No to zaczynam blog z innej beczki :) Od kiedy tylko pamiętam zawsze lubiłam oglądać siatkówkę. Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Siatkówkowe story
Zapraszam :)
czwartek, 15 sierpnia 2013
...
Nie miałam nawet czasu kiedy wam wszystkim podziękować !!!
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia. Mimo, że ich było bardzo mało. Jeszcze raz dziekuję :) Mam nadzieję, że podobała wam się historia Moniki i Maćka. Mimo, że to był mój pierwszy blog nie dokońca jestem z niego zadowolona. To nie tak miało się skończyć. Miało być inaczej, miałam troche pokomplikować ich życie, ale moja wena jak szybko poszła tak nie chciała przyjść.
Dziękuje
Dziękuje
i jeszcze raz Dziękuje :)
Do miłego zobaczenia
J. :)
Dziękuje za wszystkie wyświetlenia. Mimo, że ich było bardzo mało. Jeszcze raz dziekuję :) Mam nadzieję, że podobała wam się historia Moniki i Maćka. Mimo, że to był mój pierwszy blog nie dokońca jestem z niego zadowolona. To nie tak miało się skończyć. Miało być inaczej, miałam troche pokomplikować ich życie, ale moja wena jak szybko poszła tak nie chciała przyjść.
Dziękuje
Dziękuje
i jeszcze raz Dziękuje :)
Do miłego zobaczenia
J. :)
wtorek, 13 sierpnia 2013
Epilog
„To już jest koniec niema już nic. Jesteśmy wolni możemy iść.”
Elektryczne Gitary – Koniec
Przyjechaliśmy
już z naszej podróży poślubnej. Dużo zwiedziliśmy. Nogi nas bolały, ale
przemierzaliśmy następne zakątki Rzymu. Na pamiątkę zrobiliśmy sobie chyba z
milion zdjęć. Kupiliśmy kilka pamiątek dla nas, Piotrka, naszych rodziców, Mariki
i Michała. Najchętniej choćby jutro wyjechałabym tam z powrotem. Piękny kraj,
zabytki i słońce, które ogrzewało nasze ciała. Mimo, że u nas w Polsce jest jak
na ten miesiąc ciepło, tam jest naprawdę gorąco. Piotrek z niecierpliwością czekał
na nas. Odliczał dni do naszego przyjazdu. Dzwonił kilka razy dziennie, a my
żałowaliśmy, że nie zabraliśmy go ze sobą.
Jestem
w 5 miesiącu ciąży. Wszystko jest dobrze. Na szczęście takie rzeczy jak spanie
całe dnie, zmiany nastroju czy wymioty mnie ominęły. Nie powiem, że całe dnie
bym jadła kiszone ogórki na zmianę z czekoladą, ale naprawdę dobrze się czuje.
Nic mi nie dolega. Mój ukochany mąż nie pozwala mi nic robić jakbym była jakaś
umierająca, a ciąża to nie jest choroba. Na to się nie umiera, ale przecież nie
przetłumaczysz to facetom. Wiemy, że to będzie dziewczynka nawet mamy już imię
wybrane. Aleksandra tak chcemy jej dać na imię, ale na wszelki wypadek mamy też
imię dla chłopca. Filip tak będzie miał na imię. Wszystko na razie przebiega
prawidłowo. Maciek z Mariką wpadli w szał i już nie długo nie starczy mi szaf
na te wszystkie ubranka, kaftaniki, śpioszki, maskotki, smoczki, butelki.
Łóżeczko i wózek już dawno kupione. Jestem szczęśliwa, że mam takiego męża, ale
czy on czasem nie przesadza. Wiem, że dla niego to jest nowość, wiem, że cieszy
się, że zostanie tatą, ale naprawdę przydało by mu się trochę spokoju. Mimo, że
lekarz obiecuje nam, że to będzie dziewczynka nie mamy dużo różowych ubranek. Już
za tydzień był ślub Mariki i Michała. Bardzo się cieszyłam z tego powodu. Z Maciejem
zostaliśmy świadkami na ich ślubie. Zaproszeni byliśmy tylko my, chrzestni, rodzice
i dziadkowie. Mój ciążowy brzuszek już naprawdę bardzo mocno widać. Niedługo
będę wyglądała jak ciężarówka. Co chwilę kupuję sobie ubrania bo w poprzednie
już się nie mieszczę. Dobrze, że mam beżową sukienkę rozkloszowaną od biustu bo
wątpię czy bym się w nią zmieściła w dopasowaną do mojej teraźniejszej figury mimo,
że była kupiona dopiero 2 tygodnie temu. Chcę przyzwoicie wyglądać na ich ślubie.
Tydzień
później...
To
jest właśnie ten dzień, w którym Marika z Michałem powiedzą sobie sakramentalne
„tak” w Urzędzie Stanu Cywilnego. Marika od 2 dni nie potrafi znaleźć sobie
miejsca, a ja razem z nią. Wiem, że to nie jak będę stała przed urzędnikiem
USC, ale tak jakoś nie mogę pohamować emocji. Cieszę się z ich szczęścia. Wybija
godzina 12, a ja jestem w proszku. Jeszcze nieumalowana, uczesana, a za 1,5
godziny mamy się zjawić w USC. Monia pospiesz się bo naprawdę się nie wyrobimy
– pogania mnie Maciek. O 13 byłam już gotowa. Włosy wyprostowane, trochę
natapirowane na szczęście nie wyginały się we wszystkie strony jak to miały w
zwyczaju. Oczy lekko podkreślone czarną kredką i tuszem do rzęs. Na nogach
beżowe kozaki pasujące do koloru sukienki. Tylko jeszcze założę kolczyki i mogę
wyjść z domu. 13.25 jesteśmy już pod USC bardzo się denerwuje, nawet bardziej
niż przed własnym ślubem. Maciek uspokaja mnie nawet kiedy udaję, że nic się
nie dzieje. My po prostu dogadujemy się bez słów. Wreszcie nadeszła ta chwila.
Wchodzimy do sali, uśmiechnięci od ucha do ucha. Emocje chyba już opadły. Przed
rozpoczęciem ceremonii tylko proszę moją istotkę, którą noszę pod sercem, aby nie
zrobiła głupoty i nie przeszkodziła nam w ceremonii. Cała ceremonia przeszła
dość szybko. Ola tylko raz zaczęła wiercić się w brzuszku, trochę kopiąc, co na
mojej twarzy wywołało jeszcze bardziej uśmiech. Maciek wraz z młodą parą
zbierał grosiki, ale oczywiście oni mi zabronili tego zrobić ze względu na ciążę.
Bali się chyba, że zamiast bawić się na weselu wylądują ze mną na oddziale w
szpitalu. Ta jasne. Już pomału się do tego przyzwyczajam, że nawet szklanki nie
wolno mi podnieść, a co dopiero włożyć do zmywarki czy ją umyć. Dobrze, że za
kilka miesięcy będę już miała to za sobą. Bawiliśmy się do rana. Tak bawiliśmy
się, bardziej mogę powiedzieć oni się bawili, a ja sącząc soczek i przekąszając
co nieco (kiszone ogórki) patrzyłam na ich wygibasy na parkiecie. Czasami udało
mi się namówić mojego męża na zatańczenie bardzo wolnej piosenki, co tak
naprawdę graniczyło z cudem. Nie wiem dlaczego praktycznie bez żadnego ale się
zgodził. Cała impreza skończyła się około 6 rano, a pierwsze co zrobiłam gdy
weszłam to rzuciłam się na łóżko. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam w objęciach
mojego ukochanego męża.
4
miesiące później...
Już
od miesiąca mam spakowana torbę niby termin mam wyznaczony na 21 kwietnia to
małej nie spieszy się z przyjściem na świat. Piotrek nie może się doczekać
siostrzyczki, wcale się jemu nie dziwię. Maciek co 10 minut pyta się mi czy to
już nie ten moment. Jeszcze kilka dni, a z nim zwariuje. Nie wiem co mu zrobię
jak za chwilę się spyta mnie po raz enty z kolei. Bardziej się denerwuje niż
ja, chociaż to ja będę syczała z bólu prąc, aby ta mała istotka mogła przyjść
na świat. Wiem, że będzie przy mnie, ale nie wiem czy dotrwa do pierwszego
krzyku naszego maleństwa. Ważne, że będzie się starał. 21 kwietnia wstałam dość
wcześnie rano. Przypuszczałam, że to chyba będzie ten dzień. Budząc Maćka
widziałam jego strach w oczach. Bardzo się bał. Już wczoraj zawieźliśmy Piotrka
do dziadków. Powoli kroczyłam do samochodu. Tak jak wcześniej przypuszczałam
wyglądałam jak ciężarówka. Pomału doszłam do samochodu. W ciągu 15 minut
byliśmy już przed szpitalem, a ponoć w mieście powinno się jeździć 50 km/h w
Maćka przypadku 100 km/h, łamiąc przy tym kilka możliwych zasad. Około godziny
10 byliśmy już na oddziale patologii ciąży. Lekarka ostudziła mnie jak i Maćka
mówiąc mu, że na pewno nie mamy się denerwować bo dzidziusiowi nie spieszy się
do przyjścia na świat. Bardziej to Maciek się denerwował niż ja. Sprawdzał 15
razy torbę czy mam wszystko co mi potrzeba i pytał się chyba z 10000000 razy czy
niczego nie potrzebuje. Po południu odwiedzili nas rodzice z Piotrkiem i Marika
z Michałem. Bardzo się cieszyłam z ich odwiedzin bo już pomału nie
wytrzymywałam z Maćkiem.
23
kwietnia. Od samiutkiego rana bardzo źle się czułam pani doktor przeczuwała, że
dzisiaj albo najpóźniej w nocy na świat przyjdzie nasza wymarzona Ola. Maciek w
tym dniu był nie do wytrzymania. Najchętniej bym go wyrzuciła za drzwi, ale
jakoś nie potrafiłam tego zrobić. Wiem, że przeżywał razem ze mną, ale przez
ten ból i złe samopoczucie nie byłam sobą. Około 18 zaczynały mi odchodzić wody
płodowe, skurcze się pogłębiały i szykowano mnie na salę porodową. Maciek był cały
czas ze mną. Taki mąż to skarb. Zrobił tak jak obiecał, ale czy wytrzyma do
końca porodu. Nie wiem, ale i tak będę szczęśliwa, że chociaż próbował. O 20 zaczął
się właściwy poród skurcze już były takie silne, że zwijałam się z bólu, nie mówiąc
o krzyku, który pewnie było słychać na pół Wrocławia. O 20.53 ważącą 3,800 kg i
mierzącą 58 cm przywitaliśmy wraz z lekarzami na świecie Aleksandrę Marię
Nowakowską. Nigdy nie widziałam takiego Maćka, jakby mógł to obwiesił by
narodziny naszej córki całemu światu. Co chwilę mówił. Ola nasza Ola. Kruszynko
ty nasza. Jesteś taka piękna jak mama. Witamy cię na świecie. Mimo zmęczenia
byłam szczęśliwa. Potwornie szczęśliwa. Miałam przy sobie 3 najważniejsze osoby
w swoim życiu. Olkę, Piotrka i Maćka.
2
lata później...
Piotrek
właśnie zaczął chodzić do szkoły, świetnie się uczy i nie mamy z nim żadnych
problemów. Jak chłopaka ciągnie go do sportu, ale nie do piłki nożnej. Maciek
jest zawiedziony takim obrotem spraw, ale razem z Piotrkiem gra w siatkówkę
odbijając z nim piłkę. Ola już pięknie mówi, oczko w głowie tatusia. Nawet za
nim ma oczy. Chłopaki będą za nią szaleli. Marika jest w ciąży. Michał tak samo
się zachowuje jak Maciek, a Marika ma po prostu tego wszystkiego dosyć. Czasami
zastanawia się czy nie podmienili jej męża. Cieszy się, że w końcu niedługo
przyjdzie na świat ich kruszynka bo wątpię czy by wytrzymała z Michałem jeszcze
przez kilka miesięcy.
10
lat później...
Dużo
się u nas zmieniło. O 360 stopni. Olka już zaczęła chodzić do miejscowego gimnazjum,
ma bardzo dobre wyniki w nauce. Często wspomina o siatkówce i koszykówce, ale
szybko traci swój zapał. Boi się, że nie poradzi sobie z presją, że nie potrafi
grać. Ostatnio taki łomot sprawiła swojemu bratu atakując w jego strefę, że się
dziwiliśmy ile w sobie energii ma taka mała kruszynka. Kruszynka, która ma
tylko 184 cm wzrostu. Piotrek od 5 lat gra w siatkówkę nawet z powodzeniem.
Najpierw w Gwardii Wrocław na pozycji libero, a później na rozgrywającego. Po
ukończeniu gimnazjum dostał się do SMS-u w Spale. Gdzie chodzi do miejscowego
liceum. Mimo, że byliśmy przeciwni jego wyboru dalszej nauki teraz cieszymy
się, że pozwoliliśmy mu na wybór takiej szkoły. Tęsknimy za nim bardzo. Dobrze,
że widujemy się co jakiś czas przyjeżdżając na mecze bo nie wiem jakbym
wytrzymywała te nasze rozłąki. Dobrze się uczy ma nawet najlepszą średnią w
szkole. Z Maćkiem baliśmy się, że nie będzie przykładał się do nauki tylko
treningi, treningi i jeszcze raz treningi. O to, że popadnie w złe towarzystwo
raczej nie baliśmy się bo wiedzieliśmy, że mimo swojego wieku jest bardzo
odpowiedzialny. Nawet został powołany do szerokiej kadry na Mistrzostwa Świata
Kadetów, interesują się nim inne kluby młodej ligi. Wiem, że duża przed nim
droga by znaleźć się w pierwszej 12, ale i tak jestem dumna z niego tak samo
jak Maciek i Ola. Ma dziewczynę ma na imię Paulina. Też jak Piotrek gra w
siatkówce tylko, że na przyjęciu dzięki temu się poznali na jednym ze zgrupowań.
Bardzo miła, sympatyczna. Ola podjęła decyzję w sprawie swojej kariery. Będę
siatkarką, będę grała na ataku rzuciła pewnego dnia przychodząc ze szkoły nawet
nie dając nam dojść do słowa. Cieszymy się, że nasze dzieci wybrały taką drogę
jaką chcą podążać. Lecz martwi nas to czy poradzą sobie w życiu. Bardzo z
Maćkiem byśmy tego chcieli żeby zajmowali się tym co ich naprawdę interesuje. Marika
z Michałem są ze sobą, Mają dwójkę dzieci prawie 10 - letnią Michalinę i 8 -
letniego Kamila. Na szczęście nie ciągnie ich do siatkówki. Cieszymy się, że
mamy takich przyjaciół bo dzięki nim się poznaliśmy.
środa, 7 sierpnia 2013
Ślub
„Miłość
cierpliwa jest,
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.”
łaskawa jest.
Miłość nie zazdrości,
nie szuka poklasku,
nie unosi się pychą;
nie dopuszcza się bezwstydu,
nie szuka swego,
nie unosi się gniewem,
nie pamięta złego;
nie cieszy się z niesprawiedliwości,
lecz współweseli się z prawdą.
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje,
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.”
Św. Paweł –
List do Koryntian ( 1 Kor, 13 )
Ostatnie
godziny wolności. Zaczynam powoli się denerwować. Obgryzam paznokcie, których
tak praktycznie nie mam. Stara, a głupia powtarzam to sobie. Wciąż patrzę na
zegarek, sprawdzając, która jest godzina. Wiem, że dobrze robię wychodząc za
Maćka, że to odpowiedni kandydat na męża, ale to wszystko co będzie się działo
w kościele jakoś mnie przeraża. Kocham go. Jutro wylatujemy na miesiąc miodowy,
który będzie trwał tylko tydzień. Walizki już dawno spakowane, czekają tylko na
wylot z Polski. Włochy, Rzym, góry, piękne zabytki. Tego właśnie mi trzeba.
Ostatnie miesiące bardzo mnie wykończyły. Ciągłe planowanie wesela, dopinanie
wszystkiego. Suknia, dodatki, buty. Muszę się zresetować, żeby mieć siłę, zanim
z Maćkiem wyjedziemy na porządne wakacje, a prędko się nie zanosi na to. Zadzwonił
dzwonek. Spodziewałam się fryzjerki i kosmetyczki. Tak to właśnie one. Rozmawiamy
o wszystkim i o niczym. Nawet nie wiem kiedy ten czas szybko minął, a moje
włosy, paznokcie i makijaż wyglądały zniewalająco, nawet sama nie spodziewałam
się takiego efektu. Już za dwie godziny będę szła do ołtarza z moim tatą za
rękę. Coraz bardziej się denerwuje. Chciałabym mieć to już dawno za sobą. Wyluzuj
się – powtarzałam. Za godzinę ślub. Razem z Maćkiem i Piotrkiem, który spał u
Maćka czekamy na naszych rodziców. Przyszli dali nam błogosławieństwo i razem
ze świadkami zeszliśmy na dół, wsiadając do samochodów. Dojechaliśmy do kościoła.
Poszliśmy do zachrystii. Przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy z proboszczem,
który udzielić nam ślubu. Zauważa, że się denerwujemy stara się nas uspokoić.
Dodaje słowa otuchy. Jesteśmy trochę mniej zestresowani. Ostatnie chwile przed
rozpoczęciem ceremonii spędziliśmy osobno. Bałam się, że w ostatniej chwili z
ślubu będzie nici, że Maciek nas zostawi, a ja po tym wszystkim się nie
pozbieram. Bałam się o Piotrka. Dla mnie on zawsze będzie najważniejszy. Głupia
jesteś on cię kocha. Nigdy cię nie zostawi. Przysięgał to tobie. – powtarzałam sobie
w myślach. Nadeszła ta chwila. Wraz z ojcem dochodziłam do ołtarza, przy którym
już stał mój ukochany z wielkim uśmiechem na twarzy. Już się nie bałam. Ciśnienie
chyba ze mnie uszło. Trwała msza, aż w końcu przyszedł czas na złożenie
przysięgi małżeńskiej, przed sobą, Panem Bogiem i wszystkimi zgromadzonymi gośćmi
w kościele.
-Ja
Maciej biorę sobie Ciebie Moniko za żonę i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże
Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja
Monika biorę sobie Ciebie Macieju za męża i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość
małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże
Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Założyliśmy
sobie złote obrączki z wygrawerowaną datą ślubu i naszymi imionami, które wcześniej
podał nam Piotrek. A teraz możesz pocałować Pannę Młodą. – powiedział ksiądz i
nawet nie zdążyłam spojrzeć w Maćkowe oczy, czułam tylko dotyk jego warg na moich.
Szybki jest jakby nasze wcześniejsze pocałunki czymś innym się różniły. Byłam
szczęśliwa. Wyszliśmy przed kościół. Odebraliśmy prezenty i kwiaty, wysłuchaliśmy
życzeń i szybko zbieraliśmy grosiki, którymi zostaliśmy obrzuceni po wyjściu z
kościoła. Razem z gośćmi udaliśmy się do restauracji, w której miało odbyć się
wesele. Na szczęście obok był mały
pensjonat gdzie zamówiliśmy wcześniej pokoje dla naszych gości, którzy
mieszkali daleko od nas. Wchodząc do lokalu zostaliśmy przywitani chlebem i
solą. Jedzenie wszystkim smakowało. Impreza się rozkręcała. Pokroiliśmy piętrowy
tort, wypiliśmy kilka toastów za nas. Północ. Przyszedł czas na oczepiny. Szczęście
nas chyba kocha. Mój kwiaty złapała Marika, a muszkę Pana Młodego Michał. Gdy
zapinałam Marice welon przeczuwałam, że coś się jeszcze tej nocy stanie, tylko
nie wiedziałam jeszcze co. Po tańcu Nowej Młodej Pary dziwnie przeszedł mnie
dreszcz. To nie był dreszcz spowodowany tym, że na sali było zimno bo wręcz
przeciwnie nie dało się wytrzymać, mieliśmy wszystkie drzwi i okna pootwierane
na jak najbardziej się da, ani taki, że się czegoś bałam. Dziwnie się z tym czułam.
Po chwili zobaczyłam, że Michał szuka coś w spodniach. Już wiedziałam o co chodzi.
Szuka czerwonego pudełka z pierścionkiem. Tak właśnie miał zamiar spytać się
Marice czy zostanie jego żoną. Wszyscy ze zdziwieniem patrzyli się na nich
tylko ja cieszyłam się jak głupia. Nagle cisza. Nie była to niezręczna cisza
wręcz przeciwnie.
-Mariko
wiem, że jesteśmy razem dość krótko, ale znamy się długo. Nigdy nie kochałem
żadnej dziewczyny jak ciebie. Wiem, że ty też mnie kochasz. To znaczy tak mi
się wydaje. Czy zostaniesz moją żoną??
-Tak
głupolu. Tak zostanę twoją żoną. Już myślałam, że nigdy się nie odważysz. Kocham
cię.
Michał
założył jej pierścionek na palec. Wszyscy zaczęli skandować głośno „gorzko, gorzko”,
aż w końcu się pocałowali. Porozmawialiśmy trochę z narzeczonymi, mówiąc, że
takiego suprajsa nam zrobili, że głowa mała. Jeszcze chyba do nas to wszystko
nie dotarło. Zaczęliśmy dalej się bawić. Poprosiliśmy naszych rodziców na
środek sali podziękowaliśmy im za wszystko co dla nas zrobili. Przetańczyliśmy
z nimi w kółku całą piosenkę dedykowaną właśnie dla nich. „Cudownych Rodziców
mam” tak właśnie się nazywała. Niektórzy z naszych gości już dawno pożegnali się
z weselem bo po wypiciu zbyt dużej dawki alkoholu spali na krzesłach. My jakoś
się wstrzymywaliśmy. Nie wypadało na własnym weselu się tak upić. Mały już
dawno spał. Już nie czułam stóp od tańczenia. Kiedy tylko się dawało
zdejmowałam moje ukochane szpilki, jednak co chwilę ktoś mnie wołał do tańca. Nie
wypadało odmówić. W końcu to jest tylko jeden dzień w swoim życiu. Trochę
rozmawiałam z ciotkami, wujami mojego męża. Jak to ładnie brzmi, nie wiem jak się
do tego przyzwyczaję. Po 6 opuszczaliśmy salę. Poszliśmy do pensjonatu, w
którym mieliśmy zamówione pokoje. Wzięliśmy klucz od pani recepcjonistki zachowując
się w miarę cicho, aby nie pobudzić innych gości. Dalej sami możecie się domyślać
co się działo. Na pewno nie byliśmy spokojni. Po wszystkim szybko usnęliśmy bo
w końcu jutro popołudniu wylatujemy do Włoszech. Strasznie się boję tego lotu
bo nigdy nie latałam samolotami, ale nie ma co się martwic na zapas. Zobaczymy co
będzie później teraz tylko wiem, że chcę być blisko niego. Tak dzisiaj już mogę
to powiedzieć. Blisko mojego męża.
***
Niespodzianka!!! Wiem, że ostatnio nawaliłam i się mnie wogóle nie spodziwaliście, ale jakoś wena przyszła i tak wyszło, że powróciłam. Powiem wprost nie owijając w bawełnę. Nie podoba mi się ten rozdział może przez to, że w ciągu 15 lat nie byłam na żadnym weselu, a byłam zbyt mała żeby pomiętać dokładnie wszystko co się tam działo i nie umiem opisywać całej tej ceremonii w kościele i wesela chociaż wzorowałam się na weselach opisywanych w innych blogach lub opowiadań moich koleżanek przy okazji oglądając kilka płyt z tego wydarzenia. Chciałabym tylko o komentarze czy wam sie niepodoba czy podoba. Dziękuje z góry za wszystkie pozytywne i negatywne komentarze jeżeli jakieś będą. Pozdrwaiam z mega upalnych Kujaw. Nie wiem jak ja jutro wytrzymam przy ponad 35 stopniowym upale.
sobota, 20 lipca 2013
Przepraszam :(
Wiem, że praktycznie nikt tego nie czyta, ale chcę żebyście wiedzieli. Yyy... Nie wiem nawet jak zacząć. Może napisze prosto, zwięźle i na temat. Zawieszam bloga nie wiem na jak długo. Nie mam nawet siły napisać coś więcej. Życie trochę mi się pogmatwało. Muszę sobie wszystko przemyśleć i dopiero wtedy zacznę pisać nowe rozdziały. Mam nadzieję, że będziecie na mnie czekać :)
Pozdrawiam :)
J.
Pozdrawiam :)
J.
czwartek, 11 lipca 2013
Przygotowania
Maj, kilka miesięcy później
...
Postanowiliśmy razem z
Maćkiem, że w tym roku pobierzemy się. Miałam 27 lat, nieudane małżeństwo za
sobą, wspaniałego syna, którego uwielbiam nad życie i faceta, dla którego
zrobiłabym nawet wszystko. Na dzień, w którym powiemy sobie sakramentalne tak
wyznaczyliśmy na 13 września, w piątek. Staniemy przy ołtarzu razem z gośćmi w
małym, drewnianym kościółku we Wrocławiu. Niby wszyscy nasi znajomi, rodzina odradzają
nam abyśmy w tym dniu brali ślub jednak my postanowiliśmy inaczej. 13 jeszcze
piątek dziwili się nam. Jednak my nie wierzymy w przesądy. Od kilku tygodni
szukam sukni ślubnej. Chciałabym, aby była skromna lecz też elegancka.
Zwiedziłam już prawie wszystkie salony sukien ślubnych we Wrocławiu jednak nie
znalazłam tej wymarzonej. W chodzeniu po sklepach pomagała mi Marika, wiem, że
gdyby nie ona już dawno bym się zniechęciła i kupiła sukienkę jaka mi się nie
podoba. Jedyny dzień w swoim życiu chciałabym być ubrana tak jak sobie
pomyślałam. Jednak po oglądaniu następnych wieszaków z sukniami mój zapał
malał. Z dnia na dzień coraz bardziej się bałam, że nie znajdę tej, którą chciałabym
założyć w najważniejszym dniu mojego życia. Maciek wraz z Michałem i Piotrkiem
weszli do pierwszego lepszego sklepu z garniturami i od razu po przymiarkach kilku
garniturów go kupili tak samo było z garniturem dla Piotrka. Tak samo było z
Mariką weszła do pierwszego lepszego sklepu i kupiła. Wyglądała w niej bardzo
pięknie. Michał nie wierzył nawet własnym oczom. Miała czerwoną z czarnymi
dodatkami, dopasowaną do nienagannej figury z lekkim wycięciem na plecach
sukienkę. Z tego co mi mówiła do niej założy czarne dość wysokie szpilki, w
ręku będzie miała też tego samego koloru co buty kopertówkę i czarne kolczyki z
łańcuszkiem na szyi. Czy może ja mam zbyt duże wymagania. Jutro z Mariką
odwiedzamy ostatnie dwa sklepy z sukniami we Wrocławiu i jeśli nie znajdę tej,
która mi się podoba to kupię tą, która najbardziej mi pasuje do mojej figury.
Następnego dnia...
Słońce świeciło
niesamowicie, prawie 3O stopni w cieniu, odwiedzamy ostatnie sklepy z sukniami
ślubnymi. Wchodząc do sklepu rozglądam się za tą, którą sobie wymarzyłam.
Przeglądając wieszaki natrafiłam na prawie identyczną, którą chciałam kupić. W
kilka sekund byłam już w przymierzalni próbując zapiąć jej metalowy zamek. Z
pomocą Mariki udaje nam się. Gdy przeglądałam się w lustrze nie
przypuszczałabym, że mogę w niej wyglądać tak pięknie. Myślałam, że śnie i za
chwilę się obudzę. Nie wiedziałam co mam powiedzieć. Po prostu mnie zamurowało.
Nie potrafiłam wydusić z siebie ani jednego słowa. Wyglądałam pięknie. Marika i
pani ekspedientka tylko pokazały kciuk w górę z wymalowanym uśmiechem na
twarzy. Teraz czekały mnie najgorsze dni. Kupując suknie nie przypuszczałam, że
następne dni będą tylko polegać na chodzeniu po sklepach. Myliłam się. Buty,
naszyjniki, ozdoby do włosów i nie wiadomo co jeszcze. Chciałam, żeby cała ta
uroczystość wyglądała tak jak sobie wszystko zaplanowałam. Salę mamy już dawno
załatwioną tylko jeszcze w sierpniu potwierdzimy menu. Najgorszym problemem
jest ustawienie gości przy stole tak aby mogli porozmawiać na wspólne tematy. Alkohol
kupimy prawie pod koniec sierpnia chyba, że wcześniej znajdziemy jakąś promocję.
Makijażystka i fryzjerka umówione. Nasz taniec będzie najgorszym problem. Nie,
że z Maćkiem jesteśmy jakieś dwie ofiary w tańcu, ale na królowych parkietu się
nie nadajemy. Trzeba będzie ciężko ćwiczyć. W domu. Wieczorami. Martwiliśmy
się, że nie zdążymy z przygotowaniami, a tak praktycznie wszystko mamy już
ogarnięte. Tylko zostały nam jeszcze niektóre dodatki. Świadkami na naszym
ślubie zostaną Marika z Michałem. Tak wspólnie zdecydowaliśmy. Mimo, że moja
siostra i brat Maćka bardzo chcieli zostać jakoś wyszło tak, że nie zostali.
Niebyli z tego powodu są zadowoleni, ale jakoś po pewnym czasie udało się nam
im wytłumaczyć naszą decyzję. Po tygodniach, w których walczyliśmy żeby
wszystko jakoś wyglądało wreszcie nastały dni błogiego lenistwa. Patrząc na
kalendarz byłam szczęśliwa, że już niedługo zostanę żoną Maćka. Postanowiliśmy,
że po ślubie postaramy się o rodzeństwo dla Piotrka. Często rozmawiamy na ten
temat z nim i widzę, że bardzo się cieszy z naszej decyzji. Chciałby mieć
siostrzyczkę lecz braciszkiem też się zadowoli. Mówi, że będzie się nią
opiekował. Nie może się już jej doczekać. Co chwilę się pyta czy w brzusiu jest
jego upragnione rodzeństwo. Ostatnio nawet nie pozwala mi nosić toreb z
zakupami. Trochę w tym jest zasługi Maćka. Widzę, że chce go wychować dobrze,
lecz to co oboje robią czasami mnie denerwuje. Kilka dni wcześniej gdy
usiedliśmy wszyscy do kolacji Piotrek zapytał się Maćka czy może do niego mówić
taka. Maciek od razu się zgodził, a ja miałam łzy w oczach, które tak szybko mi
napływały. Nie mogłam powstrzymać emocji. Maciek z Piotrkiem od razu zaczęli
mnie przytulać. Wiedziałam, że ten dzień jest jednym z najlepszych w moim życiu.
Wrzesień ...
Coraz bliżej było ślubu
wszystko załatwione. Sala, orkiestra, muzyka, goście potwierdzili swoje
przybycie. Marika bardziej przejmowała się niż ja, mimo, że to ja za kilka dni
zostanę panną młodą, a ona świadkiem. Marika wraz z moimi koleżankami z
młodzieńczych lat i studiów przygotowali dla mnie panieńskie. Było cudownie.
Wybawiłam się jak za najlepszych lat. Trzeba przyznać i powiedzieć, że Marika
ma dryg do organizowania tego typu imprez. Wszystko było dopięte na ostatni
guzik. Gorzej było następnego dnia. Wróciliśmy do domu kilka godzin po 5. Pomimo,
że każda z nas wypiła dość dużo alkoholu nie dla każdej następny dzień był
prośbą o danie jej wody, soku z kiszonej kapusty lub ogórków. Jednak kac nie
wszystkie nas wysłuchał i nie chciał odejść tak szybko jak przyszedł.
Dzień przed ślubem...
Ostatnie godziny wolności,
ostatnia noc pomyślałam sobie widząc Marikę, która śmiała się ze mnie, że z tym
co mam na głowie za dużo fryzjerka nic nie zrobi. Siano jak ja lubiłam określać
moje włosy były bardzo trudne do ułożenia, a deszcz wyczuwały już na 1000 km, jak
nie dalej wyginając się na wszystkie możliwe sposoby. Czasami nawet się
zastanawiałam po kim odziedziczyłam moje włosy. Razem z fryzjerką uzgodniliśmy,
że zrobimy na boku koka wtedy na pewno wytrzyma całe wesele i nawet noc
poślubną. Najważniejsze, żeby fryzura nie rozleciała się po 2 godzinach od
ułożenia. Makijaż wybrałam stonowany, trochę beżów i brązów na powiekach, lekko
wytuszowane rzęsy i tak samo podkreślone usta. Nie chciałam wyglądać jak wymalowana
lala, chciałam wyglądać naturalnie. W końcu to jedyny dzień w życiu. Serce biło
mi coraz szybciej. Już za kilka godzin będę panią Nowakowską.
Wieczorem...
Maciek siedział u swoich
rodziców. W swoim dawnym pokoju. Mimo, że mieszkaliśmy razem, ostatnią noc
przed ślubem spędzimy osobno. Szykując kąpiel dostałam od niego sms’a.
- Śpij dobrze. Jutro musimy
dać czadu, w końcu to nasz dzień i nikt nam go nie zepsuje. Dobranoc J
- Wiadomo w końcu to nasz
dzień. Mam nadzieje, że nic go nam nie
zepsuje. Tęsknie za tobą nawet nie wiesz jak bardzo L Śpij spokojnie. J
Usnęłam nawet nie wiedząc
kiedy. Nowakowska nie wiem kiedy przyzwyczaję się do tego nazwiska. Będę
musiała w końcu jutro będzie najważniejszy dzień w moim życiu J
***
Komentarz odautorski śmieciowy. Nawet nie chce mi się pisać. Dziwie się jakim sposbem napisałam ten rozdział. Nie zdziwię się jak napiszecie, że jest do bani itp. Jutro POLSKA-BUŁGARIA jezu już żyje tym meczem. W górę serca, Polska wygra mecz :) Do zobaczenia kiedyś tam :) Pozdrawiam :)
sobota, 6 lipca 2013
Wyjazd
Święta, święta i po
świętach. Oprócz tego, że Maciek
wreszcie poprosił mnie o rękę nic tak praktycznie się nie działo. Dużo rozmawiałam
z rodzicami Maćka. Pani Krysia i pan Marek bo tak mieli na imię, bardzo mnie
zaskoczyli swoją otwartością. Mogłabym rozmawiać z nimi godzinami. Wspaniali
ludzie. Opowiadali jaki Maciek był kiedy był mały. Sylwester spędziliśmy w
gronie najbliższych przyjaciół na rynku we Wrocławiu. Bawiłam się jak za starych
dobrych czasów kiedy jeszcze młoda, byłam studentką. Jak ten czas szybko mija.
– pomyślałam. Jeszcze niedawno płakałam całe noce i dnie po tym jak zostawił
mnie mój były mąż dla innej kobiety, a teraz niedługo zostanę po raz drugi
żoną. Maciek jest facetem, dla którego mogłabym zrobić wszystko. Jeszcze nie
wyznaczyliśmy daty naszego ślubu, bo stwierdziliśmy nie warto tak się spieszyć
jak nam jest tak dobrze, a że będziemy mieli świstek czy nie to i tak nic to nie
zmieni. Z jego rodzicami dogadywałam się znakomicie. Ja od razu przypadłam im
do gustu. Praktycznie z jego mamą bym mogła rozmawiać całe dnie i noce. Jest
bardzo miłą i życzliwą osobą. Tak samo jak jej mąż. W ich domu czułam się jak u
siebie. Nie naciskali na nas żebyśmy szybko wzięli ślub czy też postarali się o
dziecko. Nie rozmawiałam z Maćkiem jeszcze na ten temat. Mimo, że Piotrek ma
już prawie 3 latka i chodzi do przedszkola, ja nie za bardzo chciałam po raz
drugi zostać mamą. Nie jestem na to gotowa. Ucieszyłabym się , ale myślałam, że
to dla nas zły moment, że przeszkodzi nam w karierze, a tak praktycznie
Maćkowi. Bo ja pracuje nadal w kancelarii. Czasami posprzątam, pomogę Marice. Nieprzespane
noce, brudne pieluchy, kaftaniki, ubranka, wydatki. Nie rozmawiałam jeszcze na
ten temat z Maćkiem, ale wiem, że bardzo by chciał zostać ojcem. Zawsze gdy o
tym mówię przypominają mi się chwile, które spędzał z Piotrkiem. Jak się zachowywał,
jak się nim zajmował kiedy jak na przykład byłam chora. Wzorcowy tata. Spędza z
nim każdą wolną chwilę. Wiedziałam, że kiedyś będę musiała z nim porozmawiać na
ten temat jednak z drugiej strony chciałam, aby nastąpiło to jak najpóźniej.
- Monia wiesz, że cię bardzo kocham, a ty mnie też. Chyba, że ja o czymś nie wiem. – zaśmiałem się a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jesteśmy razem ze sobą dość długo, jesteśmy narzeczeństwem, wiesz jak bardzo kocham Piotrka i nie pozwoliłbym aby coś mu się stało. Od kilku dni patrzę na wystawy sklepowe z ubraniami dla małych dzieci. Niedługo weźmiemy ślub. Wiem, że nie mamy ustalonej żadnej daty, ale prędzej czy później to się stanie. Piotrek jest już duży coraz częściej pyta się mnie o rodzeństwo, a ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Nabieram wodę w usta i tyle jest z naszej rozmowy. Bardzo by chciał mieć rodzeństwo, a ja chciałbym mieć syna lub córkę. Z tobą. Z najwspanialszą kobietą pod słońcem. Wiem, że wiążą się z tym wydatki, obowiązki, zmiana brudnych pieluch, pranie, budzenie się w nocy oraz zmiana trybu życia, ale wiem, że razem damy sobie radę. – powiedziałem z ulgą.
Na jej słowa nie czekałem zbyt długo.
Wiedziałam, że z jednej strony nie jestem gotowa by po raz drugi zostać mamą, ale z drugiej bardzo bym chciała zrobić dla niego wszystko.
- Maciek ja też cię kocham. Nie wiesz nawet jak bardzo. Wiem, że teraz jest najlepszy moment w naszym życiu na drugie dziecko. Piotrek chodzi do przedszkola, popołudniami dziadkowie zajmują się nim, ale ja wciąż się waham czy damy sobie radę z drugim dzieckiem. Dziecko to nie jest zabawka, która ci się znudzi i ją zostawisz, to jest odpowiedzialność na całe życie. Na początku wstawanie w nocy, przewijanie, pranie, sprzątanie, gotowanie. Później pierwsze bunty, zakochania, rozstania. Boję się. Boję się, że nie damy sobie rady, że cały nasz świat się odwróci do góry nogami. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Nigdy nie mówię, że nie chcę zostać, ale daj mi jeszcze trochę czasu. Nie spieszmy się. Nie wiadomo jak to dalej będzie. Jest kryzys, nawet kancelarię dotyka. Nie macie tyle klientów co kiedyś. Musimy myśleć racjonalnie, nie pod wpływem emocji czy naszych upodoań. – dodała.
- Może masz rację. – pomyślałem, jednak bardzo chciałem zostać ojcem.
- Może za pól roku, rok jeszcze, a nawet może wcześniej raz wrócimy do tej rozmowy. Pamiętaj, że zawsze cię kochałam i będę kochać.
Usnęła na moim ramieniu, położyłem ją do łóżka i przykryłem puchatą kołdrą. Przez chwilę jeszcze myślałem o jej słowach. W głowie miałem mętlik. Może i miała rację, ale ja tak bardzo chciałem zostać ojcem. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on godzinę 2:51. Postanowiłem, że się położę. Przy niej. Jej włosy pachniały tak cudownie, że po chwili nie wiedziałem kiedy usnąłem. Obudziłem się kilka minut przed 8. Wziąłem szybko zimny prysznic. Monia jeszcze spała. Tak ślicznie wyglądała, że postanowiłem jej nie budzić. Po chwili zaczęła się budzić. Postanowiliśmy, że po śniadaniu wybierzemy się na spacer wokół jeziora. Ubraliśmy się i wyruszyliśmy w stronę stołówki. Wybraliśmy jajecznicę z drobno posiekanym szczypiorkiem. Po zjedzeniu odnieśliśmy talerze i powróciliśmy do naszego pokoju. Ubraliśmy kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki po czym wyruszyliśmy na długi spacer. Dużo rozmawialiśmy jak to mieliśmy w zwyczaju. Po kilku minutach zaczęliśmy zachowywać się jak małe dzieci rzucając się co chwilę śnieżkami i turlając się po puszystym śniegu. Cali mokrzy wróciliśmy do hotelowego pokoju. Monika wyglądała tak pięknie, a ja bym mógł się patrzeć na nią jak w obrazek.
- Czemu się tak mi przyglądasz. Gdzieś mam plamę? A może gdzieś mam jeszcze śnieg. – powiedziała.
- Nie po prostu chciałem popatrzeć na moją kobietę. Nie wolno. – dodałem.
- Jasne, że można. Zresztą nawet nie mam zamiaru ci zabraniać. – uśmiechnęła się. Tylko mam być w ubraniu czy bez. – dodała po kilku sekundach.
- Dla mnie czy jesteś nago czy w ubraniach zawsze wyglądasz pięknie i zjawiskowo. – powiedziałem z zaakcentowaniem ostatnich trzech słów.
Po chwili zbliżała się do mnie wiedziałem od razu o co jej chodzi. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej i zachłanniej. Moje pocałunki wędrowały na jej ustach, twarzy i ramionach. Po chwili nasze porozrzucane ubrania leżały już na podłodze. Nawet nie wiedziałem kiedy leżeliśmy razem na łóżku. Kochaliśmy się. Coraz trudniej nam się oddychało. Nie mieliśmy już siły na nic. Czułem, że mam ją tylko dla siebie. Kocham cię!!! – wykrzyczałem jej wprost do ucha bo tylko na tyle mnie było stać.
EDIT : Wstawiam linka jak chcecie to lajkujcie jak nie to nie. Ja zalajkowałam :) Zobaczyć filmik Karola K. bezcenne :D https://www.facebook.com/#!/photo.php?fbid=365467693580300&set=a.312977688829301.1073741830.312566898870380&type=1&theater
***
Mimo, że z Moniką jesteśmy
już dość długo, od kilku dni jesteśmy narzeczeństwem to nigdy nie rozmawialiśmy na temat
powiększenia rodziny. Bardzo bym chciał zostać ojcem, ale jeśli Monia nie jest
na to gotowa zrozumiem jej decyzję. Trzeba zawsze iść na kompromisy. Wiedziałem,
że po ostatniej rozmowie z moimi rodzicami coś ją gnębiło, ale nie wiedziałem
jeszcze co. Może bała się, że po kilku miesiącach od ślubu ją zostawię, czy
tego, że jak urodzi mam się dziecko to zostanie kurą domową, będzie nieatrakcyjna,
będzie siedziała 24 godziny na dobę w domu w wyciągniętych dresach. Myli się. Nigdy
na to nie pozwolę. W ten weekend nie pracowałem (poprosiłem o to Michała, który
gdy tylko dowiedział się o moich planach od razu się zgodził), znalazłem fajny niedrogi
hotelik na mazurach zarezerwowałem pokój dla dwóch osób z ogromnym małżeńskim łóżkiem.
Z rodzicami Moni wszystko było ustalone, że mały zostaje na te dwa dni z
dziadkami. Ucieszył się. Bardzo. W piątek skończyłem szybciej i po pracy odwieźliśmy Piotrka do dziadków, a po
chwili wyjechaliśmy na mazury. Było ślisko. Padał gęsty śnieg, ale po kilku
godzinach byliśmy już na miejscu. Rozpakowaliśmy swoje walizki, zadzwoniliśmy
do rodziców, że szczęśliwie dojechaliśmy i udaliśmy się na długi spacer.
Byliśmy tylko we dwoje. Po powrocie do hotelowego pokoju zastanawiałem się czy
opowiedzieć jej o swoich pragnieniach zostania ojcem czy poczekać na odpowiedni
czas. Po raz pierwszy nie wiedziałem co mam zrobić. Wziąłem się w garść i
wszystko jej powiedziałem co mi na duszy leżało. Otworzyłem jej ulubione czerwone
wino, wlałem do kieliszków, które leżały na stoliku przy oknie, po czym zacząłem
rozmowę. - Monia wiesz, że cię bardzo kocham, a ty mnie też. Chyba, że ja o czymś nie wiem. – zaśmiałem się a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Jesteśmy razem ze sobą dość długo, jesteśmy narzeczeństwem, wiesz jak bardzo kocham Piotrka i nie pozwoliłbym aby coś mu się stało. Od kilku dni patrzę na wystawy sklepowe z ubraniami dla małych dzieci. Niedługo weźmiemy ślub. Wiem, że nie mamy ustalonej żadnej daty, ale prędzej czy później to się stanie. Piotrek jest już duży coraz częściej pyta się mnie o rodzeństwo, a ja nie wiem co mam mu odpowiedzieć. Nabieram wodę w usta i tyle jest z naszej rozmowy. Bardzo by chciał mieć rodzeństwo, a ja chciałbym mieć syna lub córkę. Z tobą. Z najwspanialszą kobietą pod słońcem. Wiem, że wiążą się z tym wydatki, obowiązki, zmiana brudnych pieluch, pranie, budzenie się w nocy oraz zmiana trybu życia, ale wiem, że razem damy sobie radę. – powiedziałem z ulgą.
Na jej słowa nie czekałem zbyt długo.
Wiedziałam, że z jednej strony nie jestem gotowa by po raz drugi zostać mamą, ale z drugiej bardzo bym chciała zrobić dla niego wszystko.
- Maciek ja też cię kocham. Nie wiesz nawet jak bardzo. Wiem, że teraz jest najlepszy moment w naszym życiu na drugie dziecko. Piotrek chodzi do przedszkola, popołudniami dziadkowie zajmują się nim, ale ja wciąż się waham czy damy sobie radę z drugim dzieckiem. Dziecko to nie jest zabawka, która ci się znudzi i ją zostawisz, to jest odpowiedzialność na całe życie. Na początku wstawanie w nocy, przewijanie, pranie, sprzątanie, gotowanie. Później pierwsze bunty, zakochania, rozstania. Boję się. Boję się, że nie damy sobie rady, że cały nasz świat się odwróci do góry nogami. Nie jestem jeszcze na to gotowa. Nigdy nie mówię, że nie chcę zostać, ale daj mi jeszcze trochę czasu. Nie spieszmy się. Nie wiadomo jak to dalej będzie. Jest kryzys, nawet kancelarię dotyka. Nie macie tyle klientów co kiedyś. Musimy myśleć racjonalnie, nie pod wpływem emocji czy naszych upodoań. – dodała.
- Może masz rację. – pomyślałem, jednak bardzo chciałem zostać ojcem.
- Może za pól roku, rok jeszcze, a nawet może wcześniej raz wrócimy do tej rozmowy. Pamiętaj, że zawsze cię kochałam i będę kochać.
***
Usnęła na moim ramieniu, położyłem ją do łóżka i przykryłem puchatą kołdrą. Przez chwilę jeszcze myślałem o jej słowach. W głowie miałem mętlik. Może i miała rację, ale ja tak bardzo chciałem zostać ojcem. Spojrzałem na zegarek. Wskazywał on godzinę 2:51. Postanowiłem, że się położę. Przy niej. Jej włosy pachniały tak cudownie, że po chwili nie wiedziałem kiedy usnąłem. Obudziłem się kilka minut przed 8. Wziąłem szybko zimny prysznic. Monia jeszcze spała. Tak ślicznie wyglądała, że postanowiłem jej nie budzić. Po chwili zaczęła się budzić. Postanowiliśmy, że po śniadaniu wybierzemy się na spacer wokół jeziora. Ubraliśmy się i wyruszyliśmy w stronę stołówki. Wybraliśmy jajecznicę z drobno posiekanym szczypiorkiem. Po zjedzeniu odnieśliśmy talerze i powróciliśmy do naszego pokoju. Ubraliśmy kurtki, czapki, szaliki i rękawiczki po czym wyruszyliśmy na długi spacer. Dużo rozmawialiśmy jak to mieliśmy w zwyczaju. Po kilku minutach zaczęliśmy zachowywać się jak małe dzieci rzucając się co chwilę śnieżkami i turlając się po puszystym śniegu. Cali mokrzy wróciliśmy do hotelowego pokoju. Monika wyglądała tak pięknie, a ja bym mógł się patrzeć na nią jak w obrazek.
- Czemu się tak mi przyglądasz. Gdzieś mam plamę? A może gdzieś mam jeszcze śnieg. – powiedziała.
- Nie po prostu chciałem popatrzeć na moją kobietę. Nie wolno. – dodałem.
- Jasne, że można. Zresztą nawet nie mam zamiaru ci zabraniać. – uśmiechnęła się. Tylko mam być w ubraniu czy bez. – dodała po kilku sekundach.
- Dla mnie czy jesteś nago czy w ubraniach zawsze wyglądasz pięknie i zjawiskowo. – powiedziałem z zaakcentowaniem ostatnich trzech słów.
Po chwili zbliżała się do mnie wiedziałem od razu o co jej chodzi. Zaczęliśmy się całować coraz namiętniej i zachłanniej. Moje pocałunki wędrowały na jej ustach, twarzy i ramionach. Po chwili nasze porozrzucane ubrania leżały już na podłodze. Nawet nie wiedziałem kiedy leżeliśmy razem na łóżku. Kochaliśmy się. Coraz trudniej nam się oddychało. Nie mieliśmy już siły na nic. Czułem, że mam ją tylko dla siebie. Kocham cię!!! – wykrzyczałem jej wprost do ucha bo tylko na tyle mnie było stać.
***
No to następny rozdział jest wasz. Mam nadzieje, że wam się spodoba :) Miałam się niewyrobić, ale nie wiem jakim cudem to zrobiłam :) Już wiem może przez to, że Polska wygrała z USA (3:2 jakby ktoś nie wiedział). Kiedyś przez nich osiwieje. Tak ich dopingowałam, że ledwie co mówię :) Nie żałuje warto było :) Mam nadzieje, że we Wrocławiu będzie szybkie 3:0. Pozrdawiam ze słonecznych Kujaw :) EDIT : Wstawiam linka jak chcecie to lajkujcie jak nie to nie. Ja zalajkowałam :) Zobaczyć filmik Karola K. bezcenne :D https://www.facebook.com/#!/photo.php?fbid=365467693580300&set=a.312977688829301.1073741830.312566898870380&type=1&theater
sobota, 29 czerwca 2013
Święta
Rok później ...
Przez ten rok działo się
dużo rzeczy. Nie zawsze było pięknie i kolorowo. Michał w końcu znalazł dla
siebie drugą połówkę i może niektórzy z was się zdziwią, ale jest z Mariką. Tak
nie przesłyszeliście się z Mariką tą, która pracuje w kancelarii. Ta, która
miała faceta. Jeśli w ogóle taką osobę można tak ładnie nazwać. Skończony cham
i tyle.
Z perspektywy Mariki
***
Wigilia. Coraz więcej ludzi w salonie, a stół uginał się od potraw które przyrządziła Monia wraz z moją i swoją mamą. Z Piotrkiem oglądaliśmy niebo czekając na pierwszą gwiazdkę. Coraz bardziej się denerwowałem lecz próbowałem tego nie okazywać. Podzieliliśmy się opłatkiem, poskładaliśmy życzenia, pokolędowaliśmy i przyszedł czas na moją niespodziankę. Zszedłem na dół do samochodu pod pretekstem przyniesienia prezentów, które od samego rana schowane są w szafie naszej sypialni. Otworzyłem bagażnik wyciągając z niego piękny bukiet czerwonych róż takich samych jakie dostała w pierwszy dzień pracy i biorąc w rękę małe różowe pudełko w kształcie serca. Wchodząc na piętro naszego mieszkania strasznie bałem się jej reakcji. Wchodziłem do salonu w którym czekali już wszyscy zgromadzeni goście. Ukląkłem na kolano i powiedziałem chociaż tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć:
- Monia wiem, że jesteśmy już ze sobą ponad półtora roku może to nie jest zbyt długi okres czasu, ale mam pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?
Zobaczyłem miny zebranych gości. Jednych były zdziwione inni się uśmiechali czekając tylko na słowo tak wypowiedziane przez Monikę. Bałem się tylko, że dostanę przysłowiowego kosza.
- Głupolu tak. Tak zostanę twoją żoną. – usłyszałem.
Założyłem jej pierścionek na palec. Był z diamencikami skromny. Tylko usłyszałem szeptem wypowiedziane mi do ucha zdania. Myślałam, że ty nas chcesz zostawić. Mnie i Piotrka. To przez to wracałeś później z pracy, a ja myślałam, że mnie zdradzasz. Uśmiechaliśmy się do siebie cały czas nie wierząc, że to się naprawdę dzieję.
EDIT 2 : Polska wreszcie wygrała. Jak ja się cieszę. Chyba jeszcze do końca tygodnia mi nie przejdzie. Zapomniałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy zdali maturę w tym roku :) Od piątku kocham Polski, Angielski i Matmę :) Nie ja ją uwielbiam :)
Grudzień. Po długich
rozmowach postanowiliśmy, że Maciek wprowadzi się do nas. Na początku
zastanawiałam się jak to wyjdzie i jak będzie nam się mieszkało, bo tak życie
na dwa domy niema żadnego sensu. Mieszkamy razem od czterech miesięcy. Jest coraz
bliżej Świąt Bożego Narodzenia. Po raz pierwszy spędzimy go z rodziną Maćka i
moją. Martwię się tylko jak się pomieścimy wszyscy przy jednym stole bo będzie
nas w miarę dużo. Jak dobrze naliczyliśmy około dwadzieścia osób. Ciotki, babcie
i kuzynki. Gdy było coraz bliżej świąt Maciek coraz dłużej zostawał w pracy, a
to wymyślał sobie na poczekaniu gadki dlaczego musiał spotkać się z Michałem,
albo z klientem. Troszeczkę przypominała mi się sytuacja z moim poprzednim mężem.
Od razu przyszły wspomnienia. Tak bardzo to bolało. Łzy napływały mi do oczu
nawet nie wiedziałam kiedy. Z trudem je powstrzymywałam. Nie pokazywałam jak
bardzo to przeżywam, jak bardzo się boję, że nas zostawi. Nie chcę tego przeżywać
jeszcze raz. Nie chcę aby Piotrek przeżywał to jeszcze raz. Za dużo wycierpiał.
***
Mijały dni, tygodnie, miesiące,
a ja coraz bardziej kochałem Monikę. Im dłużej jesteśmy razem tym bardziej się
do tego przekonuje. Wprowadziłem się do nich kilka miesięcy temu. Jest dobrze. Nawet
bardzo dobrze. Wszystko nam się układa tak jak powinno. Piotrek mnie polubił, a
ja traktuje i kocham go jak własnego syna. Zżyliśmy się. Od dwóch tygodni nie
myślę o niczym tylko o zbliżających się świętach, które zbliżają się wielkimi
krokami. O wigilii. Szykuje dla nich niespodziankę. Tylko Michał tak naprawdę
wie co kombinuje kryjąc mnie przed Monią,
bo widzę, że coś zaczyna podejrzewać. Widzę w jej oczach smutek. Nie
zachowuje się tak jak ta Monia jaką poznałem i pokochałem. To nie te oczy,
które tak błyszczały na mój widok. Widzę, że coś się dzieje. Ja nie chcę jej stracić.
Jest dla mnie zbyt ważna, ale nie mogę jej powiedzieć co naprawdę się dzieje.
***
Dzień jak co dzień. Praca
powrót do domu, ale tym razem tak nie było. Wychodząc z kancelarii przed nią
stał Grzesiek mój facet z wielkim bukietem kwiatów, które zaraz mi wręczył jak
tylko podeszłam do niego. Dzisiaj nie mieliśmy się spotkać, ale chciał mi
zrobić niespodziankę. Poszliśmy się przejść. Szliśmy uliczkami wpatrując się w
swoje oczy, nie mogąc oderwać od siebie wzroku. Czuliśmy się jak para
nastolatków obejmujących się w miejscach publicznych. Nie zwracaliśmy uwagi na
to, że większość ludzi spacerujących czy siedzących na ławkach. Nie patrzyliśmy
na ich gesty, nie słuchaliśmy ich słów, które do pięknych nie należały. Mieliśmy
wszystko po dziurki w nosie. Odprowadził mnie pod klatkę schodową mojego bloku
i teraz zaczęło się piekło. To co się później stało nigdy nie przypuszczałam,
że mi się takie coś stanie. Zamknęłam drzwi po czym udałam się do salonu, w którym stał
wazon. Wzięłam go i nalałam do niego wody po czym wstawiłam kwiaty, które
dostałam wcześniej od Grześka. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Od razu podbiegłam
do nich. W wizjerze zobaczyłam stojącego Grześka czekającego, aż w końcu
otworze mu te drzwi. Nie zastanawiając się ani sekundę otworzyłam mu je. Do
dzisiejszego dnia żałuje swojej decyzji. Od samego progu zaczął mnie całować. Tak
namiętnie. Podobało mi się. Oddawałam mu każdy pocałunek. Całował mnie po
twarzy, obojczykach zy też ramionach. Było mi dobrze lecz nie chciałam z nim uprawiać
seksu. Nie byłam na to wszystko gotowa. Po chwili moje ubrania zaczęły lądować
na podłodze, a ja zaczęłam sprzeciwiać się mu. On jednak nie zrozumiał, że nie chcę
i nie mam zamiaru z nim uprawiać seks. Nie dzisiaj. Gdy próbowałam mu się wyrwać,
uderzył mnie w polik dając mi „liścia” tak mocno, że trafiłam głową o ścianę. Nie
miałam siły. On był silniejszy ode mnie. Uderzył mnie drugi raz potem kolejny i
kolejny, aż na chwilę straciłam przytomność. Śmiał się mi prosto w twarz, a ja
byłam taka bezbronna. Zacisnęłam zęby i prosiłam boga żeby mi odpuścił, żeby
mnie zostawił. Nie miał zamiaru przestać tego robić. Gwałcił mnie. Krzyczałam,
lecz nikt mnie nie usłyszał. Próbowałam jeszcze raz mu się wywinąć jednak nie
udało mi się. Prosiłam go aby przestał, lecz on jeszcze bardziej to robił.
Nawet nie pamiętam jak długo to robił, ale dla mnie to nie były najlepsze chwile
mojego życia. Po tym wszystkim co mi zrobił uciekł krzyczą w drzwiach, że
lepiej abym nikomu nie powiedziała co tej nocy się tu wydarzyło i, że nie
jestem dobra w te klocki bo z innymi było mu o wiele lepiej. Groził mi, a ja z
łzami w oczach wzięłam telefon z torebki, która leżała na podłodze obok łóżka i
zadzwoniłam do Michała bo on jako pierwszy pojawił się na wyświetlaczu w wybieranych
połączeniach. Nie mogłam, ani jednego słowa wydusić tylko płakałam. Obiecał mi,
że będzie jak tylko najszybciej się da. Był po kilku minutach.
Z perspektywy Michała
Dźwięk mojego dzwonka
obudził mnie w środku nocy, nawet nie patrzyłem na wyświetlacz tylko od razu nacisnąłem
zieloną słuchawkę swojego telefonu. Usłyszałem tylko płacz. Szlochała tylko do
słuchawki. Powiedziałem, że będę jak najszybciej będzie to możliwe. Przez całą
drogę zastanawiałem się co się wydarzyło. Wiem tylko, że Marika była w
kompletnej rozsypce lecz nie przypuszczałem tego co zobaczyłem. Siedziała skulona
na podłodze, w kącie, płakała. Po tym co zobaczyłem od razu wiedziałem co się
stało lecz nie byłem pewny kto jej to zrobił. Siedzieliśmy razem na podłodze.
Po kilkunastu minutach zaczęła pojedynczymi słowami nie mających żadnej
spójności opowiadać co stało się tej nocy i o tym jak wcześniej ją traktował. Jak
ją wyzywał przy swoich znajomych. Jak ją bił gdy powiedziała coś co mu się nie spodobało,
ale tak żeby nikt nie widział. Zagotowało się we mnie. Jakby teraz stanął przede
mną nie wiem co bym zrobił. Przysięgłem jej, że już nigdy nie pozwolę, żeby
ktoś ją skrzywdził. Grzesiu niech nie myśli, że nie poniesie żadnych
konsekwencji za swoje czyny. Nie zbliży się do niej nawet na pół kilometra
zagwarantuje mu to. Postanowiliśmy, że o całej sytuacji nikt na razie się nie
dowie. Po południu pojechaliśmy złożyć zeznania. Mariką zajęła się policyjna
pani psycholog. Czekałem, aż wyjdzie z gabinetu. Po kilku minutach wyszła.
Zostałem zaproszony do gabinetu. Pani psycholog powiedziała jak teraz
powinniśmy zachowywać się przy niej. Dostaliśmy namiar na jedną z najlepszych
psychologów we Wrocławiu. Umówiłem ją na wizytę, załatwiłem wszystkie formalności
związane z zaświadczeniami lekarskimi, obdukcjami. Wiedziałem jak bardzo to
przeżywa. Wspierałem ją. Odwiedzałem ją codziennie. Bała się wychodzić z domu. Chodziłem
z nią na sesje terapeutyczne. Z dnia na dzień wyglądała coraz lepiej. Zaczęła
normalnie jeść i ubierać się. Nie chodziła już po domu z wyciągniętym dresem. Po
kilku dniach opowiedziała o wszystkim Monice i Maćkowi. Byli w szoku tak samo
jak ja gdy ją zobaczyłem tej nocy. Monika próbowała zabierać ją na zakupy, albo
do kina lecz Marika nie chciała ruszać się z domu. Bała się, że ten psychol
znowu się na nią rzuci, że znowu jej coś zrobi. Maciek obiecał jej, że jak
tylko będzie się czegoś bała lub nawet jakby nic się nie działo, a chciała się
komuś wyżalić to ma dzwonić o każdej godzinie nawet w nocy. Po miesiącu od
feralnej nocy przyszło zawiadomienie z sądu o wyznaczonej dacie rozprawy
sądowej. Widziałem w jej oczach strach, że znowu będzie musiała go spotkać, że
znowu go zobaczy. Sprawa zakończyła się takim wyrokiem jakim oboje z
prokuratorem chcieliśmy. Dostał 25 lat więzienia za zgwałcenie ze szczególnym
okrucieństwem i dożywotni zakaz zbliżania się do Mariki w odległości trzech
kilometrów. Może to coś go nauczy i w więzieniu zmieni się. Marika po dwóch
miesiącach od rozprawy zaczęła wychodzić na miasto, czy też na drobne zakupy,
ale unikała chodzenia wieczorami i w nocy. Coraz częściej na jej twarzy było widać
uśmiech. Zaczęła przychodzić do pracy, może nie od razu siedziała po 8 godzin w
biurze, ale zawsze coś. Była w otoczeniu, które lubiła. Te wydarzenie jakoś nas
zbliżyło. Lubiliśmy ze sobą przebywać. Czuliśmy się jakbyśmy znali się do
malutkiego. Czasami nawet porozumiewaliśmy się bez słów. Mijały dni, tygodnie,
a ja coraz bardziej się w niej zakochiwałem. Myślałem, że to przejdzie, ale nie
stało się tak. Marika w październiku miała urodziny. Rozmawialiśmy długo. Powiedziałem
jej, że ją kocham, a ona powiedziała, że na razie nie potrafi mi zaufać nie po
tym co ją spotkało, lecz nie powiedziała, że między nami nic nie było i nic nie
będzie. Czekałem na jej odpowiedź. Pod koniec listopada zostaliśmy parą. Nigdy
nie skrzywdzę, ani nie pozwolę jej skrzywdzić nikomu.
Wigilia. Coraz więcej ludzi w salonie, a stół uginał się od potraw które przyrządziła Monia wraz z moją i swoją mamą. Z Piotrkiem oglądaliśmy niebo czekając na pierwszą gwiazdkę. Coraz bardziej się denerwowałem lecz próbowałem tego nie okazywać. Podzieliliśmy się opłatkiem, poskładaliśmy życzenia, pokolędowaliśmy i przyszedł czas na moją niespodziankę. Zszedłem na dół do samochodu pod pretekstem przyniesienia prezentów, które od samego rana schowane są w szafie naszej sypialni. Otworzyłem bagażnik wyciągając z niego piękny bukiet czerwonych róż takich samych jakie dostała w pierwszy dzień pracy i biorąc w rękę małe różowe pudełko w kształcie serca. Wchodząc na piętro naszego mieszkania strasznie bałem się jej reakcji. Wchodziłem do salonu w którym czekali już wszyscy zgromadzeni goście. Ukląkłem na kolano i powiedziałem chociaż tak naprawdę nie wiedziałem co mam powiedzieć:
- Monia wiem, że jesteśmy już ze sobą ponad półtora roku może to nie jest zbyt długi okres czasu, ale mam pytanie. Czy zostaniesz moją żoną?
Zobaczyłem miny zebranych gości. Jednych były zdziwione inni się uśmiechali czekając tylko na słowo tak wypowiedziane przez Monikę. Bałem się tylko, że dostanę przysłowiowego kosza.
- Głupolu tak. Tak zostanę twoją żoną. – usłyszałem.
Założyłem jej pierścionek na palec. Był z diamencikami skromny. Tylko usłyszałem szeptem wypowiedziane mi do ucha zdania. Myślałam, że ty nas chcesz zostawić. Mnie i Piotrka. To przez to wracałeś później z pracy, a ja myślałam, że mnie zdradzasz. Uśmiechaliśmy się do siebie cały czas nie wierząc, że to się naprawdę dzieję.
***
EDIT : Wiem, wiem, że was zaniedbuje. Przepraszam, ale jeśli mam dodawać jakieś niedorobione i nie nadające się wogóle do czytania rozdziały to wolę dodawać rozdział raz na jakiś czas, ale chociaż w miarę porządny i nadając się do przeczytania. Jeśli się ze mną zgadzacie to jest mi lżej na serduchu, a jeśli nie to trudno. Nie wiem kiedy będzie następny rozdział i nawet nie mam zamiaru obiecywać, że może uda mi się jakoś w tym tygodniu dodać. Nawat nie mam napisanego ani jednego zdania, a co tam się stanie to nie mam zielonego pojęcia. EDIT 2 : Polska wreszcie wygrała. Jak ja się cieszę. Chyba jeszcze do końca tygodnia mi nie przejdzie. Zapomniałam. Pozdrawiam wszystkich, którzy zdali maturę w tym roku :) Od piątku kocham Polski, Angielski i Matmę :) Nie ja ją uwielbiam :)
Informacja
Wiem, że praktycznie nikt tego nie czyta. Po statystykach i komentarzy, które jak na razie to nie widać, nie oszukujmy się, ale już niedługo koniec tygodnia się zbliża, a ja nie dodałam jeszcze żadnego postu, posta czy jak tam się to odmienia. Dzisiaj jeśli wogóle będzie post (rozdział) to nawet nie mam pojęcia kiedy bo narazie mam brak weny i nic na to nie wskazuje żeby się zmieniło. Na jutro też nie liczcie bo jak to się poprawnie mówi impreza rodzinna czyli zlot wszystkich ciotek, wujków i nie wiadomo nawet kogo jeszcze wiatr przygna, a ja będę się tam strasznie nudziła zamiast pisać na laptopie kolejne rozdziały.
Pozdrawiam z pochmurnego Inowrocławia :)
Pozdrawiam z pochmurnego Inowrocławia :)
niedziela, 23 czerwca 2013
Jesień
„
Oooo, cały świat, każdy dzień daje znak
Dziś już wiem, każdy świt, każdy sen
Dziś powie ci
Kocham cię ”
Dziś już wiem, każdy świt, każdy sen
Dziś powie ci
Kocham cię ”
Kamila
– Pasujesz
Jest październik, jesień.
Za oknem widać tylko kolorowe liście ze spadających drzew. Pierwsze wielkie kałuże
na chodnikach. Plucha. Nie lubię jesieni. Dni są krótkie, szybko staje się
ciemno. Jest zimno i pochmurno. Zawsze w tym czasie miałam doła, ale nie teraz.
Teraz mam Maćka. Z Maćkiem jesteśmy parą od kilku miesięcy. Nie powiem, że jest
idealnie, bo w każdym związku dochodzi do spięć, nie są to awantury, ale z ulgą
w sercu mogę powiedzieć, że decyzję, którą podjęłam kilka miesięcy temu żeby
być z nim i do dzisiejszego dnia nie
żałuje. Coraz bardziej się rozumiemy. Praktycznie dogadujemy się bez słów. Ostatnio
nawet Marika z Michałem stwierdzili, że dogadujemy się jak stare dobre
małżeństwo. Zawsze czymś mnie zaskoczy, a to telefonem w środku nocy, a to, że
w środku nocy potrafi przyjechać do mnie z pizzą naszą ulubioną capriciosą z podwójnym
sosem czosnkowym. Chociaż zawsze zastanawiam się skąd on w środku nocy ją
kupił. Wątpię, żeby ją zrobił swoimi wielkimi rękami. Maciek coraz częściej
zostaje u nas na noc, nie zawsze pomiędzy nami dochodzi do scen łóżkowych, ale
siedząc przy mnie i tuląc mnie wreszcie czuję się bezpieczna. Chociaż nie
udajmy, że jesteśmy jakimiś aniołkami. O nie !!! Czasami ja z Piotrkiem
zostajemy u niego na noc. Jednak rzadko. Nie potrafię się wyspać na jego łóżku
jest dla nas zbyt małe. Co chwilę myślę, że za chwilę spadnę jednak zawsze w
ostatniej chwili Maciek ratuje mnie przed upadkiem, przyciągając do siebie tak
mocno jak tylko można i nie mam zielonego pojęcia jak on to robi. Nigdy nie
przypuszczałam, że po tym co mnie spotkało na nowo się przed kimś otworze, że
go pokocham. Mój były mąż wreszcie przestał nas nachodzić i nękać. Mimo, że nie
zabroniłam mu kontaktów z synem, to nie odwiedza go tak często jak wcześniej. Czasami
zdarza się, że Piotrek widzi go raz na miesiąc, a nawet i więcej. Alimenty
zawsze płaci nawet przed czasem. Chyba wreszcie zrozumiał swoje idiotyczne zachowanie
i stara się nie popełniać tych samych błędów co wcześniej. Z tego co mi wiadomo
to nie ma nowej kobiety, dziewczyny czy jak tam jej można mówić. Nie żebym się
interesowałam jego życiem, ale niestety nasi wspólni przyjaciele czasami przy
mnie wspominają co się u niego dzieje. Wiem, że nie robią tego specjalnie, ale
czasami wymsknie im się kilka słów, których nie chcieliby powiedzieć. Zawsze
przepraszają za swoje zachowanie, jakby mieli za co. Widać wszystkie musiały
wreszcie zrozumieć jaki to jest cham i prostak, że nie potrafi utrzymać rąk
przy sobie. Piotrek coraz rzadziej tęsknił za nim. Coraz mniej o nim mówi. Ostatnio
nawet powiedział, że woli spędzać czas z Maćkiem niż z nim. Swoim tatą. Niby
nie jest mi bliskim to strasznie zrobiło mi się głupio z tego powodu. Jednak wiem,
że Maciek nie zastąpi mu ojca, ale chciałabym, aby kiedyś w przyszłości nim
został. Widać po nim, że bardzo mu zależy na tym, aby Piotrek go zaakceptował. Coraz
częściej wychodzą razem we dwoje zostawiając mnie samą abym w tym czasie mogła
sobie odpocząć, albo żebym wyszła do fryzjera, kosmetyczki czy nawet na babskie
zakupy. Mają swoje sekrety, o których nie chcą mi powiedzieć. Kiedyś z każdą
błahostką przychodził do mnie, do swojej ukochanej mamy, a teraz biega do Maćka
albo prosi mnie żebym po niego zadzwoniła. On jest na niego każde zawołanie.
Potrafi nawet przyjechać do nas, aby uśpić małego kiedy tylko on sobie zażyczy.
Jego oczkiem w jego głowie. Ja wciąż pracuje jako sprzątaczka w kancelarii, lecz
ze względu na tą atmosferę jaka jest nie zmieniłabym tej pracy na żadną inną. Niby
praca nie, o której myślałam po zakończeniu studiów, ale za to jaka jest fajna.
Szara codzienna rzeczywistość. W Marice odnalazłam przyjaciółkę, która zawsze
pomoże, doradzi. Lubimy razem plotkować szczególnie o swoich facetach, bo wreszcie
Marika znalazła swoją drugą połówkę. Jest szatynem, wysokim szatynem o
niebieskich oczach. Był tak jak Marika z Wrocławia, nawet wcześniej chodzili do
tej samej ponadgimnazjalnej szkoły tylko, że do innych klas. Poznali się w
Bełchatowie na szkoleniu dla sekretarek i asystentów w kancelariach. Wystartowali
w jednym z kilku konkursów i wygrali bilety na charytatywny mecz PGE Skry
Bełchatów – Reprezentacja Polski, który miał się odbyć u nas we Wrocławiu na
Hali Stulecia. Pamiętam jak kilka dni przed spotkaniem siatkarskim Marika
przeżywała w co miała się ubrać. Czy w barwy narodowe, czy jakoś inaczej, czy
tak po prostu zwyczajnie. Oczywiście wszystko na drugi dzień mieliśmy
opowiedziane, o zagrywkach, blokach czy atakach, ale nas interesowało czy są
razem, czy osobno. Od razu było widać, że pomiędzy nimi coś iskrzy. Po razem
spędzonym meczu i kilku spotkaniach w kawiarni spróbowali tak jak ja z Maćkiem
dać sobie szanse. Kto nie ryzykuje ten nie żyje. Strasznie ucieszyłam się gdy
usłyszałam tą nowinę. Wiedziałam, że prędzej czy później i tak zostaną parą. Widać,
że im się układa i oby tak dalej. Jedyną osobą w kancelarii, która niemiała
swojej drugiej połówki to był Michał. Nie chcieliśmy go swatać, ale z drugiej
strony chcieliśmy, aby miał wspaniałą dziewczynę, później żonę i ukochane
dzieci. Dla niego najważniejsza byłą praca. Zamiast w weekendy mimo naszych
próśb i błagań wyjść z nami do jednego z Wrocławskich klubów, pobawić się, to
on wolał siedzieć na kanapie z pilotem w ręku przygryzając chipsy lub tego typu
rzeczy oglądając swoje ulubione mecze siatkarskie. Zawsze od kiedy go pamiętam
był nieśmiały, trzymający się z boku, z poczuciem humoru, zwykłym chłopakiem.
Takiego go zawsze lubiłam. Cichy, skromny Michał. Zawsze pomocny. Nawet jeśli
bym potrzebowała od niego pomocy w środku nocy przyjechałby jak szybko się by
dało. Najważniejsi byli dla niego bliscy, nigdy nie pamiętał o sobie. Pamiętam
gdy razem chodziliśmy razem do klasy w liceum dziewczyny biły się o niego, ubierały
najlepsze ciuchy jakie miały, całymi godzinami patrzyły się w lustro zmieniając
co chwilę fryzurę, na przerwach okupywały łazienki poprawiając swój wcześniej
zrobiony nienaganny makijaż, jeśli go w ogóle tak można to nazwać, a on nie chciał
być z żadną. Trochę nie dziwię się mu ja takiej tapeciary i stojącej pół dnia
dziewczyny też bym nie chciała. Zresztą on zasługuje na kogoś lepszego. Próbowały
na niego swoje różne sztuczki jednak nic im to nie dało. Olał je. On wolał
samotność. Często razem z Maćkiem i Piotrkiem wpadaliśmy do niego zapraszając
go albo na obiad albo na kolację, do kina czy obojętnie gdzie tylko żeby
wyszedł z domu. Nie zawsze chciał przyjść. Nie chcieliśmy się wtrącać w jego
życie. Jednak mieliśmy nadzieję, że wreszcie znajdzie sobie kogoś.
***
No przegrali no :( Jestem załamana :( Czasu brak, weny brak. Dobrze, że słońce świeci za oknem. Dni Ina uważam za udane :D
piątek, 14 czerwca 2013
Urodziny
Kilka dni później...
Dochodziła godzina 18. W
domu zaczęli pojawiać się pierwsi goście. Jednak na twarzy Piotrka widać było
zdziwienie, że jeszcze niema ojca, jednak razem z Maćkiem pocieszaliśmy go, że
za chwilę będzie. Mały rozpakowywał prezenty, które dostał i cieszył się, że
dostał ich aż tak wiele. Wszystkich ucałował jak to miał w zwyczaju. Było już 5
minut po godzinie 18, a ojca Piotrka co nie było to nie było. Usłyszałam
dzwonek do drzwi i zobaczyłam go na klatce schodowej bloku, w którym mieszkałam
wraz z Piotrkiem, ale niestety nie zastałam go samego. Przyszedł z nowo poznaną
przez niego dziewczyną, jeśli tak w ogóle mogę ją nazwać. Nie wyglądała na
taką, która zachowuje się jak normalny człowiek. No i tym razem moja intuicja
mnie nie zawiodła. Po spędzeniu kilku minut w jej towarzystwie czekałam tylko
kiedy opuszczą nasze mieszkanie. Zachowywała się jak rozkapryszone dziecko,
któremu rodzice nie kupili obiecanej zabawki. Pani co mówi bułkę przez bibułkę.
Wydziwiała. Jezu niech wreszcie pójdą sobie – pomyślałam. Do tego wyglądała jak Pani co czeka przy ulicy
na klienta. Jeszcze krótszej spódniczki nie mogła założyć. Rozumiem, że nie
wszyscy mają w co się ubrać, ale bez przesady. Chociaż by mogła w normalne, czyste
ubrania, aż wstyd mi było przed zaproszonymi gośćmi za nią. Piotrek zdmuchnął
świeczki, a ja pokroiłam tort. Z pomocą Macka szybko każdy z gości zaproszonych
na tą uroczystość w ręku miał kawałek świeżo upieczonego tortu. Próbowałam jak
tylko mogłam, aby mój były mąż nie spędził ani chwili sam na sam z Maćkiem. Wiedziałam,
że on jest nie obliczalny i nie wiadomo co by mu w tej pustej głowie zrodziło.
Udawałam szczęśliwą, a tak naprawdę bałam się o niego. Nie chciałam już więcej
awantur. Szczególnie dzisiaj. To był dzień Piotrka i nie chciałam, aby ktoś go
zniszczył. Modliłam się tylko o to, aby nic nie wymyślił. Byłam zła na niego,
że w ogóle przyszedł na te urodziny. Wiem, że jestem egoistyczna, ale, że jest
jego ojcem to nie znaczy, że musiał być jeżeli nasze stosunki niebyły normalne.
Wiem, że przychodząc na te urodziny robił Piotrkowi radość i nie gniewam się na
niego za to. Dla mnie najważniejsze było to, że Piotrek był szczęśliwy, a nie
to czy my się lubimy czy nie. Co chwilę spoglądałam raz na niego raz na mojego
ukochanego. Zaproszeni goście bawili się z Piotrkiem, a ja w tym czasie poszłam
do łazienki, a to co zastałam po tym jak wyszłam przeszło moje całe mniemanie. Ojciec
Piotrka dawał tej tlenionej, wytapetowanej, suchej blondi jakieś pieniądze,
żeby ta przed nami udawała jego nową wybrankę. By się lepiej wstydził. Jednak
nie zdziwiło mnie jego zachowanie. On jest do wszystkiego zdolny. Chciał się pokazać,
że mu się też udaje i, że zmienia je jak rękawiczki. Jednak nie wyszły mu te
kłamstwa. Kłamstwo ma krótkie nogi. Niestety. Gdy zobaczył mnie patrzącą się na
nim z uśmiechem na twarzy nie wiedział co ma zrobić. Udawał takiego jakiego nie
jest i dobrze mu tak. Pożegnali się z Piotrkiem tłumacząc mu, że jutro musza pójść
do pracy. W niedzielę?? Dziwne. Jednak wszyscy cieszyli się, gdy wreszcie on ze
swoją napompowaną lalą opuścił mieszkanie. Wszyscy pomału zaczęli rozchodzić się
do domów, a przede mną w zlewie czekała duża sterta nie umytych naczyń. Nie
miałam siły już dzisiaj ich myć. Myślałam tylko o gorącej kąpieli z wielką
pianą. Udałam się do łazienki. Przygotowałam sobie wodę do kąpieli, wlałam do
niej aromatyczne olejki i płyny do kąpieli po czym zanurzyłam się aż po czubek głowy. Po wyjściu z łazienki udając
się do salonu usłyszałam pukanie do drzwi. Przez wizjer zobaczyłam, że za
drzwiami stał Maciek z dużym bukietem czerwonych róż prawie takich samych jakie
dostałam od niego i od Michała w pierwszy dzień w pracy. Bez wahania otworzyłam
mu drzwi. Ubrana w różowy szlafrok przyglądałam się bezcennej minie Maćka spoglądająca
z uśmiechem na mnie. Wstawiłam w duży szklany wazon odebrane wcześniej od niego
kwiaty. W tej sekundzie poczułam, że na moich biodrach są jego dłonie. Tak jego
dłonie. Wiedziałam, że przyjdzie ten czas, ale nie wiedziałam, że tak szybko. Zamaszystym
ruchem przekręcił mnie szybko jak tylko mógł, a ja. Ja, wylądowałam w jego
ramionach, podpierając się blatem kuchennym, namiętnie go całując, a on tez odwzajemniał
moje pocałunki. Całował mnie po szyi, ramionach, twarzy. Po kilku sekundach na
podłodze leżał już mój różowy szlafrok i jego ciemno-szara bluzka. Nie wiem dlaczego
dałam się ponieś emocjom, jednak wiedziałam, że tego pragnę. Wiedziałam, że nie
będę tego żałować. Chwyciłam nogami się jego bioder i udaliśmy się do mojej
sypialni. Gdy tylko doszliśmy do niej poczułam jego zawahanie.
- Tego chcesz. – zapytał. - Tak właśnie tego chce. – odparłam cicho ściągając jego spodnie.
Próbował odpiąć mi biustonosz jednak widziałam, że nie daje sobie z nim rady.
- Kochanie to jest dla ciebie za trudne. Niemożliwe. Postaraj się bardziej. To jest takie proste – powiedziałam zachęcająco do niego wiedząc, że się speszył.
Z moją małą pomocą po kilku sekundach pozbyłam się stanika, który wylądował na dywanie, a po chwili byliśmy już całkiem nadzy. Jednak nie przeszkadzało nam to. Nie teraz. Byłam oparta o ścianę, a on zasypywał mnie pocałunkami. Całował mnie tak namiętnie. Czułam, że ściana jest zimna jednak wcale nie przeszkadzało mi to. Czułam, że to co za chwilę się stanie wynagrodzi mi to. Kiedy dotykał moje piersi, brzucha i innych części ciała jakie tylko były w jego zasięgu, usłyszeć było można moje ciche pojękiwania. Chociaż starałam się, abyśmy nie zakłócali ciszy nocnej, aby nie obudził się Piotrek i nie usłyszeli nas sąsiedzi, ale nie mogłam się powstrzymać. To było dla mnie zbyt trudne, zbyt silne dla mnie. Po kilku sekundach poczułam, że już dochodzimy do szczytu. Byliśmy w objęciu najbliżej jak tylko się dało. Nigdy nie czułam się tak bezpieczne. Nigdy !!!
- Kocham cię!!! – szepnęłam wprost do jego ucha, nie mając siły na głośniejsze powiedzenie tych dwóch słów, chociaż chciałam to wykrzyczeć tak, aby usłyszał cały świat. Poczułam tylko, że wbijam się paznokciami (szponami) w jego plecy. Musiało go boleć.
Przemogłam się i w końcu powiedziałam do niego te dwa proste słowa, te dziewięć liter, te trzy sylaby. Nie czekałam zbyt długo na jego odpowiedź.
- Ja ciebie też. Nie wiesz nawet jak bardzo. – dodał, coraz bardziej fundując mi rozkosz.
Kochaliśmy się całą noc. Nie liczę ile razy dochodziliśmy do szczytu. Nad ranem wykończeni padliśmy nawet nie wiedząc kiedy. Śpiąc w jego ramionach, wtulona do jego torsu, przykryta pod jedną kołdrą po raz pierwszy od jakiegoś czasu byłam szczęśliwa i czułam się bezpiecznie. Nie chcę porównywać go do innych moich partnerów seksualnych, ale naprawdę z nim poczułam co to jest sex. Był delikatny, a zarazem namiętny. Wiedział czego ja tak naprawdę potrzebuję. Pieścił moje ciało. Obdarowywał mnie pocałunkami. Dotykał je tak, abym co chwilę dochodziła do szczytu. Czułam się tej nocy z nim cudownie. Cudownie to nawet za mało powiedziane. Nie żałuje swojej decyzji. Mimo, że po porodzie zostało mi kilka rozstępów na brzuchu, a moje piersi przez to, że karmiłam Piotrka piersią nie były już tak jędrne jak wcześniej, ale przy nim czułam się atrakcyjna. Nie dawał mi znaków, że coś jest ze mną nie tak. Wręcz przeciwnie. Oboje dawaliśmy z siebie ile tak naprawdę mieliśmy siły. Jeśli tylko noc była by dłuższa na pewno wykorzystalibyśmy ją jeszcze bardziej.
sobota, 8 czerwca 2013
Śniadanie
Wstałem na zegarku
wskazówki wskazywały godzinę 6:52. Szybko się ubrałem i spojrzałem tylko czy
Monika już nie wstała. Po cichu poszedłem w kierunku jej sypialni. Spała. Tak
samo słodko jak wczoraj. Z uśmiechem na twarzy. Ciekawe co tak przyjemnego jej
się śniło. Jeszcze przez chwilę patrzyłem na nią po czym opuściłem pokój. Ruszyłem
w stronę kuchni, w trakcie dojścia do niej zastanawiałem się co mam przyrządzić
na to śniadanie. Nagle usłyszałem głos dziecka. Od razu poszedłem do pokoju
Piotrka. Nie spał. Ubrałem go w pięknie pachnącą bluzkę na krótki rękaw z
motywem spidermena, krótkie czarne spodenki, a na nóżki założyłem mu brązowe
sandałki, które razem z Moniką kupiliśmy mu na zakupach kilka dni temu.
Uczesałem jego bujne blond włosy. Pewnie nie poszło mi tak szybko jak Monice
czy też babci, ale i tak byłem z siebie zadowolony. Mały nawet ani razu nie
zapiszczał, nie zapłakał, pomagał mi i razem jakoś szybciej nam to poszło. Poszliśmy
razem do kuchni. Postanowiliśmy nie budzić jeszcze Moniki. Raczej kuchnia to
nie klimaty dla mnie, ale dla niej nie przeszkadzało mi to. Dla niej mogłem zrobić
wszystko tylko żeby ze mną była szczęśliwa i czuła się bezpiecznie. Otworzyłem jej
srebrną lodówkę. Po raz pierwszy nie zobaczyłem tam tylko światło, jak w mojej.
Wyciągnąłem z niej potrzebne składniki do zrobienia śniadania. Ser, szynka i karton
jej ulubionego soku pomarańczowego. Piotrek we wszystkim mi pomagał. Był bardzo
dzielny jak na takiego dużego chłopca przystało. Nawet nie wiem kiedy już
wstawiliśmy do opiekacza kanapki. Szybko wstawiłem wodę na kawę, a do dzbanka
wlałem mleko. Tosty już były zrobione i ciepłe. Po chwili z Piotrkiem stałem
już z dużą tacą w ręku w drzwiach jej sypialni. Niechciałem jej budzić, lecz
zanim by się obudziła wszystko na pewno by wystygło. Miałem tylko nadzieję, że
jej zasmakuje. Choć naprawdę się starałem nie do końca byłem pewny czy wszystko
to co zrobiłem jest jadalne. Z uśmiechem na twarzy podszedłem bliżej jej łóżka i
przytaknąłem tylko Piotrkowi, że wreszcie już może obudzić swoją mamę.
Widziałem jak ona jest dla niego ważna. Nawet ważniejsza niż dla mnie. Obudziła
się. Zobaczyłem w jej oczach zdziwienie. Chyba nie do końca wiedziała, że to
wszystko co jest na tacy zrobiliśmy sami. Jednak gdy uświadomiła sobie, że to nie
jest sen tylko rzeczywistość nie wiedziała co ma powiedzieć. Zamurowało ją. Dosłownie. Po kilku minutach z tacy wypełnionej
po brzegi kanapkami zostały tylko okruszki i trochę niedopitej przeze mnie kawy.
Wstawiłem wszystkie naczynia do zmywarki, nastawiłem odpowiedni program i wróciłem
do nich jak najszybciej się dało. Poczułem ciepło bijące od nich. Jeszcze przez
ponad pół godziny leżeliśmy w trójkę na łóżku. Rozmawialiśmy.
***
Po ubraniu, pościeleniu
łóżka i posprzątaniu w kuchni po śniadaniu postanowiliśmy, że dzisiaj wybierzemy
się na długi spacer, a później pójdziemy do lodziarni. Wiedziałem, że ten dzień
będzie inny niż te poprzednie i nie tylko, że spędzam go z osobami, które kocham,
lecz dlatego, że spędzamy go we trójkę. Mimo, że Piotrek nie jest moim synem,
kocham go z całego serca. Jeśli stała by mu się krzywda nie darował bym to
sobie. Nigdy nie chce zastąpić mu ojca, ale jest dla mnie ważny tak samo jak
Monika. Chciałem uchronić ich przed wszystkim, czym tylko się dało. Zamartwiało
mnie tylko jedna rzecz. Dlaczego ojciec Piotrka nie chce dać nam spokoju i odciąć
się od nas. Nie interesował się, ani Piotrkiem, ani tym za co mają jeść dopóki nie
zacząłem spotykać się z Moniką. Nie ukrywam strasznie jego zachowanie mnie
irytuje. Jakby chciał nam pokazać, że nie uda nam się, że się rozstaniemy. Jego
niedoczekanie. Specjalnie przyjeżdża niespodziewanie i jeszcze ma do nas
wielkie pretensje, że czasami nie ma nas w domu. Jesteśmy młodzi więc po co
mamy się dusić w domu jak możemy w dobrą pogodę wyjść na spacer czy nawet pójść
do rodziców Moniki na obiad czy nawet tak tylko w odwiedziny. Docina mi za
każdym razem kiedy tylko się da, lecz to co on mówi do mnie nie interesuje
mnie. Nie dam się wyprowadzić z równowagi. Przysięgłem to sobie. Nie robię to
dla siebie, lecz dla nich. Bo oni są dla mnie najważniejsi. Nie chce widzieć,
żeby cierpieli przeze mnie. Już za dużo w swoim życiu się wycierpieli. Kłótnie,
a później rozwód i znowu kłótnie. Jednak wiedziałem, że to nie koniec. Jeszcze
za mało namotał w już teraz mogę to śmiało powiedzieć naszym życiu. Boje się,
że on nie odpuści, że strasznie namota w naszym życiu. Po jego zachowaniu
jestem pewny, że jest zdolny do wszystkiego. Boję się o nas, bo nie wiem czy on
nie zrobi im krzywdy. Kiedyś chciałem mu wszystko powiedzieć co o nim myślę, lecz
widok prawie zapłakanych oczu Moniki pohamował mnie do zrobienia tego czynu. Nie
chciałem, żeby płakała przeze mnie. Chociaż jestem pewny, że należałoby mu się.
Jednak ze względu na nich nie wiem jak to dalej by się potoczyło. Może nie
tylko na pojedynku słownym by się skończyło, a tego bym nie chciał. Nie wiem do
czego on jest zdolny. Kiedyś nawet po awanturze, którą jej zgotował
zaproponowałem im, że zostanę u nich na noc, albo chociaż do momentu, w którym się
uspokoją. Nie zgodziła się na to. Udawała silną, ale nie zawsze trzeba. Miała
mnie. Chciałem dać jej poczucie bezpieczeństwa. Chciałem, żeby mogła mi zaufać.
Zawsze była uparta i samodzielna, a ja nie potrafiłem tego zrozumieć. Wiedziała,
że zawsze może na mnie liczyć, że może zawsze do mnie zadzwonić, a ja jak tylko
najszybciej się da będę przy niej. Jednak obiecała mi, że jeśli jeszcze raz
takie coś zrobi zadzwoni po policję. Kilkakrotnie w nocy pod wpływem alkoholu
walił do ich drzwi i próbował wejść do mieszkania wywarzając je. Jednak nie
udawało mu się. Wykrzykiwał na całej klatce schodowej jaka ona jest. Pomimo
tego, że nie była to prawda, a sąsiedzi wiedzieli o tym bolały ją jego słowa. Nie
docierało do niego fakt, że nie chce go widzieć w swoim życiu. Był nieugięty. Nawet
nie reagował na to, że sąsiedzi mieli zamiar zadzwonić na policję. Po ostatnim
jego wybryku zrobili to. Policja zabrała go i posiedział sobie w wytrzeźwialce
48 godzin i zapłacił karę pieniężną, jednak on nie zmądrzał. Myślałem, żeby zaproponować
jej pozew o nie zbliżaniu się do niej i do dziecka, jednak nie zgodziłaby się
na to. Wiedziała, że jest między młotem, a kowadłem. Z jednej strony nie chciała
zabraniać mu kontaktów z synem bo wie jak bardzo Piotrek tęskni za nim, a z
drugiej strony bała się tego co znowu wymyśli. Mimo, że jestem prawnikiem też
nie wiem co mam zrobić. Nie naciskałbym na nią. To by była tylko i wyłącznie jej
decyzja, chociaż widziałam jak się zamartwia. Nie były to dla niej łatwe czasy.
Mimo, że byliśmy ze sobą dość długi czas ja do końca nie wiedziałem jak mogę
jej pomóc. Nie otworzyła się tak jak myślałem, że się otworzy. Dawałem jej czas
bo wiedziałem, że nie jest jeszcze
gotowa na to by mi zaufać, by się otworzyć, by powiedzieć o wszystkich problemach
o tym co wcześniej wydarzyło się w jej życiu. Chciałem tylko aby dzisiaj on nie
zepsuł nam tego dnia swoją niezapowiedzianą wizytą.
***
Komentarz odautorski nikły. Czasu brak :( Przepraszam za to, że rozdział jest krótki , że musieliście tak długo czekać na niego :) Jeszcze raz przepraszam. Liga Światowa :) Nie ma to jak usiąść przed telewizorem z paczką chipsów dopingując z całych sił naszych chłopaków :) A dzisiaj gardło ledwie co przemawia i wcale się nie dziwię dlaczego. Raz się żyje :) Niestety nasi przegrali, ale z Brazylią ciężko było nam z nią wygrywać. Jutro Łódź :) Niedziela będzie dla nas :)
Pozdrawiam z wreszcie doczekanego upalnego Inowrocławia :) Jak ja kocham słońce :)
niedziela, 2 czerwca 2013
Prezent
Poprzedni weekend z Mariką
spędziłam bardzo udanie. Byliśmy w galerii, nakupowaliśmy dużo niepotrzebnych
rzeczy, które najchętniej bym oddała do sklepu, ale cóż zawsze tak jest jak
dwie dziewczyny razem wybiorą się na zakupy, dużo rozmawialiśmy i oglądaliśmy
filmy ( komedie romantyczne ) siedząc na kanapie jedząc popcorn i tego typu
świństwa. Minął on zbyt szybko. Tydzień w pracy nie minął tak szybko jak
wcześniejszy weekend, ale o wiele szybciej niż w tamtym tygodniu. Mimo, że od
kilkunastu dni byłam z Maćkiem wciąż nie potrafiłam się przełamać i powiedzieć
o moim wcześniejszym życiu zanim go poznałam i zanim zostaliśmy parą. Ciągle
zadręczały mnie myśli czy naprawdę chciałabym z nim być. Patrzyłam na siebie w
lustrze i nie potrafiłam zadać sobie pytania czy wiedząc jaka jestem nie chce
być ze mną tylko z litości. Kochałam go, ale to nie była taka miłość jaką
obdarowywałam wcześniej mojego byłego męża. Trzymałam go na dystans. On tak
bardzo się starał. Nie zawsze wychodziło mu to, ale próbował. Nawet niektóre
wpadki nie zniechęcały go. Wręcz przeciwnie starał się jeszcze bardziej.
Zbliżały się 2. urodziny Piotrka. Zanim się spostrzegłam, że to już za
tydzień, wszystko było już dawno
załatwione. Maciek z moją mamą wszystko kupili, zaprosili najbliższych gości,
nawet ojca Piotrka, co mnie nieco zdziwiło. Po raz kolejny uświadomiłam sobie
jak dobrze ich mieć. Od razu się polubili. Z tatą było trochę gorzej. Krótko
mówiąc nie wrzucili się sobie w ramiona. Ojciec trzymał go na dystans. Po
ostatnim co mnie spotkało stał się ostrożny, patrzył ciągle na Maćka, nawet
czasami wydawało mi się, że go obserwuje. Patrzy na każdy jego ruch. Na to co
robi. Jak się do mnie odnosi. Tylko najgorsze mnie nurtowało. Wiedziałam, że w
tym dniu, w dniu urodzin Piotrka, prawdopodobnie ojciec Piotrka spotka się z
nim i modliłam się tylko tego żeby czegoś sobie nie zrobili. Bójka albo coś
innego. Maciek jest zazwyczaj osobą spokojną, ale nie wiadomo co może mu
powiedzieć i nie wiadomo co może się stać. Mogą puścić mu nerwy i jeszcze może
dojść do rękoczynów, czego bym nie chciała. Nie chciałabym aby całe te zajście
widział Piotrek. Już za dużo wycierpiał. Wiem, że nie przepadają za sobą, ale w
ten dzień nie powinni myśleć o sobie tylko o Piotrku, bo to w końcu jest jego
święto. Nie o sobie. Prezent?? To jest jedyna rzecz, która jeszcze nie została
kupiona, albo zamówiona. Po raz pierwszy w życiu nie wiem co mam kupić. Co
można kupić 2 – letniemu dziecku?? – myślałam. Klocki lego?? Nie on jest
jeszcze na to za mały. Jeszcze połknie i lepiej nie mówić co może mu się stać.
Piłka?? Nie ma nawet dwie to po co mu będzie trzecia. Samochody, koparki,
wywrotki lub tego typu zabawki, odpadają bo dosyć, że ma tego pełno to jeszcze
dziadki powiedzieli, że mu kupią. Już wiem, kupię mu rower taki z doczepianymi
kółkami, trochę większy, żeby mógł sobie trochę więcej na nim pojeździć. Po
kilku chwilach zadzwoniłam do Maćka. Facet raczej powinien bardziej znać się na
rowerach. Umówiliśmy się dzisiaj na godzinę 13. Miał po mnie przyjść, po czym
udamy się na zakupy. Po kilku minutach usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie patrząc
na zegarek wiedziałam, że to może być on bo innych osób się nie spodziewałam.
Tym razem tez się nie myliłam. To był on we własnej osobie. Ubrany w ¾ rękawa
koszulę w czerwono-białą kratę, rozpiętą przy szyi, którą w tym tygodniu
kupiliśmy w galerii handlowej jak byliśmy na zakupach oraz jasno szare
materiałowe spodnie do kolan, z dużymi kieszeniami po bokach i białymi,
wielkimi słuchawkami na szyi. Uwielbiał słuchać dobrej muzyki. Chociaż jemu
będę wiedziała co mam kupić na najbliższe urodziny. Płytę, z ulubioną przez
niego muzyką. Najchętniej to by słuchał ją bez przerwy. Gdzie tylko się dało.
Nawet kiedyś uznałam go za muzykocholika. Po czym tylko uśmiechnął się
najszerszym uśmiechem do mnie jakim tylko potrafił, nie mówiąc kompletnie nic.
Z uśmiechem na twarzy ruszyliśmy na zakupy. Wchodząc do sklepu powiedziałam do
niego.
-Tylko wiesz, nie od razu musimy kupić tego roweru jeszcze został nam tydzień do urodzin Piotrka więc jak w tym sklepie nie znajdziemy nic takiego co by nam się spodobało to pójdziemy do następnego i następnego, aż w końcu znajdziemy ten, który nam się podoba.
-Dobrze szefowo. – dodał.
-Szefowo?? No bez przesady. – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Weszliśmy do sklepu i już mniej więcej wiedziałam jak wyglądać powinien ten rower. Na pewno nie powinien być różowy, z kokardkami, frędzelkami czy nie wiadomo z czym jeszcze. Nie w tym sklepie nie było takiego jaki ja sobie wymarzyłam. Więc w poszukiwaniach wybraliśmy się do następnego sklepu. W nim też nie znaleźliśmy takiego jakiego chciałam kupić. Może ja mam za duże wymagania. – rozmyślałam dość długo. Wchodząc do ostatniego sklepu jaki dzisiaj mieliśmy odwiedzić od razu zobaczyłam niebieski rower, z koszykiem z przodu i z tyłu, z dzwoneczkiem, który dość głośno i ładnie dzwonił. Wyobrażałam sobie jak niedługo będziemy wyruszać na wycieczki rowerowe. We trójkę. Ja, Piotrek i Maciek. Szturchając Maćka pokazałam mu ten rower. Po jego minie nie wiedziałam czy to dobry wybór czy nie. Jednak przez sprawdzenia przez Maćka roweru postanowiliśmy go kupić. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze po papier i dużą czerwoną wstążkę w którym zapakujemy mój prezent bo Maciek już dawno kupił nie chcąc się pochwalić co to jest. Wiedziałam tylko, że nie był to zwykły prezent. Maciek ma duże poczucie stylu, umie doradzić, chociaż akurat to w wybieraniu prezentu dla 2 latka nie było mu potrzebne. Tylko moja mama wiedziała co kupił, lecz za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć. Próbowałam różnymi sposobami ją przekupić, żeby mi powiedziała, ciągałam ją za język, ale nie dała za wygraną. Powiedziała tylko, że na pewno mi się spodoba. Wkraczając do mieszkania myślałam gdzie mogę schować rowerek. Jednak z opresji wybawił mnie Maciek proponując, że zniesie go na parking do samochodu i schowa go w bagażniku. Mój wybawca. – pomyślałam. W tym czasie ja już przygotowywałam kolację. Mimo, że wczoraj byłam na zakupach moja lodówka nie była zbyt dużo wyposażona. Było tylko trochę pomidorów, sałata, rzodkiewka, śmietana, trochę szynki w plastrach i wiele innych rzeczy. Postanowiłam, że zrobię makaron z sosem pomidorowym. Mam nadzieję, że Maćkowi zasmakuje bo naprawdę staram się żeby wszystko wyszło tak jak sobie zaplanowałam. Nie, że jestem jakimś amatorem w kuchni, ale jak coś się bardzo chce to przeważnie nic nie wychodzi. Nawet woda na kawę może się przypalić. Maciek już przyszedł i pomógł mi położyć zastawę, kieliszki i sztućce na stół. Otworzył wino, które nawet nie pamiętam kiedy kupiłam. Pewnie na tych ostatnich zakupach z Mariką tylko musieliśmy nie zdążyliśmy je wypić oglądając filmy. Zapomniał tylko o serwetkach, które szybko położyłam na stole aby nie wystygło nam danie, które wcześniej przygotowałam. Po zjedzeniu kolacji usiedliśmy na kanapie z kieliszkami pełnego słodkiego czerwonego wina, jak stare dobre małżeństwo. Tak jak stare dobre małżeństwo. Oglądaliśmy w telewizji jakąś, nawet dobrą komedię romantyczną. Wiedziałam, że Maciek nie lubi takich filmów, bo to takie filmy dla dziewczyn, ale nie okazywał mi tego. Widziałam, że nawet pewnie nie wie co się dzieje w tym filmie, a ja nie miałam zamiaru go o to wypytywać. W pewnym momencie zamknęłam oczy i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
-Tylko wiesz, nie od razu musimy kupić tego roweru jeszcze został nam tydzień do urodzin Piotrka więc jak w tym sklepie nie znajdziemy nic takiego co by nam się spodobało to pójdziemy do następnego i następnego, aż w końcu znajdziemy ten, który nam się podoba.
-Dobrze szefowo. – dodał.
-Szefowo?? No bez przesady. – powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
Weszliśmy do sklepu i już mniej więcej wiedziałam jak wyglądać powinien ten rower. Na pewno nie powinien być różowy, z kokardkami, frędzelkami czy nie wiadomo z czym jeszcze. Nie w tym sklepie nie było takiego jaki ja sobie wymarzyłam. Więc w poszukiwaniach wybraliśmy się do następnego sklepu. W nim też nie znaleźliśmy takiego jakiego chciałam kupić. Może ja mam za duże wymagania. – rozmyślałam dość długo. Wchodząc do ostatniego sklepu jaki dzisiaj mieliśmy odwiedzić od razu zobaczyłam niebieski rower, z koszykiem z przodu i z tyłu, z dzwoneczkiem, który dość głośno i ładnie dzwonił. Wyobrażałam sobie jak niedługo będziemy wyruszać na wycieczki rowerowe. We trójkę. Ja, Piotrek i Maciek. Szturchając Maćka pokazałam mu ten rower. Po jego minie nie wiedziałam czy to dobry wybór czy nie. Jednak przez sprawdzenia przez Maćka roweru postanowiliśmy go kupić. W drodze powrotnej wstąpiliśmy jeszcze po papier i dużą czerwoną wstążkę w którym zapakujemy mój prezent bo Maciek już dawno kupił nie chcąc się pochwalić co to jest. Wiedziałam tylko, że nie był to zwykły prezent. Maciek ma duże poczucie stylu, umie doradzić, chociaż akurat to w wybieraniu prezentu dla 2 latka nie było mu potrzebne. Tylko moja mama wiedziała co kupił, lecz za żadne skarby nie chciała mi powiedzieć. Próbowałam różnymi sposobami ją przekupić, żeby mi powiedziała, ciągałam ją za język, ale nie dała za wygraną. Powiedziała tylko, że na pewno mi się spodoba. Wkraczając do mieszkania myślałam gdzie mogę schować rowerek. Jednak z opresji wybawił mnie Maciek proponując, że zniesie go na parking do samochodu i schowa go w bagażniku. Mój wybawca. – pomyślałam. W tym czasie ja już przygotowywałam kolację. Mimo, że wczoraj byłam na zakupach moja lodówka nie była zbyt dużo wyposażona. Było tylko trochę pomidorów, sałata, rzodkiewka, śmietana, trochę szynki w plastrach i wiele innych rzeczy. Postanowiłam, że zrobię makaron z sosem pomidorowym. Mam nadzieję, że Maćkowi zasmakuje bo naprawdę staram się żeby wszystko wyszło tak jak sobie zaplanowałam. Nie, że jestem jakimś amatorem w kuchni, ale jak coś się bardzo chce to przeważnie nic nie wychodzi. Nawet woda na kawę może się przypalić. Maciek już przyszedł i pomógł mi położyć zastawę, kieliszki i sztućce na stół. Otworzył wino, które nawet nie pamiętam kiedy kupiłam. Pewnie na tych ostatnich zakupach z Mariką tylko musieliśmy nie zdążyliśmy je wypić oglądając filmy. Zapomniał tylko o serwetkach, które szybko położyłam na stole aby nie wystygło nam danie, które wcześniej przygotowałam. Po zjedzeniu kolacji usiedliśmy na kanapie z kieliszkami pełnego słodkiego czerwonego wina, jak stare dobre małżeństwo. Tak jak stare dobre małżeństwo. Oglądaliśmy w telewizji jakąś, nawet dobrą komedię romantyczną. Wiedziałam, że Maciek nie lubi takich filmów, bo to takie filmy dla dziewczyn, ale nie okazywał mi tego. Widziałam, że nawet pewnie nie wie co się dzieje w tym filmie, a ja nie miałam zamiaru go o to wypytywać. W pewnym momencie zamknęłam oczy i nawet nie pamiętam kiedy zasnęłam.
*
Monika zasnęła na moich
kolanach. Wyłączyłem telewizor i postanowiłem, że weznę ją na ręce i odniosę ją
do sypialni. Wyglądała tak słodko jak spała. Niechciałem ją budzić. Widziałem,
że jest strasznie zmęczona. Przecież dzisiaj tyle się nachodziliśmy. Udaje
kobietę, która jest silna, a w środku była niepewną siebie dziewczyną strasznie
skrzywdzoną przez los. Po położeniu na łóżko w sypialni wróciłem do salonu,
wyłączyłem telewizor i poszedłem prosto do kuchni. Pozmywałem naczynia po
kolacji. Poszedłem do łazienki, umyłem twarz i nie wiedziałem co mam dalej
zrobić. Pojechać do domu, czy zostać w mieszkaniu Moniki. Siedząc oparty na
krześle w kuchni, postanowiłem, że zostanę. Zdrzemnę się na kanapie w salonie,
a jutro przygotuje jej śniadanie do łóżka i razem we trójkę spędzimy tą
niedzielę. Ja, Piotrek i Monika.
Subskrybuj:
Posty (Atom)