Kilka dni później...
Dochodziła godzina 18. W
domu zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Jednak na twarzy Piotrka widać było
zdziwienie, że jeszcze niema ojca, jednak razem z Maćkiem pocieszaliśmy go, że
za chwilę będzie. Mały rozpakowywał prezenty, które dostał i cieszył się, że
dostał ich aż tak wiele. Wszystkich ucałował jak to miał w zwyczaju. Było już 5
minut po godzinie 18, a ojca Piotrka co nie było to nie było. Usłyszałam
dzwonek do drzwi i zobaczyłam go na klatce schodowej bloku, w którym mieszkałam
wraz z Piotrkiem, ale niestety nie zastałam go samego. Przyszedł z nowo poznaną
przez niego dziewczyną, jeśli tak w ogóle mogę ją nazwać. Nie wyglądała na
taką, która zachowuje się jak normalny człowiek. No i tym razem moja intuicja
mnie nie zawiodła. Po spędzeniu kilku minut w jej towarzystwie czekałam tylko
kiedy opuszczą nasze mieszkanie. Zachowywała się jak rozkapryszone dziecko,
któremu rodzice nie kupili obiecanej zabawki. Pani co mówi bułkę przez bibułkę.
Wydziwiała. Jezu niech wreszcie pójdą sobie – pomyślałam. Do tego wyglądała jak Pani co czeka przy ulicy
na klienta. Jeszcze krótszej spódniczki nie mogła założyć. Rozumiem, że nie
wszyscy mają w co się ubrać, ale bez przesady. Chociaż by mogła w normalne, czyste
ubrania, aż wstyd mi było przed zaproszonymi gośćmi za nią. Piotrek zdmuchnął
świeczki, a ja pokroiłam tort. Z pomocą Macka szybko każdy z gości zaproszonych
na tą uroczystość w ręku miał kawałek świeżo upieczonego tortu. Próbowałam jak
tylko mogłam, aby mój były mąż nie spędził ani chwili sam na sam z Maćkiem. Wiedziałam,
że on jest nie obliczalny i nie wiadomo co by mu w tej pustej głowie zrodziło.
Udawałam szczęśliwą, a tak naprawdę bałam się o niego. Nie chciałam już więcej
awantur. Szczególnie dzisiaj. To był dzień Piotrka i nie chciałam, aby ktoś go
zniszczył. Modliłam się tylko o to, aby nic nie wymyślił. Byłam zła na niego,
że w ogóle przyszedł na te urodziny. Wiem, że jestem egoistyczna, ale, że jest
jego ojcem to nie znaczy, że musiał być jeżeli nasze stosunki niebyły normalne.
Wiem, że przychodząc na te urodziny robił Piotrkowi radość i nie gniewam się na
niego za to. Dla mnie najważniejsze było to, że Piotrek był szczęśliwy, a nie
to czy my się lubimy czy nie. Co chwilę spoglądałam raz na niego raz na mojego
ukochanego. Zaproszeni goście bawili się z Piotrkiem, a ja w tym czasie poszłam
do łazienki, a to co zastałam po tym jak wyszłam przeszło moje całe mniemanie. Ojciec
Piotrka dawał tej tlenionej, wytapetowanej, suchej blondi jakieś pieniądze,
żeby ta przed nami udawała jego nową wybrankę. By się lepiej wstydził. Jednak
nie zdziwiło mnie jego zachowanie. On jest do wszystkiego zdolny. Chciał się pokazać,
że mu się też udaje i, że zmienia je jak rękawiczki. Jednak nie wyszły mu te
kłamstwa. Kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety. Gdy zobaczył mnie patrzącą się na
nim z uśmiechem na twarzy nie wiedział co ma zrobić. Udawał takiego jakiego nie
jest i dobrze mu tak. Pożegnali się z Piotrkiem tłumacząc mu, że jutro musza pójść
do pracy. W niedzielę?? Dziwne. Jednak wszyscy cieszyli się, gdy wreszcie on ze
swoją napompowaną lalą opuścił mieszkanie. Wszyscy pomału zaczęli rozchodzić się
do domów, a przede mną w zlewie czekała duża sterta nie umytych naczyń. Nie
miałam siły już dzisiaj ich myć. Myślałam tylko o gorącej kąpieli z wielką
pianą. Udałam się do łazienki. Przygotowałam sobie wodę do kąpieli, wlałam do
niej aromatyczne olejki i płyny do kąpieli po czym zanurzyłam się aż po czubek głowy. Po wyjściu z łazienki udając
się do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że za
drzwiami stał Maciek z dużym bukietem czerwonych róż prawie takich samych jakie
dostałam od niego i od Michała w pierwszy dzień w pracy. Bez wahania otworzyłam
mu drzwi. Ubrana w różowy szlafrok przyglądałam się bezcennej minie Maćka spoglądająca
z uśmiechem na mnie. Wstawiłam w duży szklany wazon odebrane wcześniej od niego
kwiaty. W tej sekundzie poczułam, że na moich biodrach są jego dłonie. Tak jego
dłonie. Wiedziałam, że przyjdzie ten czas, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Zamaszystym
ruchem przekręcił mnie szybko jak tylko mógł, a ja. Ja, wylądowałam w jego
ramionach, podpierając się blatem kuchennym, namiętnie go całując, a on tez odwzajemniał
moje pocałunki. Całował mnie po szyi, ramionach, twarzy. Po kilku sekundach na
podłodze leżał już mój różowy szlafrok i jego ciemno-szara bluzka. Nie wiem dlaczego
dałam się ponieś emocjom, jednak wiedziałam, że tego pragnę. Wiedziałam, że nie
będę tego żałować. Chwyciłam nogami się jego bioder i udaliśmy się do mojej
sypialni. Gdy tylko doszliśmy do niej poczułam jego zawahanie.
- Tego chcesz. – zapytał. - Tak właśnie tego chce. – odparłam cicho ściągając jego spodnie.
Próbował odpiąć mi biustonosz jednak widziałam, że nie daje sobie z nim rady.
- Kochanie to jest dla ciebie za trudne. Niemożliwe. Postaraj się bardziej. To jest takie proste – powiedziałam zachęcająco do niego wiedząc, że się speszył.
Z moją małą pomocą po kilku sekundach pozbyłam się stanika, który wylądował na dywanie, a po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Jednak nie przeszkadzało nam to. Nie teraz. Byłam oparta o ścianę, a on zasypywał mnie pocałunkami. Całował mnie tak namiętnie. Czułam, że ściana jest zimna jednak wcale nie przeszkadzało mi to. Czułam, że to co za chwilę się stanie wynagrodzi mi to. Kiedy dotykał moje piersi, brzucha i innych części ciała jakie tylko były w jego zasięgu, usłyszeć było można moje ciche pojękiwania. Chociaż starałam się, abyśmy nie zakłócali ciszy nocnej, aby nie obudził się Piotrek i nie usłyszeli nas sąsiedzi, ale nie mogłam się powstrzymać. To było dla mnie zbyt trudne, zbyt silne dla mnie. Po kilku sekundach poczułam, że już dochodzimy do szczytu. Byliśmy w objęciu najbliżej jak tylko się dało. Nigdy nie czułam się tak bezpieczne. Nigdy !!!
- Kocham cię!!! – szepnęłam wprost do jego ucha, nie mając siły na głośniejsze powiedzenie tych dwóch słów, chociaż chciałam to wykrzyczeć tak, aby usłyszał cały świat. Poczułam tylko, że wbijam się paznokciami (szponami) w jego plecy. Musiało go boleć.
Przemogłam się i w końcu powiedziałam do niego te dwa proste słowa, te dziewięć liter, te trzy sylaby. Nie czekałam zbyt długo na jego odpowiedź.
- Ja ciebie też. Nie wiesz nawet jak bardzo. – dodał, coraz bardziej fundując mi rozkosz.
Kochaliśmy się całą noc. Nie liczę ile razy dochodziliśmy do szczytu. Nad ranem wykończeni padliśmy nawet nie wiedząc kiedy. Śpiąc w jego ramionach, wtulona do jego torsu, przykryta pod jedną kołdrą po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam szczęśliwa i czułam się bezpiecznie. Nie chcę porównywać go do innych moich partnerów seksualnych, ale naprawdę z nim poczułam co to jest sex. Był delikatny, a zarazem namiętny. Wiedział czego ja tak naprawdę potrzebuję. Pieścił moje ciało. Obdarowywał mnie pocałunkami. Dotykał je tak, abym co chwilę dochodziła do szczytu. Czułam się tej nocy z nim cudownie. Cudownie to nawet za mało powiedziane. Nie żałuje swojej decyzji. Mimo, że po porodzie zostało mi kilka rozstępów na brzuchu, a moje piersi przez to, że karmiłam Piotrka piersią nie były już tak jędrne jak wcześniej, ale przy nim czułam się atrakcyjna. Nie dawał mi znaków, że coś jest ze mną nie tak. Wręcz przeciwnie. Oboje dawaliśmy z siebie ile tak naprawdę mieliśmy siły. Jeśli tylko noc była by dłuższa na pewno wykorzystalibyśmy ją jeszcze bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz