła normalnie jeść i ubierać się. Nie chodziła już po domu z wyciągniętym dresem. Po kilku dniach opowiedziała o wszystkim Monice i Maćkowi. Byli w szoku tak samo jak ja gdy ją zobaczyłem tej nocy. Monika próbowała zabierać ją na zakupy, albo do kina lecz Marika nie chciała ruszać się z domu. Bała się, że ten psychol znowu się na nią rzuci, że znowu jej coś zrobi. Maciek obiecał jej, że jak tylko będzie się czegoś bała lub nawet jakby nic się nie działo, a chciała się komuś wyżalić to ma dzwonić o każdej godzinie nawet w nocy. Po miesiącu od feralnej nocy przyszło zawiadomienie z sądu o wyznaczonej dacie rozprawy sądowej. Widziałem w jej oczach strach, że znowu będzie musiała go spotkać, że znowu go zobaczy. Sprawa zakończyła się takim wyrokiem jakim oboje z prokuratorem chcieliśmy. Dostał 25 lat więzienia za zgwałcenie ze szczególnym okrucieństwem i dożywotni zakaz zbliżania się do Mariki w odległości trzech kilometrów. Może to coś go nauczy i w więzieniu zmieni się. Marika po dwóch miesiącach od rozprawy zaczęła wychodzić na miasto, czy też na drobne zakupy, ale unikała chodzenia wieczorami i w nocy. Coraz częściej na jej twarzy było widać uśmiech. Zaczęła przychodzić do pracy, może nie od razu siedziała po 8 godzin w biurze, ale zawsze coś. Była w otoczeniu, które lubiła. Te wydarzenie jakoś nas zbliżyło. Lubiliśmy ze sobą przebywać. Czuliśmy się jakbyśmy znali się do malutkiego. Czasami nawet porozumiewaliśmy się bez słów. Mijały dni, tygodnie, a ja coraz bardziej się w niej zakochiwałem. Myślałem, że to przejdzie, ale nie stało się tak. Marika w październiku miała urodziny. Rozmawialiśmy długo. Powiedziałem jej, że ją kocham, a ona powiedziała, że na razie nie potrafi mi zaufać nie po tym co ją spotkało, lecz nie powiedziała, że między nami nic nie było i nic nie będzie. Czekałem na jej odpowiedź. Pod koniec listopada zostaliśmy parą. Nigdy nie skrzywdzę, ani nie pozwolę jej skrzywdzić nikomu.

 ***
 
Wigilia. Coraz więcej ludzi w salonie, a stół uginał się od potraw które przyrządziła Monia wraz z moją i swoją mamą. Z Piotrkiem oglądaliśmy niebo czekając na pierwszą gwiazdkę. Coraz bardziej się denerwowałem lecz próbowałem tego nie okazywać. Podzieliliśmy się opłatkiem, poskładaliśmy życzenia, pokolędowaliśmy i przyszedł czas na moją niespodziankę. Zszedłem na dół do samochodu pod pretekstem przyniesienia prezentów, które od samego rana schowane są w szafie naszej sypialni. Otworzyłem bagażnik wyciągając z niego piękny bukiet czerwonych róż takich samych jakie dostała w pierwszy dzień pracy i biorąc w rękę małe różowe pudełko w kształcie serca. Wchodząc na piętro naszego mieszkania strasznie bałem się jej reakcji. Wchodziłem do salonu w którym czekali już wszyscy zgromadzeni goście. Ukląkłem na kolano i powiedziałem chociaż tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć:
- Monia wiem, że jesteśmy już ze sobą ponad półtora roku może to nie jest zbyt długi okres czasu, ale mam pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?
Zobaczyłem miny zebranych gości. Jednych były zdziwione inni się uśmiechali czekając tylko na słowo tak wypowiedziane przez Monikę. Bałem się tylko, że dostanę przysłowiowego kosza.
- Głupolu tak. Tak zostanę twoją żoną. – usłyszałem.
Założyłem jej pierścionek na palec. Był z diamencikami skromny. Tylko usłyszałem szeptem wypowiedziane mi do ucha zdania. Myślałam, że ty nas chcesz zostawić. Mnie i Piotrka. To przez to wracałeś później z pracy, a ja myślałam, że mnie zdradzasz. Uśmiechaliśmy się do siebie cały czas nie wierząc, że to się naprawdę dzieję.

***
EDIT : Wiem, wiem, że was zaniedbuje. Przepraszam, ale jeśli mam dodawać jakieś niedorobione i nie nadające się wogóle do czytania rozdziały to wolę dodawać rozdział raz na jakiś czas, ale chociaż w miarę porządny i nadając się do przeczytania. Jeśli się ze mną zgadzacie to jest mi lżej na serduchu, a jeśli nie to trudno. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział i nawet nie mam zamiaru obiecywać, że może uda mi się jakoś w tym tygodniu dodać. Nawat nie mam napisanego ani jednego zdania, a co tam się stanie to nie mam zielonego pojęcia.
EDIT 2 : Polska wreszcie wygrała. Jak ja się cieszę. Chyba jeszcze do końca tygodnia mi nie przejdzie. Zapomniałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy zdali maturę w tym roku :) Od piątku kocham Polski, Angielski i Matmę :) Nie ja ją uwielbiam :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz